W niedzielny poranek wyruszamy na wycieczkę w stu procentach
pieszą – wychodzimy z domu i wracamy do niego bez korzystania z jakiegokolwiek
transportu. Da się? Oczywiście. A że miejsca od dawna znane? Nie szkodzi.
Pierwsze widoki na okolicę mamy za lasem. Przed naszymi
oczami wyłania się niby nadal Skarżysko, ale tym razem Książęce. Brniemy przez wysoką mokrą trawę, ale buty i tak wkrótce przeschną.
Dalej idziemy dużo lepszą polną drogą. Na niej
ekstrawagancki słup, który nie wiadomo, czemu służy, bo linia elektryczna tędy
już nie przebiega. Stoi na straży tradycji?
Po przekroczeniu szosy w kierunku Szydłowca zmierzamy w
stronę lasu.
Spotykamy czerwony szlak pieszy i nim docieramy do polanki, na
której zawsze zatrzymujemy się przy leśnym cmentarzu. Zostali tu pochowani
partyzanci AK. Niedawno przypadała rocznica poświęcenia
cmentarza przez kapelana AK księdza Antoniego Pałęgę pseudonim „Ager”. Miało to
miejsce w Zielone Świątki roku 1944.
Chłopaki, szlak!
Zwykle z cmentarza maszerujemy żółtym szlakiem w kierunku
Skarżyska, ale tym razem wybieramy przejście w przeciwnym kierunku. To dla
uniknięcia błota. I tak nam się to nie udaje, ale za to po drodze spotykamy
drewniany krzyż z roku 1915. Tę datę można jeszcze na nim odczytać, ale
nazwisko fundatora już zbyt zniszczone przez czas.
Docieramy do naszej ulubionej „Drogi Doktorskiej”, która
prowadzi w stronę Pogorzałego. Przy niej jeszcze jedno spotkanie z modrzewiem
imienia nadleśniczego inż. Franciszka Łagosza. Dowiedziałam się niedawno, że
był on nadleśniczym w Stachowie, a w latach 1921 – 39 w Skarżysku. W roku 1943
został aresztowany przez gestapo i wywieziony do obozu w Auschwitz. Z obozu już
nie wrócił.
W Pogorzałem wracamy na szlak, ale nie wiedzieć, czemu
ciągnie nas na codzienne ścieżki. Chcemy je pokazać kolegom. Maszerujemy więc
znów przez Pogorzałe, podziwiamy łąki, las i dorodne, ale nie pomnikowe dęby
przy ulicy Parkingowej.
Zaglądamy też nad źródełko, z którego mieszkańcy naszego
miasta czerpią wodę. Udaje nam się nawet przez chwilę być tu bez
towarzystwa i zrobić zdjęcie. Miłośnicy źródlanej wody zaraz nadciągają i
trzeba im zrobić miejsce.
A potem to już powrót ulicami miasta do domu. I po
wycieczce.
Zdjęcia – Edek i ja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz