I to w bliskiej odległości. Bez zmęczenia. Spokojnie. A
wszystko zapakowane w lasy pachnące świeżą zielenią i czeremchami, z
akompaniamentem śpiewu leśnego ptactwa. Czego chcieć więcej? Po cichu miałam nadzieję
na godowe kumkanie żab, ale chyba się spóźniliśmy.
Najpierw kierujemy się do rezerwatu Gagaty Sołtykowskie.
Bywaliśmy tam już kilkakrotnie, ale teraz liczyłam na żaby… No i przeliczyłam
się. Prawdopodobnie sezon godowy już się skończył. Ale jeszcze bardziej
prawdopodobne jest to, że w rezerwacie żab nie ma. W tym roku jest tam
wyjątkowo sucho. Na dnie dawnego wyrobiska kopalni glinki ceramicznej ledwie
trochę wody i wysychającego błota.
Tropy dinozaurów nadal osłonięte wiatą, opisane na tablicy i
widoczne. No, może nieco słabiej. Ale są! Warto je znów obejrzeć, choć teraz
wyglądają nieco blado w porównaniu z tropami odkrytymi w okolicy Borkowic.
Wyrobisko dawnej kopalni kusi możliwością podejścia pod górę i
spojrzenia na świat z lotu ptaka. Odbywa się więc mozolna wspinaczka, chociaż
można jej sobie oszczędzić i podejść na górę przyjemną ścieżką
przez las.
I tym razem nie znaleźliśmy ani jednego gagatu, ale i tak
spędziliśmy przyjemnie czas w rezerwacie.
Później zaś wyruszyliśmy śladem wydobywanej tu glinki
ceramicznej w kierunku cegielni w Sołtykowie, gdzie była wypalana. Najstarsza,
choć nie wiem czemu nie zabytkowa, część cegielni jest opatrzona datą założenia
– 1916 i inicjałami właściciela Stefana Wielowiejskiego. W pewnym oddaleniu znajduje
się nowa hala z roku 1974. Tę postanowiliśmy obejrzeć, jak już i ona nabierze
stuletniej patyny czasu.
Stara cegielnia zachwyca urodą architektury, ozdobnych
otworów okiennych, portali czy drobnych, niby zbędnych, a jednak ładnych
elementów.
Spacer utrudniają zarastające wszystko chaszcze. Czasem
trudno się przebić przez nie, ale latem będzie jeszcze trudniej, kiedy zieleń w
pełni się rozrośnie.
Widać, że niektóre ściany już się pochyliły a nawet upadają.
Z dawnego taśmociągu pozostała jedynie całkiem efektowna podstawa.
A szczyty kominów sprawiają z daleka wrażenie
nieco wyszczerbionych. W wietrzny dzień lepiej tu nie podchodzić.
Z Sołtykowa wybieramy się nad Kamienną. Idziemy trochę
czerwonym szlakiem, ale głownie innymi drogami.
Ze szlakiem spotykamy się nad samą rzeką. Tym razem można ją
bez trudu przekroczyć po starej metalowej kładce. Bobry przeniosły się nieco
dalej i utworzyły rozlewisko przy tamie w górze rzeki. Miejsce nad wodą
przyjemne, zachęca do odpoczynku. Robimy tu postój.
A potem pora wracać do auta, ale jeszcze może nie do domu.
Wcześnie jest, a i do domu blisko.
Grupa daje się namówić na krótki spacer nad
Kamienną w Gilowie.
Zaglądamy w okolice motorowni pozostałej po dawnym młynie.
Podziwiamy
szum wody na dwóch progach, dzięki którym powyżej tworzy się zalew (a może to tylko większe rozlewisko).
Potem spacerujemy nad zalewem, obserwujemy rośliny i wodę.
Nie ma jej w tym roku dużo, ale i tak jest przyjemnie.
I tak to spędziliśmy niedzielne przedpołudnie. Dodam, że
miejsca nie były nadmiernie oblegane. Ot, para turystów, jeden spacerowicz z psem
i jeden wędkarz. Wniosek – te miejsca są idealne na wypoczynek z dala od ludzi
i zgiełku.
Zdjęcia – Edek, Janek
i ja
Ale atrakcji dla mnie!!!
OdpowiedzUsuńI wszystko prawie jedno obok drugiego. :)
Usuń