I
to bardzo zimno. Do tego wietrznie. Wiatr od wschodu.
Krótko
mówiąc – słaba perspektywa wycieczkowa.
Mimo
wszystko wyruszyliśmy na środową trasę, która okazała się inna niż wstępnie
planowana, ale w ogóle była. I to jest ważne.
Bus dostarczył nas do wsi Kopcie, skąd pomaszerowaliśmy na spotkanie wiatru
czerwonym szlakiem (nazywają go „piekielny”, no, jeśli w piekle wieje, to czemu
nie?).
Przy
szlaku rosną potężne dęby, które co jakiś czas odwiedzamy. Niedługo będzie to
prawie niemożliwe. Już teraz bobry przygotowały na rzeczce solidne rozlewisko. Pokonywaliśmy je po śliskich pniach, które jakaś litościwa dusza ułożyła nad wodą.
Dalekie to od luksusu. Ciekawe, kiedy wykonawcy owego szlaku zadbają o
przyzwoity mostek.
pomnikowy trzystuletni Dąb na Stawidłach (albo na Stawiskach)
niełatwa przeprawa
Tym
razem nam się udało – nikt nie wpadł, ale bez pomocy kolegów ja bym na pewno
nie przeszła.
Dęby, jak zwykle, robią wrażenie swoim dostojeństwem. Oczywiście
znów je liczymy i znów mamy inny wynik niż poprzednio. Tym razem doszliśmy do
dziewięciu.
Problemu
by nie było, gdyby na przygotowanej obok nich tablicy pojawiła się jakakolwiek
informacja. Już na to nie liczę, tyle tych pustych tablic na tym szlaku
widziałam, że naprawdę zaczynam je podziwiać – dużo drewna na nie poszło. I
pożytku żadnego.
dęby na polance
nigdzie nie ma takich uroczych kapliczek jak na tym dębie
Idziemy
dalej szlakiem, zaliczamy małe „grzybobranie”, robimy sobie postój na
specjalnie do tego celu przygotowanym miejscu. Nic szczególnego.
na szlaku
"ostatni Mohikanin" jesiennego wysypu
dzieżka pomarańczowa
miejsce do wypoczynku (tym razem skorzystaliśmy)
Nagle
Janek wpada na pomysł złożenia wizyty naszemu dobremu znajomemu w okolicy. To
pomnik przyrody – klon jawor. Rośnie sobie cicho w lesie w pobliżu leśniczówki
Świnia Góra. Dawno go nie odwiedzaliśmy, więc przyszło nam trochę poszukać, ale
niezawodny kolega Ed doprowadził nas na miejsce spotkania. To podobno ok. 200
metrów od leśniczówki na północny zachód, dla mniej zaawansowanych punkt
orientacyjny – paśnik w pobliżu.
pomnik przyrody - klon jawor o podwójnym pniu
pobliski paśnik (widoczny z drogi)
Skoro
mowa o leśniczówce – w pobliżu zauważamy nowy pomnik. Poświęcono go profesorowi
Eugeniuszowi Bernadzkiemu, który zasłużył się miedzy innymi w hodowli
drzewostanów jodłowych.
pomnik profesora Bernadzkiego odsłonięty wiosną tego roku
Szlak
doprowadza nas do rezerwatu Świnia Góra. Delikatnie zaglądamy za płot. Nic nie
ruszamy. Robi się kilka zdjęć i w nogi, bo zimno.
w rezerwacie Świnia Góra
Lekko
się rozgrzewamy maszerując, a kiedy szlak sprowadza nas na leśne ścieżki, to
nawet mamy trochę gimnastyki. Ale nie
można narzekać, błota nie ma dużo.
Na
skraju rezerwatu leśnego Dalejów robimy przerwę na posiłek, a potem już
przygotowujemy się do opuszczenia szlaku czerwonego, idziemy kawałek czarnym,
dalej już prostą drogą bez szlaku.
Przy
okazji zaglądamy do leśnego źródełka, które teraz bardo ładnie bije i
odwiedzamy symboliczną mogiłę harcerza-partyzanta Władysława „Oseta”
Wasilewskiego.
mogiła "Oseta" Wasilewskiego
leśne źródełko
a źródło wciąż bije
Potem to już tylko walka z zimnym wiatrem i spokojne pokonywanie kilometrów w
nadziei na autobus, z którym spotkamy się na skraju miasta.
Udało
się – na autobus czekaliśmy ok. 5 minut, a licznik wskazał, że przeszliśmy 18,5
kilometra.
Zdjęcia – Edek, Janek
i ja
W rezerwacie Świnia Góra brak ręki ministra... a robactwo się rozmnaża i atakuje.Fajne foty.
OdpowiedzUsuńI całe szczęście. Niech sobie żyjątka mają używanie.
UsuńAle fajna trasa. Ale powiedzmy sobie szczerze "niespodziewanie chłodno" to się moze robic w sierpniu, we wrześniu już mniej niespodziewanie a w listopadzie to najwyzej niespodziewane ocieplenie ;)
OdpowiedzUsuńDrogi makro, tu nie o chłodno chodzi, a o autentyczne przenikające zimno plus wiatr. Nikt się tego nie spodziewał i ludność się pojawiła na wycieczce w cienkich wdziankach. Na szczęście nikt się nie przeziębił. :)
UsuńA trasa - świetna. Masz rację.