Warto jednak udać się w jej kierunku wcześnie rano. Nasza
wędrówka rozpoczęła się przed siódmą. Powietrze było lekko chłodne, pod
drzewami panował przyjemny cień. Jedynym malutkim minusikiem był brak wiatru.
Maszerowaliśmy dziarskim krokiem z Ciechostowic ku zielonemu
szlakowi, a potem nim na szczyt Altany. Drogi wyglądały tak, jak by niedawno
mocno w tej okolicy lało. Pojawiło się nawet kilka kałuż.
Polanę na szczycie spowija cień, jednie wieża
wystaje z niego i niedostępna pnie się ku błękitowi.
Zauważamy również nową
tablicę z oznaczeniem szczytu. Utrzymana jest w stylu podobnych tablic na
świętokrzyskich szczytach, chociaż jesteśmy w województwie mazowieckim, ale ten
szczyt należy do Korony Gór Świętokrzyskich jako najwyższy Garbu Gielniowskiego. Ciekawostką może być i
to, że taka skromniutka, niewysoka Altana jest również szczytem Korony Gór
Polski jako najwyższy szczyt województwa mazowieckiego.
Nie marnujemy cennego poranka na rozwodzenie się nad
szczytem, ruszamy w dalszą drogę. Idziemy świetną leśną drogą lekko na północny
zachód, a potem skręcamy w pierwszą drogę na północny wschód. Raźnym krokiem
schodzimy z Altany w kierunku Huciska.
Nasza droga doprowadza do niewielkiej i mocno słonecznej
polany tuż przy zielonym szlaku.
Mój plan obejmuje powtórne podejście na Altanę szlakiem, tym
razem od strony Huciska. Nie będziemy jednak dochodzić do samego szczytu.
Jakieś sto metrów przed szczytem schodzimy w moją ulubioną
autorską (sama ją kilka lat temu wyszukałam) drogę na wschód, która doprowadza
do drogi na południe równoległej do szlaku. Mogę tu iść właściwie na pamięć,
ale muszę się i tak mocno pilnować, bo kolega Ed podejmuje próbę sabotowania
mojego planu i ściąga nas ku szczytowi Altany. Nic to, sprowadziło się go na
właściwe drogi.
Mapa wskazuje, że na skraju lasu w pobliżu naszej drogi jest
niewielki staw. Nie ma jednak żadnej drogi do niego. Tyle teoria. W praktyce
postanowiłam iść „na siagę” do nieznanego akwenu. Już prawie, prawie wpakowałam
wszystkich w krzaki, ale tym razem kolega Ed doradził, żeby jeszcze chwilę
poczekać. Może las będzie rzadszy. I co? Ścieżka nam się pojawiła! Prosto na
staw. Wydeptana pewnie przez wędkarzy. Jeden akurat zażywał spokoju nad wodą,
ale chyba go wystraszyliśmy i opuścił posterunek. Złowił dwie malutkie rybki,
które wypuścił do wody.
Teraz my zawładnęliśmy stawem. Bardzo tu było przyjemnie. Nawet
milej niż na Altanie, bo w cieniu nad wodą powiewał przyjemny wietrzyk.
Żal było opuszczać to urocze miejsce, ale w końcu wróciliśmy
do naszej drogi, a nią do głównej, która szybciutko doprowadziła do
Ciechostowic. A tam już bez osłony drzew upał na całego. Pora było wracać do
domu.
Zdjęcia – Lena, Edek
i ja
Jak się posiada zmysł turystyczny, można odnajdywać piękne odludzia kształtowane przez samą przyrodę.
OdpowiedzUsuńI to w niewielkiej odległości od tras szlakowych.
Pozdrawiam - Wiesiek
Owszem, można, ale duża pomocą jest jednak mapa.
Ania
Nie przypominam sobie takiej sadzawki... fajna jest.
OdpowiedzUsuńBo to nowa sadzawka. Okazuje się, że jakieś piętnaście lat temu mieszkańcy ją sobie wykopali. Sprawdzaliśmy na starych mapach - nie było.
Usuń