poniedziałek, 9 września 2024

Wrzos między latem a jesienią

Koniec lata zwiastuje kwitnący wrzos. Trzeba przyznać, że już raczej przekwitł, takie upalne i suche lato mamy w tym roku. Na upalną wrześniową niedzielę wybrałam inny Wrzos – wieś w gminie Przytyk. Ma ona wielowiekową historię jako wieś szlachecka. Gdzie najłatwiej spotkać ślady tej przeszłości? W kościele i na cmentarzu, rzecz jasna.  
 
rozeta frontonu kościoła
 
We Wrzosie znajduje się najstarszy zabytek gminy Przytyk – kościół pod wezwaniem św. Wawrzyńca, zbudowany w roku 1420 w stylu gotyckim jako budowla ceglana. Jeśli podejść do kościoła, można zauważyć stare cegły jego ścian. Zdecydowanie nie wszystkich, bo świątynia była rozbudowywana na początku dwudziestego wieku, a potem odbudowywana po zniszczeniach z czasów 1 wojny światowej. Trudno więc uwierzyć w jej sędziwy wiek, ale skoro oficjalnie się do niego przyznaje, nie polemizujmy. 
 

Piękne sklepienie nawy głównej i ołtarze kojarzą się z neogotykiem. 
 
 
W ołtarzu głównym umieszczono namalowany przez  Rafała Hadziewicza obraz przedstawiający męczeństwo świętego Wawrzyńca. 
 

Najstarszym obiektem w kościele jest gotycka kropielnica, pierwotnie chrzcielnica, z herbami szlacheckimi. Wśród nich warto zauważyć herb „jeleń”, którym pieczętował się ród fundatorów kościoła – Potkańskich. 
 


Ważne rody szlacheckie upamiętniają tablice epitafijne na ścianach kościoła. 
 
jedna z tablic

Są też i tablice poświęcone zasłużonym kapłanom.
Przy ambonie umieszczono tablicę upamiętniającą wieloletniego proboszcza, księdza Antoniego Ambrożewicza. Wsławił się on nie tylko działalnością duszpasterską. Był bardzo zaangażowany w działalność patriotyczną,  wspierał oddziały powstańcze w czasie powstania styczniowego.
 
 
tablica oraz nagrobek kapłana na tutejszym cmentarzu

Przy wejściu do kościoła umieszczono niedawno tablicę upamiętniającą księdza Władysława Paciaka, która dokładnie opisuje jego zasługi. 
 
ksiądz Paciak jest pochowany na cmentarzu we Wrzosie, ale nie udało nam się odnaleźć jego grobu
 
Dodam, że w kaplicy Ukrzyżowania znajduje się obraz "Zdjęcie z Krzyża" namalowany przez księdza Paciaka. 
 
 
Najnowszą dumą parafian są piękne witraże, zainstalowane w latach 2021 – 23. Zaprojektowała je i wykonała Marta Wdowska-Palus.  
 
witraż "Ukoronowanie Maryi"
 
Mnie zaś urzekł niewielki obrazek przedstawiający MB Różańcową mieszczony w ołtarzu drugiej kaplicy kościelnej. Okazuje się, że był on zabierany przez okoliczne rycerstwo na wyprawy wojenne. O, gdybyż umiał przemówić…  To by dopiero były historie!
 

Na cmentarzu parafialnym zatrzymujemy się przy płycie nagrobnej dziedziczki Wrzosu, Franciszki z Chruszczów Rudzkiej. Czyż nie wzruszająca inskrypcja?
 

W ostrym świetle słońca udało nam się wypatrzyć dwa pomniki powstańców styczniowych poległych w bitwie pod Wirem 23 sierpnia 1863 r. Zginęło wtedy 27 Polaków.
 
pomnik, na który przeniesiono głaz z pola bitwy pod Wirem
 
ten pomnik znajduje się prawie na końcu cmentarza i wygląda na zapomniany
 
Jest jeszcze jedna pamiątka powstania styczniowego. Na budynku przy kościele zauważamy mural „Ranny powstaniec” namalowany na podstawie obrazu Stanisława Witkiewicza pod tym samym tytułem. Autorami muralu są Łukasz Rudecki i Paweł Witkowski. 
 
