Idziesz do sklepu, kupujesz kilogramową torebkę mąki, może
dwie. I już. Proste.
Nie zawsze tak było. Ba, nawet i teraz nie każdy tak robi.
No to poszukaj mąki na poniższym obrazku.
Jak nasi przodkowie dokonywali cudu zamiany zboża w mąkę?
Ile pracy to wymagało?
Najpierw trzeba było zaorać i zabronować pole. Potem zasiać
zboże i czekać, aż wyrośnie.
Wyrosło. Dojrzało. Nadszedł czas żniw.
Pora zwieźć zboże do stodoły. Rozłożyć w zapolu. Niech czeka
na młócenie.
A te stodoły różne – zwykle przestronne, z szerokimi wrotami
i przejezdnym centralnym boiskiem. Wszystkie podobne jedna do drugiej.
Wielkością się różnią i szczegółami budowy, których niewprawne oko nie
dostrzega.
W Tokarni jest jedna stodoła – perełka. Już na pierwszy rzut
oka się wyróżnia, bo jej ściany wykonane z belek sosnowych wypełniono wiklinowa
plecionką. Tu zboże miało świetny przewiew!
Boisko stodoły służyło nie tylko do tego, żeby wjechała
na nie fura ze zbożem. Rolnicy trzymali tam i
niezbędne do pracy maszyny. Mój dziadek nie był zamożnym gospodarzem, to zboże
młócił na boisku cepami, ale zamożniejsi potrzebowali młocarni. Biedniejsi
oczyszczali ziarna z plew wiejąc je na wietrze z sita na płachtę. Zamożniejsi
mieli wialnię.
Co potem? Oczyszczone ziarna można było umieścić w workach i
trzymać w przewiewnej stodole. A jeśli było go dużo? W dużym gospodarstwie lub
dworze?
Tu w sukurs przychodzi spichlerz. I on musiał zapewnić
przewiew, żeby zboże nie zatęchło.
Większość spichlerzy w skansenie, jak zauważyliście, jest
drewnianych. Jeden tylko wyróżnia się konstrukcją. To spichlerz z Rogowa.
Pierwotnie drewniany, zbudowany w 1684 roku stał 200 lat nad Wisłą, aż został
przeniesiony do Rogowa. Wtedy to zyskał podmurówkę i parter z cegły. Taki to
oryginał.
zwróćcie uwagę na miedziane chorągiewki wieńczące kalenicę spichlerza, umieszczono na nich herby właścicieli Firlejów i Wodzickich
Do mąki już tylko jeden krok. Trzeba tylko zemleć zboże. Najprościej,
bo za darmo, na domowych żarnach. Ale to procedura wielce praco- i
czasochłonna.
Można odwieźć worki ze zbożem do pobliskiego wiatraka. Niech
tam wiatr pracuje.
Jan Curyło, który od najmłodszych lat pracował obsługując
wiatrak w Jałowęsach, tak wspomina: „Młynarze najbardziej bali się podmuchu
wiatru z dużych, płowych chmur w porze letniej. Zawsze wtedy wiatrak musiał być
stawiany śmigami do chmury, bo w chwili, gdy chmura nadciągnęła, był od niej
podmuch.”* Kto się zajmował stawianiem wiatraka, zdejmowaniem i zakładaniem
płacht napiórowych na jego śmigi? Oczywiście, młynarz i jego pomocnicy.
Pomyślcie, ile to trzeba siły i pomysłowości, żeby odpowiednio obrócić cały
ciężki wiatrak i nie narazić go na to, że się wywróci. Bo i takie sytuacje się
zdarzały.
Wiatrak typu „koźlak” obracał się na podstawie, którą
nazywano „kozioł”, rzecz jasna. Młynarze do obrotu wykorzystywali łatwy do
zauważenia drąg wystający na zewnątrz. Ten typ wiatraka rozpoznacie na pierwszy
rzut oka.
"koźlak" z Janika (drąg dobrze widoczny, ale zauważcie, że wiatrak zdaje się lekko unosić nad ziemią)
Wiatrak typu „paltrak” obracano za pomocą ręcznego kołowrotu
z liną. Całej konstrukcji nie będę opisywać, ale i ta robota nie była lekka.
