Przeglądam zdjęcia zrobione w skansenie w Tokarni. Dużo ich
jest. Za dużo. Trudno coś wybrać.
A może za mało, bo nie można pokazać urody wiejskich zagród w różnych porach roku. Na zdjęciach króluje słoneczna wiosna.
A i opisać niełatwo – bo czy koniecznie chcemy wiedzieć,
która chałupa sumikowo-łątkowa, która o konstrukcji węgłowej, a która węgłowana
na jaskółczy ogon?
Zapomnijmy o tym i popatrzmy na świętokrzyskie chałupy ot
tak, po prostu. Z przyjemnością, spokojnie. Wyobraźmy sobie letnie popołudnie
na przyzbie i pogaduszki z sąsiadami.
No i opłotki… Ach, te płoty plecione z wikliny. Te żerdki
cieniutkie z patyków. I dobrze znane tradycyjne wiejskie kwiaty i krzewy pod
oknami.
Gdzieś tam zwierzyna się kręci. Nakarmić trzeba. Napoić. Na
pastwisko wyprowadzić. Przyprowadzić.
Owce ostrzyc. Gęsi oskubać.
Życie na wsi to nie tylko dom z ogródkiem. To cała zagroda.
A w niej stodoła, obórka, chlewik, kurnik, spichlerzyk, wiata. Tyle zabudowań,
ile gospodarzowi potrzeba i na ile go stać.
Najwięcej problemów na wsi jest z wodą. Nierzadko z jej
brakiem. Po wodę często trzeba chodzić do rzeki lub leśnego źródełka. Czasem
różdżkarz wskaże, gdzie wybić studnię i będzie można z niej czerpać wodę przy
pomocy żurawia.
Czasem w zamożniejszej wsi powstanie gromadzka studnia,
która pozwoli na wydobywanie wody z dużej głębokości.
Koniecznie trzeba zadbać o konie, które ciężko pracują w gospodarstwie. Dlatego też kowal to ważna persona, a przed kuźnią często ustawiają się kolejki gospodarzy z końmi do podkucia.
Czasem w ogrodzie gospodarz urządzi pasiekę. Wystawi ule.
Pszczołom zapewni opiekę i dokarmianie w sezonie, gdy nie ma gdzie zbierać
pyłku.
Inny zajmie się wyplataniem koszy z wikliny. Przeznaczy na
to długie zimowe wieczory.
W tym czasie gospodyni zasiądzie przy kołowrotku albo
krosnach, uprzędzie wełnę, utka barwne chodniczki. Pójdzie też do sąsiadek i zajmie się darciem pierza na wiano dla córek. Następnym razem one wpadną do niej i a to poplotkują, a to pośpiewają.
Zajrzyjmy na chwilkę do jednej czy drugiej izby. Podobne do siebie. Ale gościom chcą się pokazać z możliwie najlepszej strony.
Nie będziemy zaglądać gospodyni w gary, ale rzucić okiem na to, w czym się gotowało strawę lub jadało, możemy.
Dzieci można będzie wysłać do wiejskiej szkółki. Ale nie na
osiem lat. O, nie. Dwie, trzy klasy wystarczą. A i to głównie poza sezonem prac
polowych, bo wtedy każda para rąk jest niezbędna.
Ze wsi do kościoła zwykle daleko. Ludzie modlą się w niewielkich
kapliczkach. Albo stawiają kapliczki, krzyże czy figury świętych we wsi.
I tak to spokojnie, zgodnie z rytmem pór roku biegnie
wiejski żywot. Czy zawsze wesoły? Pewnie nie, ale we wspomnieniach i tak
najdłużej zachowują się te radosne momenty.
*J. Kochanowski „Pieśń świętojańska o Sobótce”
Zdjęcia – Edek i ja
Jednym z wiejskich zajęć, było również garncarstwo ze względu na dostępność gliny.
OdpowiedzUsuńMam takie wyroby w postaci wazonów, talerzy, dzbanków, figurek.
Znanymi miejscowościami dla mnie, gdzie dokonywałem zakupów to Rędocin, Iłża i Denków k/Ostrowca.
Pozdrawiam: Wiesiek
Garncarstwo w Tokarni przegapiliśmy. Będzie na kolejną wycieczkę.
Ania
Sielsko...
OdpowiedzUsuńOwszem. :)
Usuń