Mamy kilka takich tras na zimę – są
to wygodne leśne drogi, po których przejeżdżają leśnicy i nawet w długie
śnieżne zimy można tamtędy spokojnie przejść. Jedną z nich jest droga z
Mroczkowa do Ciechostowic prowadząca przez rezerwat modrzewi.
Tę właśnie drogę wybrałam na
dzisiaj, a to z powodu skutków intensywnych opadów deszczu w ostatnich dniach,
które spowodowały podmokniecie wielu wiosennych szlaków.
I nie zawiodła mnie ta nasza stara znajoma. Droga była piękna, nawet świeżo utwardzona drobnym żwirkiem, jak to my mawiamy – pieszostrada. Las lśniący świeżą wiosenną zielenią, potężne pnie modrzewi w rezerwacie, śliczne malutkie kapliczki na drzewach. A wszystko to spowite poranną mgłą, co uznałyśmy z Basią za doskonały zabieg nawilżający dla naszej cery. Panowie też nie narzekali, wszyscy raźnym krokiem wędrowali przez las.
Muszę przyznać, że tempo mieliśmy niezłe, przejście 18 kilometrów zajęło nam (z postojami) ok. 4,5 godziny.
I nie zawiodła mnie ta nasza stara znajoma. Droga była piękna, nawet świeżo utwardzona drobnym żwirkiem, jak to my mawiamy – pieszostrada. Las lśniący świeżą wiosenną zielenią, potężne pnie modrzewi w rezerwacie, śliczne malutkie kapliczki na drzewach. A wszystko to spowite poranną mgłą, co uznałyśmy z Basią za doskonały zabieg nawilżający dla naszej cery. Panowie też nie narzekali, wszyscy raźnym krokiem wędrowali przez las.
Muszę przyznać, że tempo mieliśmy niezłe, przejście 18 kilometrów zajęło nam (z postojami) ok. 4,5 godziny.
drzewa w braterskim uścisku
młode odrosty na jodełkach
Z Ciechostowic maszerowaliśmy
przecudnej urody chodnikiem wyłożonym kostką aż do Łazów, gdzie znów
skręciliśmy do lasu. Tu droga prowadząca na Bernatkę była już bardziej
urozmaicona, bo zdarzały się na niej kałuże, a jej brzegiem płynęły rwące strumyki. A ostatni odcinek przed wejściem do miasta
zrobiliśmy sobie taki prawdziwie turystyczny – ścieżką w lesie. I tu mieliśmy
sporo radości wędrowca w postaci solidnego błota i kałuż, ale wszystko w
umiarkowanych ilościach.
w wiosennym lesie
nadrzewne kapliczki
stare drzewo powoli obraca się w próchno
tak wyglądało jeszcze ponad rok temu
Nie cały czas się szło. Czasem zatrzymywaliśmy się –
a to przy pomniku, a to na kilka zdjęć, a to na spotkanie z nieznajomymi, a to na jedzonko. Dobrze tak sobie posłuchać opowieści kolegi o partyzanckiej bitwie, zamienić kilka słów z przypadkowo spotkanymi na trasie rowerzystami czy piechurami.
pomnik upamiętniający poległych w 1943 roku partyzantów ze zgrupowania "Robota"
nadrzewny "monitoring" ogródków działkowych
Ot i cała nasza niedzielna wędrówka
– niewielki spacerek w ładnym lesie, nic specjalnego, ale przynajmniej nie
siedzieliśmy w domu, co też ma spore znaczenie. Grunt to nie gnuśnieć.
PS. Dodaję link do naszych wspomnień z przejścia tej trasy rzeczywiście zimą ubiegłego roku. Możecie zobaczyć, jak ta trasa wygląda pokryta śniegiem.
Zdjęcia: Edek i ja
Fajna trasa,piękna zieleń i pewnie atmosfera też... :)
OdpowiedzUsuńTak, jak byś tam był, a szkoda, że nie mogłeś się wybrać.
Usuń