Najnowocześniejszy typ wiatraka „holender” nie jest obracany
w całości. Obraca się tylko jego górna kondygnacja, tak zwana "czapa". Podobnie jak w "koźlaku" "czapę" obraca się z zewnątrz za pomocą drewnianego dyszla.
Pan Curyło pięknie podsumował pracę przy wiatrakach: „Tak to
pracę młynarską porównać można do pracy załogi na płynącym po morzu żaglowcu,
gdzie tu i tam wszystko zdane jest na łaskę wiatru – z tą różnicą, że żaglowiec
może zatonąć, a wiatrak może być wywrócony i zdruzgotany.”* Pomyślcie o tym
czasem widząc nieruchome stare wiatraki, które dotrwały do naszych czasów
dzięki wysiłkom wielu pokoleń młynarzy.
Warto też pamiętać, że wielu młynarzy zapadało na choroby
płuc, które były spowodowane ciągłym wdychaniem drobin mąki i plew unoszących
się przy pracujących maszynach i kamieniach młyńskich.
Nieco inaczej, choć też nielekko, wyglądała praca młynarzy w
młynach wodnych. Tu koła młyńskie były napędzane siłą wody. Wprawiały one w
ruch cały system maszyn we wnętrzu młyna. Prawie bajka, nieprawdaż? No to
wnieście kilkadziesiąt worków wypełnionych ziarnem na drugie piętro.
Dwa młyny wodne w skansenie to moi ulubieńcy.
Jeden z nich – młyn z Parszowa – stał nad rzeką mojego
dzieciństwa – Żarnówką. Zbudował go w roku 1853 Antoni Miernik (to jedno z
popularniejszych nazwisk w okolicy). Rzeka napędzała dwa nasiębierne koła
wodne, a te wprawiały w ruch cały mechanizm młyński.
Drugi młyn odwiedzaliśmy w jego pierwotnym miejscu pracy –
we wsi Piasek nad rzeką Młynkowską. Wacław Janiszewski zbudował go w roku 1931.
Cały mechanizm młyna jest nadal sprawny. Szkoda tylko, że w Tokarni brak rzeki,
która by uruchomiła jego kolo nasiębierne.
No to mamy już mąkę. W zależności od jej gatunku możemy z
niej upiec chleb, placek albo ugotować kluski czy pierogi.
Tyle było tu opowieści, ale musimy wspomnieć i uhonorować
jeszcze jednego uczestnika naszej białej magii. Bez jego czujności cała ludzka
praca poszłaby na marne. To on pilnował zboża i mąki przed żarłocznością myszy.
Jest skromny, nie dba o zaszczyty, ale naszą relację kończy on – jego wysokość
KOT.
*cytaty z książki Z. Nosala „Ściegny”
Zdjęcia – Edek i ja
Pięknie, pięknie... Bardzo tę tematykę lubię, co prawda znam cięższe prace niż przy obsłudze wiatraka, ale faktycznie lekki chleb to nie był, choć młynarze do najbogatszych należeli.
OdpowiedzUsuńBez wątpienia są cięższe prace, ja tak napisałam na podstawie wspomnień opisanego tu młynarza, który jako szesnastolatek w zimowe noce musiał ciężko pracować, żeby pomóc bratu. To jednak wyzwanie dla chłopaka. A mimo to miłość do tej pracy w nim została. Ze wspomnień innego młynarza przebija żal za niszczonymi młynami. Ta ich praca była z pasji. I to było piękne.
UsuńPamiętam wiatrak stojący przy polnej drodze między Skarżyskiem Książęcym a Podosinami, wiodącej od dawnej wsi Borki. Mam modele jakie wykonałem wiatraka i młyna wodnego.
OdpowiedzUsuńZ tym, że śmiga wiatraka napędzana jest silniczkiem, a koło młyńskie pompką wodną.
Dodam tylko, że młyny wodne miały koła z łopatkami nasiębiernymi i podsiębiernymi
w zależności od wysokości poziomu wody, zatrzymywanej przez śluzę przed zaporą.
Pozdrawiam: Wiesiek
P.S.
Podosiny, tak dawniej nazywano obecne Skarżysko Książęce II, a Borki to aktualnie ul. Chopina.
Dziękuję Wiesiowi za wspomnienie wiatraka, którego ja już nie spotkałam.
UsuńZaś modele - świetna robota i doskonały materiał poglądowy dla tych, co nie mają ani wiatraka, ani skansenu w pobliżu.