wtorek, 31 października 2023

Szedłeś słoneczną stroną ulicy

Przed Świętem Zmarłych chcę wspomnieć człowieka szczególnego – turystę i przyjaciela, który zapisał się w pamięci każdego, kto miał szczęście spotkać go na szlaku i nie tylko. Odszedł tego lata. To nestor naszej grupy – Walerian Puchta, nazywany przez niektórych guru turystyki. On sam nie lubił takich napuszonych słów. Niech więc wolno mi będzie nazywać go tak, jak dawniej – Walek. 
 
w drodze

i z bliska (takie zdjęcie trzeba było robić z ukrycia, nie lubił być fotografowany)

Walek urodził się w niewielkiej wsi Pruszyn niedaleko Siedlec. Był ledwie o kilka miesięcy młodszy od królowej Elżbiety II. Przeżył ją prawie o rok. Do naszej mieściny trafił z nakazu pracy. I został na lata. Myślę, że znalazł tu swoje miejsce na ziemi i ludzi, z którymi dzielił pasję – miłość do gór i turystyki. 
 

z przyjaciółmi - rówieśnikami przed laty 

i z dużo młodszymi w roku 2006

Podobno pierwszy raz wybrał się w Tatry z kolegą z wojska. A potem ileż wypraw w te i inne góry zaliczył. O różnych porach roku. Z wielkim plecakiem. Zimą na nartach. Z żoną i małymi dziećmi. Z kolegami z PTTK. W małych grupkach i na wielkich ogólnopolskich rajdach. Te czasy znam jedynie z opowieści pełnych anegdot i wspomnień z łezką w oku.

Bieszczadzka wędrówka
 
wyprawa w Beskid Wysoki i Pieniny
 
w górnych partiach Beskidu śnieg

wejście na Przełęcz Szpiglasową
 

w Beskidzie Niskim

Jestem pewna, że Walek przeszedł wszystkie możliwe szlaki górskie. Ale i tego było mu mało. Wciąż domagał się od władz udostępnienia szlaków w strefie przygranicznej, wprowadzenia dla turystów prawa swobodnego przekraczania granicy w górach i wędrowania po obu jej stronach. Zbywano go, a on stale walczył. 
 
spełnienie marzeń Walka - rok 2007 wędrujemy po czeskiej stronie Czantorii bez wiz, paszportów, tylko z dowodem osobistym 

Smrk w Czechach - wreszcie swobodny dostęp 

W nadziei na większe możliwości wędrowania zainicjował w latach dziewięćdziesiątych powstanie w Skarżysku oddziału Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Jakież to wtedy świetne wycieczki mieliśmy – długie, ciekawe trasy, mocna grupa. Miałam szczęście, że udało mi się tam dostać. 
 
na trasie jednego z rajdów PTT w roku 1992 (Walek w charakterystycznym swetrze członka PTT)

jesienny rajd PTT - Walek w rozmowie z inną zmarłą w tym roku turystką - panią Hanią

na Sieradowskiej Górze (to zdjęcie jest czystą prywatą, ale skoro mam takie, to chcę je pokazać)

Z opowiadań kolegów wiem, że Walek dbał o tężyznę fizyczną turystów. Podczas każdej wycieczki na postoju rozgrywano mecze siatkówki. Trudno mi sobie wyobrazić, jacy to wtedy silni byli młodzi ludzie – kilometry z ciężkim plecakiem, krótki odpoczynek i mecz. Dziś nie do pomyślenia.

turystyczna gimnastyka w latach 70.

osiemdziesięciolatek wychodzi z zalewu w Ciekotach po rundce pływania

gimnastyka dwa lata później

Walek uprawiał wiele form aktywnej turystyki. Koledzy opowiadają, że lubił spływy kajakowe, sam wspominał wycieczki na motocyklu. Nawet czasem maszerowaliśmy drogami, po których w młodości śmigał na tym jednośladzie. Kiedy dołączyłam do grupy, obserwowałam, jak koledzy, w tym i on, wyruszali każdego lata na długie wyprawy rowerowe po Polsce. Zjeździli cały kraj.

przeprawa z rowerami przez San (zwróćcie uwagę na "sakwy" przytroczone do rowerów)

okolice Kocka

we Włodawie

No i ta jego miłość do słońca. Nie wiem, jak to robił, że zawsze był opalony. Trasy, które prowadził miały jedyny słuszny kierunek – pod słońce. A jego ulubiona, którą wiele, wiele razy przeszliśmy wspólnie, prowadziła z okolic Krzyżki przez Barbarkę, Orzechówkę, Sieradowską Górę do Bodzentyna.

