Obecnie Jedlinka jest dzielnicą Jedliny-Zdroju. Ma jednak
dłuższą historię, jest od niej kilkaset lat starsza – powstała prawdopodobnie w
13. wieku. Była to początkowo osada leśna, potem wieś. Nie zapominajmy, że jej
właścicielom zawdzięczamy powstanie i rozwój uzdrowiska.
Nasza grupka miała kwaterę niedaleko najsłynniejszego
obiektu Jedlinki. Dotarliśmy tam leśnymi drogami, które w pewnym momencie
zaczęły przypominać parkowe alejki – stare i eleganckie.
Zatrzymaliśmy się na chwilę w miejscu, z którego rozciąga
się panorama na Góry Wałbrzyskie i niezwykle kręte ścieżki dla rowerów.
I wreszcie docieramy do kompleksu pałacowego Jedlinka. Składa
się on z pałacu i dwóch oficyn. W jednej z nich mieści się hotel z restauracją,
druga to browar. Zresztą browar istniał tu dużo wcześniej, można teraz
podziwiać jego ruiny tuż przy nowym budynku.
Do pałacu podchodzimy przez rozległy podjazd. W jego centrum
ustawiono scenę. Tuż obok niej pyszni się ognista czerwień repliki samolotu
Fokker DR.1. takim samolotem latał as niemieckiego lotnictwa Manfred von
Richthofen, nazywany Czerwonym Baronem.
Sam pałac ma wielowiekową historię – jego początki sięgają
17. wieku, kiedy był barokowym dworem. Późniejsze przebudowy sprawiły, że
obecnie wygląda tak:
Wejściowego portyku strzegą kamienne lwy. Kiedy podejdziemy
bliżej, zauważymy ślady naprawiania ich głów – zostały odcięte przez żołnierzy
radzieckich poszukujących w ich wnętrzach skarbów.
Skarbem jest sam pałac, ale, jak wiemy, najważniejsze jest
niewidoczne dla oczu i nikt z powojennych włodarzy tego miejsca nie rozumiał,
jakim dobrem zarządzają. Doprowadziło to obiekt do ruiny. Tak naprawdę
niezniszczone pozostały jedynie drewniane boazerie i drzwi. Rozkradziono nawet
piece i kryształowe żyrandole. Zniszczone podłogi nowi właściciele przykryli
solidną wykładziną, ale i tak czasem natrafiamy na nierówności i lepiej
spoglądać pod nogi. Oryginalny parkiet zachował się tylko w jednej z komnat, z
pieców uchowały się dwa.
Właściciele stopniowo remontują kolejne pomieszczenia,
odnawiają zabytkowe stiuki na sufitach. To praca na lata, bo żmudna i
kosztowna.
Większość pomieszczeń oczekuje na remont. Między innymi
obszerna sala balowa. Niegdyś bogato zdobiona złoceniami, teraz prezentuje ich
pozostałości.
Zwiedzane pomieszczenia przywołują niektórych z dawnych
właścicieli pałacu, wśród nich Carla Kristera, twórcę doskonałej porcelany,
założyciela fabryki, znanej w latach powojennych jako fabryka Krzysztof w
Wałbrzychu.
Jest i pokoik poświęcony rodzinie ostatniego przedwojennego
właściciela pałacu - Güntera Böhma, którego potomkowie wyemigrowali do USA i
Afryki. Kilka lat temu przyjechali z wizytą do Jedlinki przywożąc kronikę
pałacu.
Jedna z sal pałacu poświęcona jest wojennej historii, kiedy
to stacjonowały tu wojska hitlerowskie. W pałacu działał sztab organizacji
TODT, która była głównym wykonawcą tajemniczego projektu Riese z jego
podziemnymi bunkrami i innymi przerażającymi obiektami.
Podczas zwiedzania podziwiamy nieliczne zachowane fragmenty
wyposażenia pałacu, w tym sprawną windę służącą do przewożenia posiłków z
kuchni do jadalni czy bardzo wygodne żeliwne schody dla służby.
Na zakończenie pobytu mamy zaplanowane jeszcze obejrzenie
repliki wagonu sztabowego słynnego pociągu Amerika (później Brandenburg),
którym Adolf Hitler przemieszczał się między kwaterami wojennymi.
Paskudne to
miejsce, bo i z paskudną osobą związane. Oglądamy film o historii pociągu,
zaglądamy do pomieszczenia dla sekretarek i czym prędzej opuszczamy obiekt. Oby
jego historia była ostrzeżeniem dla naszych współczesnych.
Chciałabym zatrzeć niemiłe wrażenie wywołane ostatnim obiektem i dlatego zakończę ten wpis obrazkiem z buduaru damy. Przewodnik zaprasza panie, aby zasiadły na krzesełku przed toaletką i zrobiły sobie pamiątkowe zdjęcie "z epoki".
Zdjęcia znów tylko
mojego wyrobu.
Piękny obiekt... nie ma co.
OdpowiedzUsuńWymaga jeszcze dużo starań.
Usuń