czwartek, 12 września 2024

Spokojny spacer w Lasach Suchedniowskich

Planowałam przyjemną i ambitną trasę za Kielcami, ale nagłe pogorszenie pogody i niejasne prognozy na środę sprawiły, że wybrałam trasę znaną i w pobliżu domu. Czasem za plecami słyszałam pomrukiwania, że całkiem niedawno tędy szliśmy, ale cóż było robić – szliśmy dalej.
Wystartowaliśmy na wzgórzu Barbarka, skąd tym razem nie było żadnych widoków. Całą okolicę spowiła mgła.
 
znikający pejzaż
 
Niezrażeni tym niepowodzeniem wkraczamy na czarny szlak w stronę Kamienia Michniowskiego. Robi się jakby jaśniej. Jest nadzieja na poprawę pogody.
 
na czarnym szlaku
 
jesienna pajęczyna
 

Na Kamieniu jeszcze brak słońca. Trochę sobie tam spacerujemy, próbujemy zrobić kilka fotek. W sumie – nic szczególnego.
 

skałki na Kamieniu Michniowskim
 
Cóż tam wypatrzyli?
 
Ano to...

Postanawiamy nawet zajrzeć na szczyt Kamienia  sfotografować oznaczającą go tablicę. 
 
 
Jest jedna sprawa, która mnie nieco niepokoi. To niebieskie plansze z oznakowaniem trasy XX Suchedniowskiego Rajdu Rowerowego. Trasa wiedzie ścieżkami szlaku, ale w pewnym momencie szlak skręca w prawo, a trasa rajdu w lewo. Dałam się podpuścić Jackowi i zarządziłam opuszczenie szlaku. Świetna decyzja. Szliśmy ładną leśną drogą, wyjeżdżoną przez liczne rowery, ale bez błota. Spotykaliśmy co jakiś czas ciekawe obiekty do podziwiania i fotografowania.
 
pień buka
 


życie na obumarłych pniach

Po zejściu z grzbietu Kamienia obie trasy znów się spotkały. Na krótko. Przy kolejnym rozejściu podążyliśmy trasą rajdu, która prowadziła przez ładny niezbyt głęboki wąwozik.
 
 

Obie trasy szły wspólnie nasypem dawnej kolejki. Kiedy znów się rozeszły, zrezygnowałam z towarzystwa nowej znajomej i poszliśmy szlakiem niebieskim w kierunku źródła Burzący Stok.
 
leśna droga 
 
źródło Burzący Stok
 
tak ono bije

Tu odrobina buszowania w okolicy źródła – ślady bobrów znikają. Chyba i one opuściły te tereny.
 
dawne królestwo bobrów
 
Miejsce zachęca do odpoczynku. Zrobiliśmy więc popas śniadaniowy. 
 
 
A dalej to już bita droga w stronę leśniczówki Opal i dalej do Suchedniowa.
 
 
Ten szlak taki już często odwiedzany, że nawet się nikomu nie chciało aparatu wyciągać. No to i relacji fotograficznej nie ma.
Wycieczkę zakończyliśmy na przystanku busa w Suchedniowie. Czekaliśmy może z 5 minut. I po wycieczce.
 
Zdjęcia – Edek i ja

10 komentarzy:

  1. Zwykle szło się przez kopulak do domu... byłem kilka dni temu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kopulak to już nie to, co dawniej. A i my wolimy krótsze trasy. Kolanka wołają o odpoczynek.

      Usuń
    2. Polecam kijki turystyczne (te mocniejsze, zakończone ostrą końcówką, a nie do nordic walking, dzięki czemu część pracy wykonują ramiona, odciążając kolana i biodra). Właśnie w Świętokrzyskim ich użyłem pierwszy raz i nie dość, że idzie się szybciej, to kolana w ogóle nie odczuwały codziennych wycieczek.

      Usuń
    3. Z kijkami to jest tak - one wymagają użycia dwóch rąk. Jest jeszcze potrzebna jedna ręka do trzymania mapy, druga do aparatu fotograficznego, a czasem jeszcze by się trzecia przydała, żeby sprawdzić w telefonie nawigację. W tej konkurencji kijki przegrywają, chociaż mam parę bardzo dobrych, trekkingowych, ale leżakują w szafie, niestety. Trzeba będzie chyba jednak je odkurzyć.

      Usuń
    4. A to prawda, rąk brakuje w tym momencie. Szczególnie przy sprawdzaniu mapy/nawigacji.

      Usuń
  2. Ostatnia środa z 11 września? To niewiele brakowało, abyśmy się spotkali na szlaku. My zrobiliśmy pętelkę z Suchedniowa przez Burzący Stok (malownicze miejsce), ale z pominięciem Kamienia Michniowskiego (byśmy się nie wyrobili czasowo) i w przeciwnym kierunku (najpierw Opal), gdzie za Burzącym Stokiem poszliśmy w las (na mapach widnieje jako Bukowiec), aby ciągle nie iść drogą leśną.

    "To niebieskie plansze z oznakowaniem trasy XX Suchedniowskiego Rajdu Rowerowego."

    Zastanawiam sie, czy to nie te co biegły aż do Siekierna.

    1,5 tygodnia w tych okolicach i ciągle niedosyt, ale za rok wypadałoby poznać inne miejsca w Polsce. :-)

    PS. W ogóle skoro jesteś z tych okolic, to trafiłem na ciekawą kapliczkę:
    51.03598 20.86255
    (51°02.159′ N, 20°51.753′ E)

    Blisko niebieskiego szlaku na granicy parku krajobrazowego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz, zaraz. A czy szliście z pieskiem? Bo dwoje turystów z pieskiem spotkaliśmy na szlaku przy wyjściu od Burzącego Stoku.
      Niebieskie plansze były na całej trasie rajdu, a oni tam mieli długie trasy i na pewno biegły dalej niż nasza skromna wyprawa.
      Sprawdziłam pozycję kapliczki i myślę, że możemy jej nie znać, bo tą ścieżką raczej nie chadzamy. Zapamiętam na kolejną wycieczkę w te okolice.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
    3. To musiały być inne osoby, bo tego dnia poza rowerzystami na trasie biegnącej przez Opal nikogo nie spotkaliśmy (+ jedna osoba przy Burzącym Stoku).

      A kapliczka jest oryginalna (szczególnie jej wyposażenie).

      Usuń
    4. Cóż, faktycznie szkoda. Pozostaje nam internetowa znajomość. :)

      Usuń