Mapa pokazuje cztery części Nietuliska: Duże, Małe,
Fabryczne i Górne. Do każdej zajrzeliśmy w ciepłą, słoneczną niedzielę.
Na początek zaplanowałam wyprawę w nieznane, czyli
zwiedzanie parku dworskiego w Nietulisku
Małym. Może i Nietulisko jest Małe, ale park imponuje rozmiarami i starym
drzewostanem. Podobno liczy sobie 10 hektarów.
Prowadzi przez niego ścieżka. Po jej
prawej stronie wypatrzyliśmy niebrzydkie wychodnie skalne.
Potem zajrzeliśmy nad rzekę. To Kamienna tworzy jakby granice parku. I ona ładnie się prezentuje w
porannym słońcu.
Z informacji internetowych wynika, że na terenie parku
znajduje się wzniesienie, które skrywa pozostałości średniowiecznego grodziska.
W rzeczy samej, obeszliśmy dosyć wysoką górkę. Nawigacja na jednej z map
wskazywała, że to właśnie owo grodzisko. No to jej wierzymy. Gdyby się okazało,
że jednak nie mamy racji, chętnie znów się wybiorę do tego parku i poszukam
innego pagórka.
Udało nam się także dotrzeć do pozostałości stuletniego
drewnianego dworu wzniesionego w roku 1917 przez Henryka Cichowskiego i
rozbudowanego kilka lat później przez Jakuba Grobickiego. Z internetowych
opisów wyłania się dwór z werandą i tarasem. Naszym oczom zaprezentowała się
nadwerężona po pożarze, pozbawiona dachu, ziejąca zdemolowanymi otworami
okiennymi i drzwiowymi ruina. Z
reprezentacyjnych schodów na werandę pozostała jedynie niewielka część.
Gdzieś tam wśród parkowych zarośli można wypatrzyć resztki
zabudowań gospodarczych. No, nie miał ten dwór szczęścia…
Najdłużej szukaliśmy osiemnastowiecznej kamiennej Piety,
która skrywała się przed nami w parku. Wypatrzył ją Marek. Jak się okazało,
mieliśmy ją tuż pod nosem, bo zaparkowaliśmy dokładnie naprzeciwko niej. Trzeba
ją było tylko zauważyć.
Rzeźba jest opatrzona datą wystawienia – 1701. Przypomina
podobną figurę, jaką widzieliśmy jesienią w Krzyżanowicach (tu link), ma jednak
skromniejszy krzyż i nie tak oryginalne napisy. No i ta kolorystyka… Jedna ze
ścian postumentu wskazuje daty renowacji (ostatnia z roku 1998) i chyba pora na
kolejną, ale już bez malowania.
Po dokładnym obejrzeniu parku udajemy się do innej części
Nietuliska Małego, gdzie parkujemy przed remizą strażacką i wyruszamy na
niewielką wędrówkę szlakiem do Nietuliska Dużego. Warto jeszcze
przypomnieć dwie figury zapamiętane z poprzedniej bytności w Nietulisku.
odrestaurowana figura Maryi z roku 1872 (kiedy widzieliśmy ją poprzednio, była pokryta tyloma warstwami łuszczącej się farby, że nie można było odczytać daty na postumencie)
Zamierzamy dokładnie zwiedzić ruiny dziewiętnastowiecznej
walcowni profili drobnych i blach w Nietulisku Fabrycznym.
Ten obiekt był już pokazywany na blogu (tu i tu link), teraz
więc tylko króciutkie migawki przedstawiające najbardziej znane budynki z ich eleganckimi detalami. Tym
razem są dobrze widoczne, bo trawa na terenie obiektu świetnie wykoszona.
W poprzednich relacjach zaniedbałam pokazywanie układu
wodnego walcowni (trawy utrudniały dostęp). Teraz więc z przyjemnością
zaprezentuję niezwykle elegancki jaz ulgi z pięknymi doryckimi kolumnami oraz
fragmenty jazu piętrzącego wreszcie widoczne, choć może mniej spektakularne na
pierwszy rzut oka.
Sprawdziliśmy również, jak się prezentują pozostałości
dawnego osiedla robotniczego. Zauważyliśmy dwa budynki z tamtych czasów, przy
czym jeden już mocno zmieniony. Nie wiem, jaki będzie ich los, bo na tyłach
domów trwają intensywne prace budowlane.
Odszukaliśmy też (naprawdę szukać trzeba, bo obiekt mocno
schowany wśród drzew) pomnik poświęcony pamięci poległych i zamordowanych przez
okupanta w czasie 2 wojny światowej
mieszkańców Nietuliska i okolic.
Drogę powrotną wybrałam nieco dłuższą – tak naokoło dla
nabrania rozpędu. Powędrowaliśmy niebieskim szlakiem przez Nietulisko Górne. Tu
spotykamy dobrych znajomych z dawnych wycieczek.
Potem skręcamy na wschód. Witają nas kostropate wierzby. Droga
od nich prowadzi w pola. Tu czuć wiosnę, widoki wokół nas niebrzydkie, choć
głównie na południu, czyli „pod światło”.
Ostatni fragment trasy zaskoczył wszystkich. Spodziewałam
się przyzwoitej polnej, a potem leśnej
drogi. Dostałam zaś długi, malowniczy wąwóz z wysokimi ścianami, częściowo
porośnięty, cienisty, przyjemny do maszerowania. Takie niespodzianki na koniec
trasy bardzo lubimy.
Z wąwozu wychodzimy na ulicę Nietuliska Małego. Jeszcze
kilka kroków w stronę parkingu i po wycieczce.
Zdjęcia – Zosia, Edek
i ja
OdpowiedzUsuńPozostałe fragmenty walcowni w Nietulisku już nie oddają jak wyglądała w całości.
Kolumnada jazu dość zaskakująca, podobna, jak wspominasz, do greckich kolumn.
A ja gdy patrzę z mostu na Wisłę, mam świadomość, że płyną w niej wody naszej rzeki Kamiennej!
Pozdrawiam - Wiesiek
I tak się wszystko splata.
Ania