czwartek, 5 stycznia 2023

Tym razem okolice Krza Niedźwiedziego

Odświeżamy wspomnienia i zaglądamy do miejsc niegdyś lubianych, a ostatnimi laty zaniedbanych przez nas. W Kierzu byliśmy ostatnio 4 lata temu. Tak więc z przyjemnością i lekką nostalgią zaplanowałam trasę w tej okolicy. Przy okazji się okazało, że można wracać na stare śmieci i trafić na nowe ścieżki czy drogi. 
Rano jeszcze lekki przymrozek. Słońce niezdecydowane – wyjrzeć, czy może raczej nie. A my ruszamy z parkingu przy cmentarzu w Kierzu na północny zachód w kierunku lasu.
 
pola Krza Niedźwiedziego
 
Przejście tarasuje okazała sosna, która leży złamana zajmując całą szerokość drogi. Przedzieramy się przez gąszcz gałęzi, jak kto może. 
 

rozpaczliwcem
 
W lesie zamierzamy dotrzeć do mogiły powstańców styczniowych. Warto przy niej zainaugurować nasze prywatne obchody 160. rocznicy wybuchu powstania. Już o niej pisałam, ale teraz warto wspomnieć krótko, że prawdopodobnie jest tu pochowanych dwóch powstańców zmarłych z ran odniesionych w ataku na Szydłowiec 23 stycznia 1863 roku. Niedługo na pewno odbędą się tu rocznicowe uroczystości, dlatego my tak cicho i prywatnie zaglądamy wcześniej. 
Jedno tylko mnie zastanawia – dlaczego na żadnej z map nie ma zaznaczonego miejsca mogiły. Jej lokalizację (zresztą bardzo dokładną) znalazłam jedynie na stronie mapy.cz – sprawdziliśmy to w terenie. 
 
 
bezimienna powstańcza mogiła
 
Dalej wędrujemy ładnymi leśnymi drogami. Las sosnowy, lekko zamglony. Koledzy wyglądają na zadowolonych. Ja się trochę stresuję, bo nigdy tymi drogami nie prowadziłam grupy, a zależy mi na dotarciu do jeszcze jednego miejsca. Powinna do niego prowadzić nowa bita droga. 
 


I co? Droga jest! A my na niej. I w dodatku słońce zaczyna świecić. 
 
 
Docieramy do dobrze mi znanej drogi, którą dawniej chadzaliśmy z Jagodnego do Krza. I tu się właśnie prawie zgubiłam. Powód? Wejście na zaplanowaną drogę zasłaniały sterty ściętych pni. Co mnie uratowało? To, że dobrze pamiętam, jak owa droga przed laty wyglądała i szybko się wycofałam z nieodpowiedniej trasy. 
Niestety – nasza dobra znajoma mocno się zmieniła. Jest rozjeżdżona przez ciężki sprzęt, błotnista, pełna trudnych do ominięcia kałuż. 
 

 
 a taka to kiedyś porządna droga była...
 
Na szczęście jak dawniej prowadzi do sosny, za którą już się bardzo stęskniłam. Nazywam ją „kapliczkowym drzewem” i lubię spotkania z nią. Trochę się obawiałam, czy nadal się trzyma. A jak jej kapliczki? 
Mogę was i siebie uspokoić. Sosna ma się dobrze. Ba, nawet zyskała pewną formę docenienia i ochrony. Naznaczono ją aż dwiema zielonymi literami „E”. To oznaczenie drzew biocenotycznych, które pozostawia się w lesie dla zachowania jego bioróżnorodności. Co wyróżnia tę sosnę? Jej nietypowy pokrój – z jednego dziwnie szerokiego, jakby podwójnego pnia rozdziela się do pięciu. Na pewno jest wiekowym drzewem, choć sama nie potrafię określić, jak bardzo. Martwi mnie tylko to, że u podstawy głównego pnia widać już ślady próchnienia. A umieszczone na niej różnorodne i już na pewno nienowe kapliczki dodają jej uroku. Jak zauważycie na zdjęciu, jedna z kapliczek spadła. Leży teraz oparta o pień. I niech tak pozostanie. 
 
 
"kapliczkowa" sosna
 
Spędzamy kilkanaście minut na postoju przy sośnie, a potem ruszamy w stronę pól Krza. 
 
śniadanie z sosną w tle - tu chyba najlepiej widać, jaki ma intrygujący pień
 
Mamy teraz nieodparte uczucie, że wiosna już blisko. Takie zielone i świeże te pola. 
 

prawie wiosenne pola Krza
 
Polne drogi błotniste, ale jakoś wcale to nam nie przeszkadza. To chyba zasługa słonecznej aury. Nadal ze smutkiem wspominam nieobecny od lat słynny głaz narzutowy z tej okolicy. Cóż, pejzaż się zmienia. 
 
na polnej drodze
 
otoczenie stawu mocno grząskie, bliżej się podejść nie da
 

strażniczki pól
 
Trasę kończymy w miejscu jej rozpoczęcia. Jeszcze tylko zdjęcie prawie stuletniego krzyża. 
 
nawet nie próbuj
 
I po wycieczce. 
 
mapka trasy, którą tak zaplanowałam, żeby koledzy mogli bez problemu zdążyć na transmisję skoków narciarskich
 
Zdjęcia – Janek i ja

2 komentarze:

  1. Tereny mi znane,fajne zdjęcia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, jak wędrowaliśmy w tej okolicy 16 lat temu. Jeszcze głaz narzutowy leżał na miejscu.

      Usuń