O tej porze roku najbardziej intensywnie pachną rośliny
porastające wapienne podłoże. Dlatego mam słabość do wiosennych spacerów po
Grząbach Bolmińskich, Zelejowej czy Miedziance. Intensywny zapach ziół w
słoneczny poranek – cud natury. *
... i wiele innych
Ale nasza kochana Miedzianka ma dla nas więcej ciekawostek.
Jedne skrzętnie ukrywa pod ziemią – to liczne jaskinie i
sztolnie po dawnych kopalniach rud miedzi. Nie zaglądam im do wnętrza, ale
koledzy, jak to ciekawi wszystkiego chłopcy, poszli zaglądać Miedziance pod
powierzchnię. Do jednej jaskini musieli się wdrapać na strome zbocze dawnego
kamieniołomu – opłaciło się, wypatrzyli tam ślady malachitu.
Inne jaskinie
zostały zabezpieczone przed nadmiernie wścibskimi grotołazami – amatorami.
zabezpieczone wejście, to pewnie po tym, jak w jaskini w sztolni Zofia miał miejsce śmiertelny wypadek
Największą niewiadomą Miedzianki jest odpowiedź na pytanie –
przecisnę się czy nie. Grzbiet tej góry z trzema widocznymi z daleka
wierzchołkami zastawia liczne pułapki na śmiałków, którzy chcą z bliska obcować z wapieniami, z których jest
zbudowany. Trzeba się przeciskać przez szpary, ostrożnie zsuwać z wysokich
stopni, śmiało stawiać stopy przy podchodzeniu. I cały czas uważać, żeby się
nie poślizgnąć.
Z tych to powodów przejście krótkiego, ale wielce
malowniczego grzbietu może trwać i trwać. I nie ma sensu się spieszyć, bo warto
być ostrożnym, a przy okazji zachwycać się do woli skałami i widokami na
okolice.
Niestety, żeby nie wiem ile odciągać ten moment, w końcu
trzeba zejść z Miedzianki.
Nasza grupka opuszcza górę z jej zachodniej strony i udaje
się na południe żółtym szlakiem. Ot, taki spacerek wśród pól i łąk.
Na skraju lasu rozstajemy się ze szlakiem. Tyle razy
już nim chodziliśmy, że pora na nowe
ścieżki. Te prowadzą w stronę malutkiego schowanego w lesie przysiółka Zacisze,
a dalej Podpolichna.
Nie byłabym sobą, gdybym tak od razu do tej wsi dotarła.
Kierujemy się najpierw na południe od naszej drogi w stronę toru
motocrossowego. Decyzja ryzykowna, ale kompletna cisza daje nadzieję na to, że
bezpiecznie przejdziemy choćby kawałek piaszczystego toru.
Potem następuje zdobywanie niewielkiej, porośniętej rzadkim
laskiem góry o nazwie Chrusznica. Cóż, nie jest to szczyt popularny wśród
turystów i mieszkańców. Zaznaczone na mapie ścieżki zarośnięte, z trudem więc
przedzieramy się do granicy lasu.
A tam nagroda postaci rozległych widoków na
południe, czyli Grząby Bolmińskie.
Po śniadaniu wchodzimy wreszcie na doskonałą drogę i nią
docieramy do Podpolichna.
Tu mam zamiar obejrzeć zabytkowy młyn z XIX wieku i
odszukać cmentarz z czasów 1 wojny światowej. Pierwszy pomysł okazuje się
nierealny, bo młyna już od dawna nie ma. Ale za to do cmentarza prowadzi
porządna ścieżka wskazana przez niewielki drogowskaz. Pochowano tu 121 żołnierzy rosyjskich ze 184
Pułku Piechoty, którzy zginęli w roku 1915 w walce z Austriakami. Szczególnie
teraz warto przypominać o takich miejscach, żeby sobie uświadomić, czym dla
żołnierzy kończą się wszystkie wojny.
W pobliżu cmentarza przebiega planowana przeze mnie leśna
droga, która powinna nas doprowadzić do miejsca startu i mety u podnóża
Miedzianki. I tak prowadzi. Czasem przebiega skrajem lasu i daje widoki na
wschód w kierunku Chęcin, czasem doprowadza do mniej lub bardziej opuszczonych
żwirowni.
Na jedną z nich mamy szczególną chrapkę, bo na mapie
zapowiada się jako ładne jeziorko w lesie. No i na zapowiedziach się kończy. Teren
żwirowni jest rzeczywiście rozległy, ale cała woda z niego gdzieś wyparowała,
wszystko zarasta trawami i krzakami.
Opuszczamy więc las i kończymy naszą niedługą wycieczkę tam,
gdzie ją rozpoczęliśmy, czyli na parkingu przed Muzealną Izbą Górnictwa
Kruszcowego. Nie zwiedzamy jej, bo już znamy ekspozycję, byliśmy tam kilka lat
temu – w tym linku możecie zobaczyć, czy warto się tam wybrać.
Na zakończenie mapka naszej trasy. Może się przydać, ale
zdobywania Chrusznicy nie polecam.
Zdjęcia – Edek i ja
*PS Wiem, że takie skupiska roślin to murawy kserotermiczne,
ale mam wrażenie, że ta wielce uczona nazwa odziera wiosenny spacer z uroku i
dlatego nie będę tej nazwy stosować w tekście.
A jajajaj Dziewczyno - aleś mnie tym postem rozkręciła... takie tereny... i już nie usnę ;)
OdpowiedzUsuńNiektórzy mawiają, że Miedzianka, to świętokrzyski Giewont.
Usuńteż ciekawie
UsuńNasza grupa zaś nazywa Miedziankę Trzema Koronami, bo ma widoczne z daleka trzy wierzchołki. Już nie muszę dodawać, że bardzo lubimy się na te wierzchołki wdrapywać. :)
UsuńNie dziwię się , ładnie tam bardzo i ciekawie
Usuń