środa, 25 maja 2022

Wiosna w leśnej głuszy

Wycieczka wcale taka nie miała być. Zaplanowałam trasę spokojną, przebiegającą szerokimi leśnymi duktami. 
 
taką trasę zaplanowałam
 
Ale na mapie kusiła mnie inna droga. Wyglądała obiecująco. Miała jeden minus – rzeczkę. Pamiętam ją z czasów, kiedy tędy prowadził dawny szlak czerwony. Była tam niewielka kładka, ale szlak przed laty wycofano z użycia, może być różnie. Dlatego umówiliśmy się, że w razie braku kładki wycofujemy się do szlaku i realizujemy bezpiecznie nudną zaplanowaną trasę.
Na początku droga leśna ładna, ma nawet resztki dawnego znakowania szlaku.
Jest rzeczka. Kładki brak. Ale za to jakie piękne rozlewisko zmajstrowały bobry!
 

rozlewisko na niewielkim strumieniu
 
Żeremie mają solidne w pobliżu. I chyba nie były zadowolone z naszej niezapowiedzianej wizyty
 

Nic, tylko trzeba się wycofać. 
 
nastrój w grupie jak ten kuklik zwisły
 
Kiedy tak robiliśmy zdjęcia, zauważyłam wąski przesmyk – nim możemy wydostać się na suchy ląd za rozlewiskiem. Trzeba tylko ułożyć kilka drzew, a tych leży w okolicy pod dostatkiem. Nazbieraliśmy, co trzeba, Marek ułożył prowizoryczną kładkę i z pomocą ekologicznych kijków przeszliśmy. Nikt nie wpadł do wody, a ta, wbrew pozorom, głęboka – tak powyżej kolan.
 
udało się wyłowić niezły materiał na budowę
 
przeprawa (krążą plotki, że fotografujący czekali na to, aż ktoś wpadanie do wody, ale to nieprawda - zależało nam na uwiecznieniu sukcesu)
 
Dalej doskonała, mięciutka, szeroka droga. Jest dziko i tylko dwie sarenki przebiegły przed nami.
 
droga wybrana przy pomocy mapy
 
chyba nie zawsze była taka odludna, skoro na drzewach umieszczono kapliczki
 

W pewnej chwili zauważam znajomą roślinkę – to wełnianka. Jeszcze słabo rozkwitła, jest rozczochrana, jakby dopiero co się obudziła. Najpierw jedna, potem druga, a dalej całe łany. 
 

wełnianka solo i w grupie
 
O czym to świadczy? Wiadomo. Wleźliśmy na podmokły teren. Pod nogami robi się grząsko. Ktoś nawet wpadł po kostki w bagno.
O, właśnie – bagno. I ono kwitnie. Pachnie jak w starej szafie. A białe kwiaty cieszą oczy. 
 
bagno zwyczajne
 
Jak już się nacieszyliśmy okolicą, ruszamy dalej. Jest raczej niełatwo, ale nudno też nie. Jeszcze kilkanaście minut przedzieraliśmy się do drogi, poganiało nas ciągłe kukanie kukułki. Poza tym spokój.
 
podmokły teren w lesie
 
Po wyjściu na drogę w kierunku Szałasu odwracamy się tyłem do wsi i maszerujemy do zielonego szlaku. 
 
podagrycznik pospolity przy drodze
 
Tu mam zaplanowane dotarcie do stawu Bunkier. Niestety, droga do niego aktualnie w przebudowie. Wielka koparka i nie mniejsza ciężarówka pracują co sił, ale bez trudu docieramy nad staw.
Dużą cześć powierzchni ma pokrytą rdestnicą. Daje to wrażenie burości. Ale niech no tylko wyjrzy słońce – staw nabiera życia i kolorów (głównie zielonego za sprawą otaczających go drzew).
 


staw Bunkier
 
Wytrenowani na niedawnych chaszczach bez trudu obchodzimy staw naokoło. Przy okazji można kilka ciekawych roślinek zauważyć. Niektóre cudnie pachną. 
 
krzyżownica zwyczajna
 
borówka brusznica
 

Po wydostaniu się znad stawu na drogę, robimy postój przy zielonym szlaku, a później nim ruszamy w kierunku leśniczówki Świnia Góra. Nie planujemy zdobywania szczytu Świniej Góry ani odwiedzin w rezerwacie Świnia Góra.
 
dąbrówka kosmata przy miejscu śniadaniowym
 
orlik pospolity w pobliżu leśniczówki
 
Chcemy tylko odwiedzić pomnikowy klon jawor niedaleko leśniczówki. Znalezienie go nie powinno być trudne, bo pamiętam, że rośnie niedaleko widocznego z drogi paśnika.  No i tu niespodzianka – łatwiej znaleźć jawor niż paśnik, bo ten się rozleciał. 
 

klon jawor - jeden z najbardziej oryginalnych pomników przyrody w naszej okolicy
 
W pobliżu naszego drzewa obficie kwitnie czosnek niedźwiedzi i żankiel zwyczajny. Ten drugi ma tak malutkie kwiaty, że nie udaje się go sportretować. 
 
czosnek niedźwiedzi
 
kwiat czosnku zaatakowany przez potwora
 
Wracamy do drogi, a tu kolega Ed wypatrzył dorodny dąb. Nie ma tabliczki pomnika przyrody, ale i tak wygląda imponująco.
 
dorodny dąb ze sztafażem
 
W końcu wracamy na szlak – tym razem czerwony. Idzie się lekko, bo schodzimy z góry. 
 
grupowy zachwyt nad okazałym bukiem
 
Szybko docieramy do polany z omszałymi dębami. Tym razem są świetnie widoczne, bo liście mają jeszcze nie w pełni rozwinięte. 
 

dęby na polanie
 
Pomnikowy Dąb na Satwidłach też ładnie się prezentuje, choć on jakby bardziej obrośnięty leśnym drobiazgiem.
 
pomnikowy dąb
 
Pamiętam o znajdującej się w pobliżu mogile dwóch Hubalczyków zakłutych bagnetami przez Niemców 27 marca 1940 roku. Wiem, że jest położona nad strumieniem, idę wiec wzdłuż strumienia i bez trudu znajduję mogiłę. Widać, że jest pamiętana i odwiedzana. 
 
meandry strumienia
 
mogiła Hubalczyków
 
Teraz przed nami już ostatni odcinek trasy. Wychodzimy z lasu do wsi i na pożegnanie zatrzymujemy się na moment przy jeszcze jednym dębie. To Krzysztof rosnący przy drodze w Kopciach. Nie jest może tak imponujący, jak pomnikowe dęby, ale też nie ułomek.  
 
dąb Krzysztof
 
I po wycieczce. Załączam mapkę trasy, ale raczej nie polecam naszej pierwszej drogi. Szczególnie po deszczach może być nieprzyjemna. 
 

Zdjęcia – Edek, Janek i ja

3 komentarze:

  1. I znów dostaliśmy sympatyczny komentarz od kolegi:

    Ładne ujęcia, szczególnie ten orlik pospolity.
    Pewnie nie jedna dama pragnęłaby mieć
    w tej formie kapelusz.

    Pozdrawiam: Wiesiek

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj połaził by tam, połaził

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lasy tam rozległe, jest wędrowania na prę dni.

      Usuń