każda okazja dobra, żeby się poopalać 

słoneczny jesienny dzień - Barbarka

okolice Orzechówki - Walek na czele grupy

Tak, lubił słoneczne trasy z rozległymi widokami na okolicę. Kiedy raz wymyśliłyśmy z koleżanką przejście cienistą leśną ścieżką, nie oponował, ale podsumował nasz pomysł krótko: „Może tu i jest jakiś świat, ale my go nie widzimy”.

na Hali Boraczej

iłżeckie pola

Walek był najstarszy w naszej grupie, ale i najsilniejszy. Jego siła była siłą spokoju i koleżeństwa. Nigdy nie zostawił słabeusza w biedzie, zawsze wsparł dobrym słowem, zaczekał na trasie, doradził, żeby się nie przejmować „za…dalaczami”, a iść własnym tempem. Jego słowa były dla mnie w górach wielkim wsparciem, a kiedy już z nami nie wędrował, a ja zostawałam tyłu sama, przypominałam sobie jego rady i ruszałam dalej z ich pomocą.

Akademicka Perć - Walek asekuruje Krysię

Wąwóz Skalny - bez pomocy nie zeszłabym po tej ścianie 

Wszędzie na zdjęciach Walek z przyjaciółmi. Bardzo często wędrowali z nim również jego najbliżsi. Najpierw wdrażał do turystyki córkę i syna, potem wnuki. Zaszczepił w nich turystyczną żyłkę.  




z wnukami - Jackiem, Olą, Mareczkiem i Magdą

trzej panowie P - rok 2008

Walek był świetnym gawędziarzem. Opowiadał historie ze swojego życia, wędrówek, urocze staroświeckie anegdoty. Próbowałam je spisać, ale brak mi autentyczności tamtych opowieści. A można było o wszystkim z nim porozmawiać – o barwach podstawowych i pochodnych, o nauce łaciny, literaturze (on jeden na wieść, że zbieram nawłoć, skojarzył to natychmiast z Żeromskim), poprawności językowej. Miał tylko jedną słabą stronę – nie potrafił zapamiętać nazw roślin. Zawsze się z nas podśmiewał pytając, a jak ten kwiatek ma na nazwisko. 

cykoria podróżnik - nie mógł zapamiętać, czy to kawa czy herbata  

Kończę moje wspomnienie w nadziei, że nie popełniłam w nim błędów gramatycznych, bo te Walek skrupulatnie wyłapywał i korygował. Taki to był wszechstronny człowiek – nasz „Alfons o omega”, jak o niektórych żartobliwie powiadał.  

jedna z ostatnich wypraw na Święty Krzyż w roku 2019

Zdjęcia – Edek i ja (wszystkie czarno-białe autorstwa Edka)

 

1 komentarz:

  1. Mam również wiele miłych wspomnień z wędrówek, których uczestnikiem był Walek.
    Jak opisujesz, dbał o kondycję oraz aby być opalonym na brązowo.
    Kiedyś wędrując patrzymy, a Walek plecak przekłada, zawieszając go z przodu.
    Pytamy, Walek co cię w plecy uwiera? Odpowiedział: nie, ale teraz idziemy, a słońce
    nam przyświeca z tyłu.
    Również takie zdarzenie. Jak wiemy Walek był wojskowym, więc pracując na Zakładach
    Metalowych w Skarżysku chodził do pracy w mundurze. Wracając do domu zwykle się przebierał po cywilnemu. Pewnego razu wiedział że ma iść na zebranie PTTK w Domu Kultury. Więc szybko zjadł obiad i przebrał w dres, udając na spotkanie.
    Wchodząc wywołał śmiech na obecnych. Zdziwiony, co za przyczyna?
    Powodem było to, że wychodząc z domu przebrał się w dres zapominając zmienić czapki wojskowej na cywilną!
    Pozdrawiam - Wiesiek

    Oj, ta opalenizna Walka... Ja się wcale nie opalam i zawsze razem wyglądaliśmy śmiesznie - on opalony na brąz i ja "córka młynarza", jak mnie nazywali z powodu wiecznej bladości.
    Ale nigdy nie wszedł do miasta bez koszuli. Zawsze na granicy z miastem zarządzał postój, żeby się "uprzyzwoicić". Mogliśmy ruszyć, kiedy już wszyscy byli ubrani.
    Ania

    OdpowiedzUsuń