 
Jeszcze pożegnalne spojrzenie na kościół i kierujemy się leśną szosą na wschód.
 

W lesie wypatrzyłam ładną drogę, która zaprowadziła nas na północny brzeg najnowszego obiektu w gminie Przytyk – zalewu Jagodno, który powstał w roku 2015 na rzece Wiązownicy. Bardzo to przyjemny akwen – rozległy, z urozmaiconą linią brzegową porośniętą lasem. 
 


Okalające go piaszczyste drogi dostępne nie tylko dla pieszych, ale i dla aut. Tego dnia było ich niezwykle dużo, bo akurat na zalewie odbywały się zawody wędkarskie. Czasem czuliśmy się jak intruzi mącący ciszę i skupienie wędkarzy. 
 
nasi nad zalewem
 
rybka tylko zapozwała i zaraz wraca do wody, bo zalew Jagodno ma zakaz zabierania złowionych ryb
 
stanowisko jednego z wędkarzy
 

Przeszliśmy na drugi brzeg przez tamę. 
 


Na południowym brzegu zalewu jakby ciekawej. A to wyspa, a to dorodne drzewa na cyplu.
 
widok na sztuczną wyspę
 

w oddali jedyny łabędź na zalewie

Jest też niewielkie rozlewisko obok zalewu. Teraz mocno zarośnięte szuwarami, ale wiosną może wyglądać atrakcyjnie.
 
rozlewisko
 
leśna alejka w jego pobliżu
 

No i spotkaliśmy biegacza, który zburzył cały mój plan wycieczki doradzając przejście przez Wiązownicę po chybotliwej kładce. Zanim sobie przypomniałam, że miałam zaplanowane podejście brzegiem rzeki do solidnej kładki przy młynie, już byłam na środku rzeki. Deski pode mną chwiejne, śmierć w oczach i już nie ma mowy o odwrocie. 
 
końcowy odcinek zalewu 
 
kładka nad wodą (kolega Ed pocieszał, że nie jest głęboko)
 

Okazało się, że doszliśmy w ten sposób do naszej pierwszej drogi, nią wróciliśmy do szosy i pomaszerowali w kierunku młyna. Ten okazał się obiektem prywatnym z zakazem wstępu. Na szczęście właściciel był na miejscu i w drodze wyjątku zezwolił nam podejść do młyna i zrobić kilka zdjęć. Zaś co do kładki, to ta rzeczywiście solidna. 
 

nieczynny młyn gospodarczy na Wiązownicy

Wracamy na punkt startu i pora do domu. A tu nawigacja kieruje nas na drogę do Konar. To znaczy, że trafiliśmy nad Zalew Domaniowski i do parku przy Pałacu Domaniowskim. 
 

Minęło już 7 lat od naszej poprzedniej bytności (tu link do relacji). Widać, że pałac cieszy się teraz dużym powodzeniem, w jego otoczeniu powstało sporo nowych obiektów. Na gości czeka mnóstwo atrakcji. Warto było go znów odwiedzić.
 
ślizgacz na zalewie
 

jest w czym wybierać
 
pałac zaprasza
 
I to już zdecydowanie koniec wycieczki i relacji.
 
mapka fragmentu trasy nad zalewem
 
Zdjęcia – Edek i ja

2 komentarze:

  1. Fajna pętelka... w nieznane mi tereny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My się też tam nie zapuszczaliśmy, bo nie było czym dojechać. Dzięki koleżance mogliśmy szybko i sprawnie dotrzeć na miejsce. Te okolice skrywają wiele ciekawostek. Wystarczy poszukać.

      Usuń