piątek, 10 maja 2024

Z Ustronia do Ustronia, czyli wyruszamy na Równicę

Skoro na Czantorii nie udało nam się wypocząć, postanowiliśmy następnego dnia zażyć relaksu na Równicy. Już na starcie było rewelacyjnie – transport funkcjonował zgodnie z rozkładem jazdy, dotarliśmy więc raniutko do Ustronia, gdzie nad Wisłą zaczęliśmy podejście czerwonym szlakiem na Równicę.
 
niski poziom wody w Wiśle
 
W tej okolicy do Wisły wpada potok Gościradowiec, wzdłuż którego wędrowaliśmy aż do źródła. 
 
Gościradowiec
 
Przy szlaku pojawiały się co jakiś czas informacje o nieczynnej chwilowo ścieżce prowadzącej do Źródła Żelazistego. Nie zaprzątałam sobie nim głowy, skoro i tak niedostępne. Aż tu nagle niespodzianka – drogowskaz do rzeczonego źródła. Takiej okazji nie można przegapić, idziemy zgodnie ze wskazówką i natrafiamy na przyjemne źródełko, ładnie obudowane kamieniem, wyposażone w solidną tablicę informującą o historii odkrycia w roku 1883 strumienia wody wypływającej z zawalonej sztolni, w której niegdyś wydobywano rudę żelaza. Źródło obudowano, spopularyzowano jako atrakcję uzdrowiska Ustroń. Podobno woda leczyła anemię, teraz wypływa jej niewiele, ale i tak warto wybrać się na spacer do źródełka. 
 
Źródło Żelaziste (obudowa wykonana w roku 1932 według projektu cieszyńskiego architekta Alfreda Wiedermana, informacja z tablicy przy źródle)
 
Dodatkową motywacją może być fakt, że powyżej źródła zaczyna się zdecydowanie trudniejsze podejście na Równicę.  
 
łagodny początek podejścia
 
Droga pnie się monotonnie w górę, trudno znaleźć odcinki płajem, na odpoczynek trzeba się zatrzymywać w trakcie podchodzenia. Na szczęście las w tej okolicy malowniczy, wzdłuż drogi w efektownym leśnym kanionie płynie z góry Gościradowiec. Jest na czym zawiesić oko podczas krótkiej przerwy na złapanie oddechu.  
 
las na Równicy
 

Gościradowiec

Poza tym szlak niezbyt popularny – wyprzedza nas tylko jedna młoda turystka, która pnie się ku szczytowi lekko i szybko. Ech…
Odcinek w pobliżu szczytu naprawdę mocno stromy. Odpoczywam co kilkanaście kroków, ale się nie poddaję. 
 
za każdym razem jest nadzieja, że za chwilę będzie lepiej
 
Dłuższy postój mamy przy Kamieniu w miejscu, gdzie odbywały się tajne spotkania modlitewne w okresie kontrreformacji. Kamień jest objęty ochroną jako zabytek, a od lat 60. dwudziestego wieku odbywają się tam coroczne nabożeństwa ewangelików. Więcej informacji o tym miejscu znajdziecie na stronie Parafii Ewangelicko-Augsburskiej (tu link).
 

Kamień
 
Warto też dodać, że nieco powyżej Kamienia znajduje się  źródło strumienia Gościradowiec obudowane w roku 1904. Jak podaje strona parafii, może to być związane z działalnością  Wilhelma Scharberta, który wraz z przyjaciółmi na nowo odkrył to miejsce i zadbał o to, by rozrzucone głazy znalazły się w poszanowaniu tu, gdzie je teraz spotykamy.  
 
źródło Gościradowca
 
Po męczącym podejściu sam szczyt sprawia wrażenie płaskiego i wypoczynkowego. Gorzej, że wieje tam dosyć mocno.
 
widok z podejścia na szczyt
 
wypoczynkowy odcinek szlaku
 

Zupełnie nieoczekiwanie znajdujemy się tuż przy niegdysiejszym schronisku, czyli pora zacząć schodzenie z Równicy. Oczywiście trzeba zrobić tradycyjne (czwarte już) foto przy tablicy (pozostałe w tym wpisie), a potem zasięgnąć języka w schronisku. Jego pracownik powiada, że jest tu nadal schronisko, tyle że nie PTTK.

odnowione dawne schronisko

tradycji stało się zadość 
 
Czerwony szlak prowadzi na razie szosą, ale daje możliwość podziwiania widoków na południe.
 
jedni podchodzą z wysiłkiem, żeby zobaczyć ten widok, inni podjeżdżają autem - co kto lubi
 
Szczerze mówiąc, słaby ten szlak – co i rusz przecina szosę, ba, nawet zmusza do przejścia nią. Ma na szczęście przyjemne leśne odcinki czasem o dosyć trudnym kamienistym podłożu. Ja idę ostrożnie, a wyprzedzają mnie biegacze, którzy z wdziękiem gazeli zbiegają z góry i nawet się nie potkną. 
 


popularny (znów tłumy) odcinek szlaku czerwonego

Przy schodzeniu z Równicy mijamy łąkę, z której rozciąga się widok na Czantorię. 
 
masyw Czantorii
 
A dalej to już zejście do Ustronia, kolejne spotkanie z Wisłą i po wycieczce. 
 
Wisła na pożegnanie z Ustroniem i Równicą
 
Zdjęcia – Edek i ja

3 komentarze:

  1. Piękna kraina i szczególne foty...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba się trochę zmęczyć, ale wrażenie niezapomniane i chętnie się tu wraca.

      Usuń
  2. Skoro ze źródełka niewiele wypływa żelazistej wody, która jest lecznicza, to wszystko się zgadza, bo jak na lekarstwo.
    Wędrując spałem w schronisku na Równicy. Widoków na okolicę nie było przez zadrzewienie stoku. Dopiero jak się nieco oddalić, było na co popatrzeć w stronę Ustronia.

    Pozdrawiam - Wiesiek

    Masz racę co do wody. Poza tym spacer do źródełka też ma walory lecznicze. Spotkaliśmy tam kuracjuszkę zażywającą spokoju w ciszy wśród drzew nad strumieniem.
    Z widokami na Równicy jest tak, jak napisałeś. Trzeba poszukać miejsca, z którego się rozciągają. Jak widać, da się je znaleźć.
    Następna trasa, którą zrobiliśmy, miała zdecydowanie więcej rozległych widoków. Ale o tym w kolejnym wpisie.
    Ania

    OdpowiedzUsuń