czwartek, 20 lipca 2023

Tym razem Doły Opacie i okolice

Postanowiliśmy zmienić naszą stałą trasę w pobliżu zapory Wióry. Bez zapory. I oto, co nam wyszło.
Przejechaliśmy prawie obojętnie obok zbiornika i zapory Wióry. Zatrzymaliśmy się na niewielkim placyku w pobliżu tablicy informującej o nowej ścieżce geoturystycznej „Dolina Świśliny” i wyruszyliśmy zapoznać się z jej pierwszym przystankiem. 
Najpierw spotkanie ze Świśliną widzianą z mostu.
 
Świślina w Dołach Opacich
 
Potem ze smutkiem przyglądamy się ruinie dawnego młyna. Ma już 101 lat, ale ubiegłoroczne okrągłe urodziny nie poprawiły jego kondycji. Podobnie z pobliskim domem młynarza, który fotografujemy zza solidnego płotu. 
 
 
młyn z 1922 roku

dom młynarza

Ścieżka prowadzi w stronę nieczynnego od lat kamieniołomu. Jego ściana prezentuje liczące 380 milionów lat dolomity, które na skutek ruchów górotwórczych nie leżą poziomo, jak by się po takich dostojnych starcach można było spodziewać, a są mocno nachylone. W dodatku geolodzy obserwują tu jakieś niezgodności ułożenia dolomitów i piaskowców, czego prosty człowiek raczej nie ogarnia. W tej sytuacji zacytuję doktora hab. Piotra Szreka z  Państwowego Instytutu Geologicznego, który powiada: „Skały swymi barwami i cieniami zachwycą każdego, bez względu na to, czy wie, na co patrzy, czy też nie.”* Nas zachwyciły. 
 
 

w kamieniołomie (podobno na skałach można zobaczyć ciekawe odciski, ale nie podchodziliśmy bliżej, bo wydawało się to niebezpieczne)

Z kamieniołomu ruszamy na południowy zachód ścieżką nad Świśliną. Rzeka co jakiś czas prześwituje przez zarośla, ale jest całkowicie niedostępna. Las ładny, zielony. Czai się na nas leśne licho – sami zobaczcie.
 
dzwonek pokrzywolistny
 
ten pień wyraźnie nas obserwował
 

Kolega Internet zachwala znajdujący się w pobliżu uskok geologiczny. Poszliśmy go szukać. Nawet nam się udało go znaleźć. Nie będzie prezentacji na blogu, bo ten uskok jest czymś w rodzaju kompletnie zarośniętego wąwozu, ani tam wejść, ani tym bardziej zejść po stromej ścianie. Podeszliśmy, zobaczyli i wrócili z niczym. Bardziej nam się spodobał niewielki wąwozik, którym prowadziła nasza droga. 
 

droga w wąwozie
 
Potem droga zakręciła i doprowadziła nas do znanego nam od lat krzyża upamiętniającego dwóch młodzieńców – jeden zmarł na skutek postrzału podczas polowania w roku 1838, a drugi w roku 1977. Więcej o tym obiekcie znajdziecie w tym linku.
 
tyle lat minęło, a zawsze ktoś o tym krzyżu pamięta
 
Jeśli zajrzeliście do linka, to wiecie, że kolejnym etapem wycieczki będzie przejście (tym razem jednak przedarcie się) przez Nasz Wąwóz. 
 
"brama" do wąwozu
 
I znów wygląda on inaczej. Tym razem ciemno w nim, bo korony drzew tworzą gęste sklepienie, no i słońce raczej się rozleniwiło. 
 

w leśnym wąwozie

Inna sprawa to trudności z poruszaniem się między wieloma powalonymi drzewami. Nigdy jeszcze aż tyle ich nie było. Szliśmy bardzo wolno i jeszcze bardziej ostrożnie.
 
 
to, co leży na ziemi na ostatnim zdjęciu, było niegdyś dużym, powalonym drzewem
 
oto ono przed laty
 
Szata roślinna znów miała dla nas ciekawostki, chociaż wydawało się, że nie ma dla nas tajemnic. A jednak… W jednej z bocznych odnóg odgrodzonej powalonym pniem wypatrzyłam próchnice maczugowate. Uprzedzam – to nie jest miły widok. Te grzyby noszą dodatkową nazwę „palce umarlaka”. Skoro uprzedziłam – pokazuję. Będą i inne ciekawostki.
 
próchnilce
 
śluzowce

a to przyrodniczy oksymoron - pięciolistny czworolist
 

Z wąwozu wychodzimy innym wąwozem, który na początku dla zmylenia przeciwnika udawał łagodną leśną dróżkę. Tak czy inaczej wyprowadził nas z lasu na skraj Dołów Opacich. 
 
wyjście z wąwozu
 
wiejski pejzaż
 

We wsi prawdziwy raj – cisza, spokój, kolorowe ogródki, postój na wygodnej ławeczce. Dla dodania sobie nieco adrenaliny rozwiązaliśmy quiz internetowy z wiedzy ogólnej. Dzięki współpracy osiągnęliśmy maksymalny wynik. I niech ta pochwała na blogu będzie naszą nagroda za wiedzę i współpracę. 
 

w wiejskich ogródkach
 
Ostatni odcinek trasy jest najgorszym, co mogłam wymyślić – ścieżka zarośnięta, ma nawet coś jakby przyjemne wąwozy, ale  skryte w chaszczach nie do przebycia. Duszno tam, gorąco i ciągle istnieje obawa, że może gdzieś się czają kleszcze lub inne paskudztwa. Na szczęście trwało to dosyć krótko i szybko wyszliśmy w pobliżu młyna, a potem zajrzeli do kamieniołomu, żeby znów się zachwycić skałami, które były inaczej oświetlone niż rano. 
 
w zaroślach taka oto roślinka - wyżpin jagodowy (nazwę znalazłam w internecie, sama bym nigdy nie wymyśliła ani nie zgadła)
 
kamieniołom w lepszym oświetleniu
 
Skusiły nas też schodki prowadzące ku rzece. Widać z nich nurt Świśliny z bliska.
 
kaczuszki szybko mi uciekły,  ale kilka łebków jeszcze jako tako widać
 
I to był właściwie koniec wycieczki, ale spróbowaliśmy jeszcze zajrzeć do kamieniołomu Doły Biskupie. Można się tam dostać z Witulina po przekroczeniu rzeki.
 
jaz zastawkowy
 
technika z widokiem

figura św. Jana Nepomucena
 

Do kamieniołomu prowadzi najpierw szlak niebieski, a tam przy dorodnym klonie należy skręcić w ścieżkę prowadzącą w prawo. Tak poszliśmy. Ze ścieżki były przyjemne widoki na okolicę.
 
widok na Doły Biskupie
 
Ściana kamieniołomu zarośnięta kompletnie. Widać ledwie drobne jej fragmenty. Wydobywano tu piaskowiec. W ostatnich latach pojawiła się tu figura maryjna poświęcona pamięci byłych pracowników kopalni piaskowca, szczególnie tych, którzy zginęli przy ciężkiej i  niebezpiecznej pracy. Jej autorem jest pan Stanisław Gałka, którego dziadek zginął w tej kopalni. 
 
patronka okolicy
 

fragmenty wyrobiska

I to już koniec wycieczki.
 
przybliżona mapka trasy
 
Zdjęcia – Edek i ja
 
* tę wypowiedź znalazłam w relacji z otwarcia wspominanej tu ścieżki – oto link do strony

2 komentarze: