Planowałam przyjemną i ambitną trasę za Kielcami, ale nagłe
pogorszenie pogody i niejasne prognozy na środę sprawiły, że wybrałam trasę
znaną i w pobliżu domu. Czasem za plecami słyszałam pomrukiwania, że całkiem niedawno
tędy szliśmy, ale cóż było robić – szliśmy dalej.
Wystartowaliśmy na wzgórzu Barbarka, skąd tym razem nie było
żadnych widoków. Całą okolicę spowiła mgła.
Niezrażeni tym niepowodzeniem wkraczamy na czarny szlak w
stronę Kamienia Michniowskiego. Robi się jakby jaśniej. Jest nadzieja na
poprawę pogody.
Na Kamieniu jeszcze brak słońca. Trochę sobie tam
spacerujemy, próbujemy zrobić kilka fotek. W sumie – nic szczególnego.
Postanawiamy nawet zajrzeć na szczyt Kamienia sfotografować oznaczającą go tablicę.
Jest jedna sprawa, która mnie nieco niepokoi. To niebieskie
plansze z oznakowaniem trasy XX Suchedniowskiego Rajdu Rowerowego. Trasa
wiedzie ścieżkami szlaku, ale w pewnym momencie szlak skręca w prawo, a trasa
rajdu w lewo. Dałam się podpuścić Jackowi i zarządziłam opuszczenie szlaku.
Świetna decyzja. Szliśmy ładną leśną drogą, wyjeżdżoną przez liczne rowery, ale
bez błota. Spotykaliśmy co jakiś czas ciekawe obiekty do podziwiania i
fotografowania.
Po zejściu z grzbietu Kamienia obie trasy znów się spotkały.
Na krótko. Przy kolejnym rozejściu podążyliśmy trasą rajdu, która prowadziła
przez ładny niezbyt głęboki wąwozik.
Obie trasy szły wspólnie nasypem dawnej kolejki. Kiedy znów
się rozeszły, zrezygnowałam z towarzystwa nowej znajomej i poszliśmy szlakiem
niebieskim w kierunku źródła Burzący Stok.
Tu odrobina buszowania w okolicy źródła – ślady bobrów
znikają. Chyba i one opuściły te tereny.
Miejsce zachęca do odpoczynku. Zrobiliśmy więc popas
śniadaniowy.
A dalej to już bita droga w stronę leśniczówki Opal i dalej
do Suchedniowa.
Ten szlak taki już często odwiedzany, że nawet się nikomu
nie chciało aparatu wyciągać. No to i relacji fotograficznej nie ma.
Wycieczkę zakończyliśmy na przystanku busa w Suchedniowie.
Czekaliśmy może z 5 minut. I po wycieczce.
Zdjęcia – Edek i ja
Zwykle szło się przez kopulak do domu... byłem kilka dni temu.
OdpowiedzUsuńKopulak to już nie to, co dawniej. A i my wolimy krótsze trasy. Kolanka wołają o odpoczynek.
UsuńPolecam kijki turystyczne (te mocniejsze, zakończone ostrą końcówką, a nie do nordic walking, dzięki czemu część pracy wykonują ramiona, odciążając kolana i biodra). Właśnie w Świętokrzyskim ich użyłem pierwszy raz i nie dość, że idzie się szybciej, to kolana w ogóle nie odczuwały codziennych wycieczek.
UsuńZ kijkami to jest tak - one wymagają użycia dwóch rąk. Jest jeszcze potrzebna jedna ręka do trzymania mapy, druga do aparatu fotograficznego, a czasem jeszcze by się trzecia przydała, żeby sprawdzić w telefonie nawigację. W tej konkurencji kijki przegrywają, chociaż mam parę bardzo dobrych, trekkingowych, ale leżakują w szafie, niestety. Trzeba będzie chyba jednak je odkurzyć.
UsuńA to prawda, rąk brakuje w tym momencie. Szczególnie przy sprawdzaniu mapy/nawigacji.
UsuńOstatnia środa z 11 września? To niewiele brakowało, abyśmy się spotkali na szlaku. My zrobiliśmy pętelkę z Suchedniowa przez Burzący Stok (malownicze miejsce), ale z pominięciem Kamienia Michniowskiego (byśmy się nie wyrobili czasowo) i w przeciwnym kierunku (najpierw Opal), gdzie za Burzącym Stokiem poszliśmy w las (na mapach widnieje jako Bukowiec), aby ciągle nie iść drogą leśną.
OdpowiedzUsuń"To niebieskie plansze z oznakowaniem trasy XX Suchedniowskiego Rajdu Rowerowego."
Zastanawiam sie, czy to nie te co biegły aż do Siekierna.
1,5 tygodnia w tych okolicach i ciągle niedosyt, ale za rok wypadałoby poznać inne miejsca w Polsce. :-)
PS. W ogóle skoro jesteś z tych okolic, to trafiłem na ciekawą kapliczkę:
51.03598 20.86255
(51°02.159′ N, 20°51.753′ E)
Blisko niebieskiego szlaku na granicy parku krajobrazowego.
Zaraz, zaraz. A czy szliście z pieskiem? Bo dwoje turystów z pieskiem spotkaliśmy na szlaku przy wyjściu od Burzącego Stoku.
UsuńNiebieskie plansze były na całej trasie rajdu, a oni tam mieli długie trasy i na pewno biegły dalej niż nasza skromna wyprawa.
Sprawdziłam pozycję kapliczki i myślę, że możemy jej nie znać, bo tą ścieżką raczej nie chadzamy. Zapamiętam na kolejną wycieczkę w te okolice.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńTo musiały być inne osoby, bo tego dnia poza rowerzystami na trasie biegnącej przez Opal nikogo nie spotkaliśmy (+ jedna osoba przy Burzącym Stoku).
UsuńA kapliczka jest oryginalna (szczególnie jej wyposażenie).
Cóż, faktycznie szkoda. Pozostaje nam internetowa znajomość. :)
Usuń