sobota, 11 maja 2024

Szlakami na zachód i południowy zachód od Wisły

Wysiadamy z busa na przystanku Wisła Oaza i docieramy do niebieskiego szlaku prowadzącego z Wisły Dziechcinki (tam byśmy dojechali pociągiem). W każdym razie linia kolejowa towarzyszy nam na początku wędrówki, bo mamy okazję podziwiać ładnie odnowiony wiadukt kolejowy zbudowany w roku 1932 według projektu St. Saskiego i T. Majera (informacja z tablicy pamiątkowej).
 
przed nami wiadukt w Wiśle Dziechcince
 
Przechodzimy pod przęsłem i już możemy wdrapać się na łąkę z widokami na okolice. Trochę one „pod światło”, ale nie przeszkadza nam takie utrudnienie.
 
pod wiaduktem po przygodę
 

widoki z podejścia na Kobylę

Na skraju wsi zatrzymuję się na chwilę przy skrytej wśród zieleni tablicy upamiętniającej rozstrzelanych tu przez gestapo w roku 1945 Stanisława i Józefa Kruczków. 
 

Dalej zaczyna się podejście przez las. Takie naprawdę przyjemne. Jest niby stromawo, ale z licznymi płaskimi odcinkami dla odpoczynku. Bardzo to przyjemne i niezbyt męczące podchodzenie. Poza tym pogoda się ewidentnie zmieniła – jest nadal ciepło, ale wieje przyjemny wiatr.
 
 
Ten wiatr robi się dokuczliwy przy Karzakoskiej Skale. Teren tu otwarty, trzeba się więc ubrać w sweterek i już można podziwiać skałę, której otocznie bardzo się zmieniło. Dawniej pies z kulawą nogą tu nie zajrzał, bo nie było nawet najmniejszej tabliczki informacyjnej. Pamiętam, jak zatrzymywaliśmy turystów pędzących w dół szlakiem, żeby ich zachęcić do obejrzenia skałki. Teraz teren nad skałą oczyszczony z chaszczy, dla turystów przygotowano wygodną, choć moim zdaniem kiczowatą, ławeczkę, z której można podziwiać widoki. W sieci widziałam całą masę zdjęć parek, które w pełni oddają intencję tej „ławeczki miłości” (tak ją nazwano). 
 
 ławeczka miłości
 
i widok z niej
 

Jak się nietrudno domyślić, po zrobieniu kilku fotek lecę ścieżką ku skale. Cóż, ona też się zmieniła. O jej rosnącej popularności świadczą napisy nabazgrane na kamieniu i trasy wyznakowane dla bulderowców. 
 
Krzakoska Skała solo
 
z charakterystycznie wygiętą brzozą
 

wejście do jaskini

Pora ruszać dalej, choć kolega Ed niezadowolony zmienionym przebiegiem szlaku. Szczerze mówiąc i mnie on się średnio podoba. Trzeba teraz wędrować betonową drogą wygodną dla aut, ale tę niedogodność wynagradzają górskie widoki z trasy.
 

I niech was nie zdziwi, że na tej drodze wyprzedził nas samochód. 


Mały Stożek na horyzoncie

Niebieski szlak doprowadza do żółtego, a ten kieruje ku czerwonemu (to Główny Szlak Beskidzki), którym możemy skierować się w lewo ku szczytowi Małego Stożka lub w prawo ku Wielkiemu Soszowowi. Wybieramy drugą możliwość z niewielkim postojem w Cieślarówce  (przyjemne miejsce, ale ceny wyższe niż na Czantorii). Po krótkim odpoczynku wdrapujemy się ku kolejnemu szczytowi.
 
ku Cieślarówce i dalej
 
Stożek za nami
 

Trzeba przyznać, że dawniej przebiegaliśmy przez ten szczyt zafascynowani rozległymi widokami na polską i czeską stronę bez zwracania uwagi na to, co to za szczyt. Teraz szczyt doczekał się solidnej informacji o tym, że nazywa się Cieślar i ma 920 m wysokości. Poza tym każdy piszący o nim czuje się zobowiązany poinformować czytelników, że Cieślar to najpopularniejsze nazwisko w Wiśle i na tym szczycie odbywają się  coroczne spotkania Cieślarów. Zapewne niewielu z nich zmieści się na tak zwanej „beskidzkiej ławeczce”, którą zanstalowano na szycie 2 lata temu. Jest to jedna z 26 ławek ustawionych na różnych beskidzkich szczytach (już widzę cykl wypraw „śladami beskidzkich ławeczek”), ich autorem jest Jacek Graś z Bielska-Białej, a dekoracje nawiązują do tradycyjnych zdobień w regionie. Każda ławka jest inna, przypomina miejscowe legendy. I tu muszę się przyznać, że nie udało mi się znaleźć legendy, z która jest związany totem ławeczki na Cieślarze. 
 
widoki z Cieślara
 
beskidzka ławeczka z widokiem
 
Kto to?
 
Po solidnej porcji zachwytów nad widokami z Cieślara maszerujemy dziarsko ku miejscu, gdzie łączą się szlaki – czerwony, zielony i niebieski. Niebieskim zamierzamy zejść do Wisły Jawornik. Połączenie szlaków znajduje się w pobliżu wyciągu narciarskiego i schroniska Soszów. Widoki oczywiście podziwiamy.
 
pod wyciągiem 
 
schronisko Soszów
 
Szlak prowadzi ładną leśną drogą. Ma też miejsca, z których rozciąga się panorama. Miło przystanąć, złapać oddech i się zapatrzyć w dal.  
 

widoki z trasy

Najgorzej jest na ostatnim, prawie godzinnym odcinku przez Wisłę do stacji kolejowej. Cóż, asfalt, ruch uliczny, upał, czasem ławeczka. Tuż przy stacji zauważamy dwa obiekty – niewielki kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP i przeniesiony z polany Przysłop dziewiętnastowieczny pałacyk myśliwski Habsburgów. Spotkanie z tymi budynkami daje nadzieję na rychłe zakończenie wędrówki i powrót na kwaterę. 
 
kościół Wniebowzięcia NMP
 
pałacyk myśliwski Habsburgów
 

Wsiadamy do pociągu i kończymy majowe spotkania z Beskidem Śląskim. Inne trasy i ciekawostki majówki opiszę później.
 
Zdjęcia Edek i ja

2 komentarze: