Skoro na Czantorii nie udało nam się wypocząć,
postanowiliśmy następnego dnia zażyć relaksu na Równicy. Już na starcie było
rewelacyjnie – transport funkcjonował zgodnie z rozkładem jazdy, dotarliśmy więc
raniutko do Ustronia, gdzie nad Wisłą zaczęliśmy podejście czerwonym szlakiem
na Równicę.
W tej okolicy do Wisły wpada potok Gościradowiec, wzdłuż
którego wędrowaliśmy aż do źródła.
Przy szlaku pojawiały się co jakiś czas informacje o
nieczynnej chwilowo ścieżce prowadzącej do Źródła Żelazistego. Nie zaprzątałam
sobie nim głowy, skoro i tak niedostępne. Aż tu nagle niespodzianka –
drogowskaz do rzeczonego źródła. Takiej okazji nie można przegapić, idziemy
zgodnie ze wskazówką i natrafiamy na przyjemne źródełko, ładnie obudowane
kamieniem, wyposażone w solidną tablicę informującą o historii odkrycia w roku
1883 strumienia wody wypływającej z zawalonej sztolni, w której niegdyś
wydobywano rudę żelaza. Źródło obudowano, spopularyzowano jako atrakcję
uzdrowiska Ustroń. Podobno woda leczyła anemię, teraz wypływa jej niewiele, ale
i tak warto wybrać się na spacer do źródełka.
Źródło Żelaziste (obudowa wykonana w roku 1932 według projektu cieszyńskiego architekta Alfreda Wiedermana, informacja z tablicy przy źródle)
Dodatkową motywacją może być fakt, że powyżej źródła zaczyna
się zdecydowanie trudniejsze podejście
na Równicę.
Droga pnie się monotonnie w
górę, trudno znaleźć odcinki płajem, na odpoczynek trzeba się zatrzymywać w
trakcie podchodzenia. Na szczęście las w tej okolicy malowniczy, wzdłuż drogi w
efektownym leśnym kanionie płynie z góry Gościradowiec. Jest na czym zawiesić
oko podczas krótkiej przerwy na złapanie oddechu.
Poza tym szlak niezbyt popularny – wyprzedza nas tylko jedna
młoda turystka, która pnie się ku szczytowi lekko i szybko. Ech…
Odcinek w pobliżu szczytu naprawdę mocno stromy. Odpoczywam
co kilkanaście kroków, ale się nie poddaję.
Dłuższy postój mamy przy Kamieniu w miejscu, gdzie odbywały
się tajne spotkania modlitewne w okresie kontrreformacji. Kamień jest objęty
ochroną jako zabytek, a od lat 60. dwudziestego wieku odbywają się tam coroczne
nabożeństwa ewangelików. Więcej informacji o tym miejscu znajdziecie na stronie
Parafii Ewangelicko-Augsburskiej (tu link).
Warto też dodać, że nieco powyżej Kamienia znajduje się źródło strumienia Gościradowiec obudowane w
roku 1904. Jak podaje strona parafii, może to być związane z działalnością Wilhelma Scharberta, który wraz z
przyjaciółmi na nowo odkrył to miejsce i zadbał o to, by rozrzucone głazy
znalazły się w poszanowaniu tu, gdzie je teraz spotykamy.
Po męczącym podejściu sam szczyt sprawia wrażenie płaskiego
i wypoczynkowego. Gorzej, że wieje tam dosyć mocno.
Zupełnie nieoczekiwanie znajdujemy się tuż przy
niegdysiejszym schronisku, czyli pora zacząć schodzenie z Równicy. Oczywiście
trzeba zrobić tradycyjne (czwarte już) foto przy tablicy (pozostałe w tym wpisie),
a potem zasięgnąć języka w schronisku. Jego pracownik powiada, że jest tu nadal
schronisko, tyle że nie PTTK.
Czerwony szlak prowadzi na razie szosą, ale daje możliwość podziwiania widoków na południe.
Szczerze mówiąc, słaby ten szlak – co i rusz przecina szosę,
ba, nawet zmusza do przejścia nią. Ma na szczęście przyjemne leśne odcinki czasem
o dosyć trudnym kamienistym podłożu. Ja idę ostrożnie, a wyprzedzają mnie
biegacze, którzy z wdziękiem gazeli zbiegają z góry i nawet się nie potkną.
Przy schodzeniu z Równicy mijamy łąkę, z której rozciąga się
widok na Czantorię.
A dalej to już zejście do Ustronia, kolejne spotkanie z
Wisłą i po wycieczce.
Zdjęcia – Edek i ja
Piękna kraina i szczególne foty...
OdpowiedzUsuńTrzeba się trochę zmęczyć, ale wrażenie niezapomniane i chętnie się tu wraca.
UsuńSkoro ze źródełka niewiele wypływa żelazistej wody, która jest lecznicza, to wszystko się zgadza, bo jak na lekarstwo.
OdpowiedzUsuńWędrując spałem w schronisku na Równicy. Widoków na okolicę nie było przez zadrzewienie stoku. Dopiero jak się nieco oddalić, było na co popatrzeć w stronę Ustronia.
Pozdrawiam - Wiesiek
Masz racę co do wody. Poza tym spacer do źródełka też ma walory lecznicze. Spotkaliśmy tam kuracjuszkę zażywającą spokoju w ciszy wśród drzew nad strumieniem.
Z widokami na Równicy jest tak, jak napisałeś. Trzeba poszukać miejsca, z którego się rozciągają. Jak widać, da się je znaleźć.
Następna trasa, którą zrobiliśmy, miała zdecydowanie więcej rozległych widoków. Ale o tym w kolejnym wpisie.
Ania