Wyruszamy ze stacyjki Berezów. Szlak prowadzi początkowo
asfaltową szosą, ale zaraz skręca do lasu. Wiadomo, że czeka nas tam sporo
błota. Idziemy więc szosą. Jest ona remontowana, a na jednym z poboczy powstaje
ścieżka rowerowa. Ta rewelacyjnie nadaje się do pieszej wędrówki. Przy szosie
spotykamy dwa ciekawe dęby. Jeden jest pomnikiem przyrody. Ale ten drugi też ma
niezłą prezencję.
dąb za Berezowem - nie jest pomnikiem przyrody, ale jeden z leśników powiedział mi kiedyś, że dęby z kapliczkami mieszkańcy traktują jak pomniki
Przed Michniowem podchodzimy do umieszczonego na skraju
lasu pomnika poświęconego pamięci leśników poległych w walce z Niemcami
hitlerowskimi oraz zamordowanych w obozach zagłady. Prowadzą do niego nieco
zniszczone schodki, ale na pewno podczas remontu drogi i schodki doczekają się
renowacji.
Na początku wsi kierujemy się drogą w stronę lasu, a potem jego brzegiem równolegle do granicy pól Michniowa. Pamiętam, że ta
droga jest dobra, tylko z rzadka z kałużami. I taka jest; błoto pojawia się
jedynie w obniżeniach terenu.
Idąc tą drogą przechodzimy na tyłach Mauzoleum Martyrologii
Wsi Polskich. Dawno już tu nie byliśmy.
Mauzoleum wreszcie jest wybudowane i czynne. Stanowczo musimy się tu wybrać
podczas jakiejś wiosennej wycieczki.
Wreszcie dołącza do
nas szlak niebieski, który prowadzi w stronę Kamienia Michniowskiego.
Nie
wiedzieć, czemu grupa decyduje się jedynie na bardzo krótki postój przy skałkach i zasuwa przed siebie raźnym
krokiem dalej. Mimo wszystko kilka zdjęć udało się zrobić.
Dalszy fragment szlaku to już naprawdę błotnista przeprawa.
Omijamy błoto, jak się da. I z przyjemnością oglądamy las. Tu
spotykamy dwóch panów na rowerach. Ci są przekonani, że jazda na rowerze po
błocie jest dużo przyjemniejsza niż piesze pokonywanie takiej trasy. No nie wiem… Wątpię, żeby z siodełka zauważali
szczegóły okolicy.
W porze śniadania docieramy do kolejki, którą zamierzam iść
dalej w nadziei, że będzie mniej błotnista niż szlak. Początkowo tak jest, ale
w końcu trasa ginie w błocie, co powoduje, że kolega Ed wymusza zmianę trasy.
Wybieramy przyzwoitą dróżkę w kierunku szlaku
niebieskiego. Skutek – wkraczamy na nieprzyzwoicie porządną drogę. Na
niej znajduje się początek czarnego szlaku w stronę Starachowic.
Obojętnie mijamy gajówkę Opal, która zniechęca zakazem
wstępu na teren prywatny – jest teraz własnością jakiegoś koła łowieckiego.
Trudno, kiedy znów się tu będziemy wybierać, poszukam kontaktu z tym kołem,
może uda się uzyskać zgodę na krótki postój – ot, tak dla podtrzymania dawnych
zwyczajów grupy.
Idziemy dalej szlakiem, a przed jego wejściem w las
opuszczamy go i kierujemy się solidną drogą w stronę Wierzbki, która kiedyś
była wsią, a teraz jest częścią miasta – Suchedniowa. Tu jeszcze jeden – już
ostatni dorodny dąb, a potem marsz w stronę torów i wreszcie stacji w
Suchedniowie.
I po wycieczce.
Zdjęcia – Edek i ja
Ciekawa pętelka... twarda grupa.
OdpowiedzUsuńA buty jakie twarde - jak się tak pomaszeruje na koniec asfaltem, to stopy odpadają.
Usuń