poniedziałek, 13 marca 2023

Mała zimowa improwizacja w bliżyńskich lasach

W sobotę podjęłam nieodwołalną decyzję – nie robię żadnej wycieczki w niedzielę, bo będzie paskudnie wiać. Kiedy zaczęłam zawiadamiać o mojej decyzji, natrafiłam na twardego zawodnika, który mnie przekonał, że warto spróbować, bo przecież nie będzie lać. 
 
takie widoczki nie pojawiły się nawet w marzeniach
 
Zaryzykowałam, ale byłam pewna, że rano odwołujemy. A tu jakoś tak pogodnie się rano zrobiło. To jedziemy. Prowizorycznie zaplanowana trasa miała prowadzić drogą, która okazała się rozjechanym bajorem. Rzuciliśmy na nią okiem i wybrałam inny wariant. 
Irena wypatrzyła rewelacyjny leśny parking. Mapa podpowiedziała mi, że leśna ścieżka, którą widzimy, powinna doprowadzić do Jastrzębi, a potem to już się coś wymyśli. 
 
po ominięciu kałuży dalej już rewelacyjna dróżka
 
wkraczamy do Jastrzębi 
 
zimowa chatka
 

Przyszło nam więc powtórzyć fragment trasy z grudnia. Zadziwiające, ale w marcu śniegu było zdecydowanie więcej niż w grudniu. Gałęzie jodeł czasem aż się uginały pod ciężarem białego puchu.
 
iście zimowa trasa w marcu
 
Przy drodze czasem zauważaliśmy przyjemne lekko zamarznięte rozlewiska. Mróz słaby, to i lodowa powłoka delikatna. 
 

lekko zamarznięte rozlewisko
 
Na rozstaju leśnych dróg zaproponowałam kolegom trzy warianty trasy. Wybrali najfajniejszy. 
 
może święty Hubert z kapliczki doradzał przy wyborze dalszej trasy ...
 
Poszliśmy więc w kierunku rezerwatu Dalejów. Spoglądaliśmy w głąb lasu, nikt się jednak nie odważył przeleźć przez rów, żeby spenetrować rezerwat. A gdzieś tam dalej mogło być ciekawie…
 

w rezerwacie Dalejów 
 
charakterystyczne drzewo z kapliczką po przeciwnej stronie drogi
 

Dotarliśmy do czerwonego i zielonego szlaku i nimi pomaszerowaliśmy na południowy zachód. Na szlaku ładnie – drzewa ośnieżone, ścieżki nietrudne do przebrnięcia, bo śniegu niewiele.
 

przyjemne ścieżki szlaku
 
Kiedy szlaki się rozdzieliły z bólem serca postanowiłam zrezygnować z zielonego, bo na nim może być mocno mokro. Weszliśmy na czerwony. I co? I wcale sucho nie było. W obniżeniu terenu musieliśmy omijać spore kałuże, przedzierać się przez miękki śnieg.   
 

odrobina trudności
 
Natrafiliśmy też na kilka przeszkód tarasujących przejście. Ominęliśmy bez problemów, ale trochę śniegu mi się za kołnierz nasypało. 
 

i to się pokonało
 
W dodatku wreszcie wyjrzało słońce. I zaraz zrobiło się weselej. I bardziej kolorowo.
 
 

las ożył w słońcu

Wyszliśmy na bitą drogę. I to już początek powrotu. Dziarskim krokiem dotarliśmy do miejsca startu i mety.
 
ostatnia prosta
 
na mecie
 

I po wycieczce.
 
taka trasa nam wyszła, ale jeszcze kiedyś się wybierzemy na tamtą, którą planowałam...
 
Zdjęcia – Edek, Janek i ja

2 komentarze: