Ta miejscowość wymaga przynajmniej jednego dnia i zdrowych
nóg, żeby ją w miarę przyzwoicie zwiedzić. Chwilowo nie spełniam tych
kryteriów, trzeba więc wybrać wariant możliwy do realizacji, czyli zwiedzanie
klasztoru bernardynów i kościoła MB Anielskiej.
Jeśli do Kalwarii przyjeżdżacie busem, to trzeba się liczyć
z podejściem dosyć stromą ulicą Bernardyńską. Przy okazji wysłuchacie historii
o tym, jak ta ulica wyglądała dawniej, kiedy podczas sierpniowych odpustów
wystawiano wzdłuż drogi, jaką wtedy była, beczki z kiszonymi ogórkami, a po
drugiej stronie siedziało wielu dziadów proszalnych. Teraz Bernardyńska jest
cichą uliczką z jednorodzinnymi domkami i masą drutów elektrycznych skutecznie
zasłaniających każdy widok na okolicę.
Podchodząc z tej strony przechodzimy obok Wyższego
Seminarium Duchownego oo. Bernardynów. Na niewielkim cienistym skwerku zauważamy
kolumnę upamiętniającą Konfederację Barską, której działania były związane z
pobliską Lanckoroną, a pośrednio i Kalwarią Zebrzydowską. W opisach kolumny
podaje się, że to zabytek dostępny. Może dla kogoś, kto odszuka furtkę w płocie
otaczającym skwerek. Ja nie miałam tyle szczęścia i kolumnę pokazuję tak, jak ją
widziałam.
Zbliżamy się do zabudowań klasztoru i kościoła
konwentualnego. Przechodzimy obok siedemnastowiecznej kaplicy św. Rafała.
Szkoda, że nie można do niej wejść, bo wewnątrz znajduje się obraz
przedstawiający pogrzeb św. Anny – dla mnie nie lada gratka, ale niedostępna.
Zatrzymujemy się na chwilę przy ogrodzeniu z bramą. Na
słupkach oddzielających przęsła ogrodzenia ustawiono w roku 1823 dziesięć figur
świętych.
Po przejściu przez bramę trafiamy na Plac Rajski z dwiema
figurami świętych ustawionymi na wysokich kolumnach – to święci Antoni i
Franciszek. Ciekawie prezentują się i podcienie z konfesjonałami dostępnymi dla
pielgrzymów w wielkie uroczystości.
I w końcu zaczynamy zwiedzanie manierystycznej bazyliki i
klasztoru. Trudno objąć spojrzeniem duże, ciemne wnętrze kościoła. Skupiamy się
na detalach. Nie chcemy przeszkadzać grupom zwiedzających. Cichutko zakradamy
się na próg kaplicy Zebrzydowskich, żeby rzucić okiem na obraz MB Kalwaryjskiej.
Duże wrażenie robi także dwustronny ołtarz główny.
Za ołtarzem
można zwiedzić dawne prezbiterium, czyli chór klasztorny z niezwykle efektownymi stallami. Ciemno tam jednak i mój aparacik nie poradził
sobie z fotografowaniem. Zauważmy interesujący nagrobek Marcina Raciborowskiego,
który zmarł w roku 1664 (jego nazwisko udało mi się odczytać dopiero po
powiększeniu zdjęcia).
Zwiedzamy też klasztorne krużganki i wirydarz.
Na zakończenie zatrzymujemy się w pobliżu obiektu zupełnie
nie związanego z kultem religijnym. To zwyczajny, nawet niestary dom. „Zagrał”
on w filmie „Vinci”, gdzie był domem matki „Cumy”, jednego z bohaterów filmu.
I to już koniec zwiedzania Kalwarii Zebrzydowskiej. Może
jeszcze uda się tu wrócić i przejść słynnymi Dróżkami. Zamiast tego
przechodzimy obok skromnego kościoła św. Józefa przy Rynku i wracamy na
kwaterę.
Zdjęcia – Irena i ja
Piękne miejsce... byłem kilka razy i łaziłem dróżkami kilkoma - polecam.
OdpowiedzUsuńChętnie skorzystam, niech mi tylko kolana wydobrzeją. Na razie preferuję chodzenie po równym. Schody do, a bardziej z, bazyliki mnie dobiły.
Usuń