Utrzymuje się nad naszą okolicą od dłuższego czasu. W
niedzielę skutecznie nas zatrzymał w domu. Ale już środa była dla nas. Niech
tam sobie zgniłek robi, co chce. My wędrujemy.
W kompletnej szarości poranka wyruszamy z Piły na północ.
Droga dobrze znana. Nic nowego. No, może jedynie spore puste miejsca po
niegdysiejszym dorodnym lesie. Zdjęć mało, bo i warunków fotograficznych brak.
Zastanawia nas jedynie dziwny kamienny słupek przy leśnej
drodze. Kolega Ed przekonuje, że to podstawa krzyża. I rzeczywiście – podchodzę
bliżej i widzę pozostałość napisu. Przeziera tam coś, jakby data 1811. Ale za
poprawność odczytu nie ręczę. Kiedy krzyż uległ zniszczeniu, nie wiadomo.
Wszystko wskazuje na to, że przed wielu laty.
Przed nami wieś Stara Kuźnica. Leśna droga przyjemnie kluczy
i doprowadza do wsi. Byliśmy tu ostatnio w lutym, to właściwie nic nowego nas
nie oczekuje. Ot, krótki przystanek. Z przyzwyczajenia zaglądamy do koła
wodnego przy zabytkowej kuźnicy i nad zalew na Młynkowskiej.
I wreszcie coś nowego. Jak się okazuje kolega Ed i ja
idziemy pierwszy raz odcinkiem szlaku czerwonego od Starej Kuźnicy w kierunku
Piły. Trzeba przyznać, że to bardzo przyjemna trasa. Prowadzi przez suchy sosnowy
las. Czasem pojawiają się przyjemne brzozowe alejki. Raz trafiliśmy na solidną
kałużę. A raz na nową szeroką, bitą drogę. Jeśli zapomnieć o tym odcinku, to
trasa idealna.
Tuż przed szosą skręcamy na zachód w dobrą, znaną nam od lat
drogę. I nią docieramy do punktu startu.
Jeszcze tylko kilka szarych fotek zalewu w Pile i można by
zajrzeć do pomnikowych dębów w pobliżu, ale nikomu się
nie chce. Wracamy do domu.
I po wycieczce.
Zdjęcia – Edek i ja
wpierw przeczytałem "zgniły wąż"... ale mi do kontekstu nie pasował ;)
OdpowiedzUsuńA szlak fajny. Kudłacz był by zachwycony.
Szlak i na rower też niezły. Co do kudłacza, to spotkaliśmy jednego na trasie. Bardzo grzeczny, tylko nie wiem czemu na mnie szczekał, kiedy zdejmowałam kurtkę. Widocznie obawiał się, że zmarznę ;)
Usuń