Już wiecie, że byliśmy zakwaterowani we wschodniej części
Zwierzyńca – Rudce. Gospodarz zachęcał do spacerów po mieście, bo tam wszędzie
blisko. W tej sytuacji pora wyruszyć na zwiedzanie. Udajemy się, rzecz jasna,
na zachód. Mijamy rynek, taki jakiś niepozorny, nawet nie „załapał” się na
zdjęcie. Zmierzamy do parku. A tam co krok to atrakcja. Pierwszą jest dla nas
Wieprz, który malowniczo przepływa przez park.
Zainstalowano nad nim pomost
widokowy oraz malownicze mostki. Ta rzeka nam się od razu spodobała.
Ciekawa jest również ulica Parkowa. Tu zwrócił naszą uwagę interesujący
obiekt. Wydawał się czymś w rodzaju młyna, a okazał się budynkiem wyłuszczarni
nasion, pochodzącym z przełomu XIX i XX wieku. Należała ona do dóbr Ordynacji
Zamojskich i to w niej wyłuskiwano nasiona z szyszek zebranych w lasach
Ordynacji. Wysiewano je później w szkółkach leśnych. Obecnie to Leśny Ośrodek Nasienny.
Nie da się też przejść obojętnie obok interesujących willi
przy Parkowej (wszystkie z numerem 3, różna je tylko dodane litery w numeracji). Pierwsza zbudowana jakby w stylu
zakopiańskim, piętrowa na kamiennej podmurówce. To dawny hotel czy może ośrodek
wypoczynkowy „Jodła”. Wygląda na nieczynny.
Tuż obok willa zbudowana w latach dwudziestych XX wieku dla
naczelnika Wydziału Lasów Ordynacji Zamojskich. Najciekawszym jej właścicielem
był Stanisław Kostecki, który wielce się zasłużył dla ochrony ptaków
drapieżnych.
I wreszcie najciekawsza, ta powstała w roku 1921 i należała do Tomasza
i Róży z Lubomirskich Potockich.
Nie odważyłam się wejść na teren posiadłości, a może
należało… Znajduje się tam bowiem jedyny w okolicy psi cmentarz urządzony przez
właścicielkę, wielką miłośniczkę zwierząt. Natrafiłam jednak na inne, bolesne
miejsce związane z rodziną Potockich – grób rodzinny na zwierzynieckim cmentarzu.
Oprócz Róży są tam pochowane jej dzieci – sześcioletnia Maria („Lalcia”) i
szesnastoletni Stefan („Króluś”).
Wracajmy jednak do parku, gdzie spotykamy kilka pomników.
Najmniejsze wrażenie robi dobrze znany pomnik Staszica (wiadomo, odlew z Białogonu).
Przy innej alejce zauważamy dziwny obiekt – kawałek muru z
tablicą pamiątkową. Okazuje się, że tak upamiętniono pobyt marszałka
Piłsudskiego w Zwierzyńcu. Naczelnik ukrywał się w budynku nieistniejącej już
łaźni.
Trzeci obiekt bywa mylnie nazywany „pomnikiem szarańczy”, co
budzi oczekiwania postumentu z olbrzymim owadem. Nic bardziej mylnego. Pod
zadaszeniem umieszczono kamienny prostopadłościan z opisem plagi szarańczy,
która nawiedziła Zwierzyniec i okoliczne wsie w roku 1711 (możliwe, że jednak w
innym). Włościanie wytępili szarańczę, a ich trud sławi napis „Bóg groził
ludowi, ale z wiarą praca rozbraja Jego gniewy
klęskę odwraca”.
Wyjdźmy wreszcie z parku. Przed nami Staw Kościelny i
zabudowana dawnej Ordynacji Zamojskich.
Zacznijmy według rangi – wszak Ordynacja dała początek
Zwierzyńcowi, który miał być miastem - ogrodem. Jej rozkwit przypada na czasy III Ordynata Jana „Sobiepana”
Zamoyskiego i jego małżonki Marii
d’Arquien (późniejszej królowej Marysieńki Sobieskiej). Nie jestem w
stanie ogarnąć zmian w układzie przestrzennym budynków Ordynacji – jedne
zastępowano innymi, mogę tylko zaprezentować kilka z zachowanych do dziś. Przy
czym po wojnie dawne budynki Ordynacji zmieniły swoje przeznaczenie, w
oficynach pałacowych działa obecnie szkoła średnia.
Zachował się dziewiętnastowieczny browar, nazywany „starym”
w odróżnieniu od działającego po drugiej stronie ulicy nowego browaru.
Inne zabudowania Ordynacji pojawią się w późniejszych
wpisach, a my spędźmy kilka chwil nad stawem. Początkowo był to Staw Pałacowy z
wyspą, na której umieszczono teatr dworski. W XVIII wieku kolejny ordynat
wzniósł na wyspie jako votum za zdrowego syna kościół pod wezwaniem św. Jana
Nepomucena. Ten najbardziej znany obiekt Zwierzyńca przechodzi obecnie
renowację i nie ma mowy o pokazaniu go inaczej niż z daleka, bo cały jest skryty
za płachtami i rusztowaniami.
Możemy za to przejść wokół stawu, odpocząć w parku na
ławeczkach.
Zwróćmy uwagę na jeden z pomników nad stawem. To umieszczone
na kolumnie Oko Opatrzności. Podobno ufundowała go loża masońska, ale jak to z
masonami – to nic pewnego. Zana jest jedynie data wypisana na kolumnie – 1852.
Nasz spacer zakończmy przy ulicy Dębowej. Na jej początku
znów kolejne pomniki (dużo ich w niewielkim Zwierzyńcu).
na pierwszym planie pomnik na pamiątkę zwycięstwa nad bolszewikami w roku 1920, krzyż upamiętnia księdza prałata Budkiewicza straconego w Moskwie w 1923 roku
Sama zaś ulica zawdzięcza swoją nazwę rosnącym przy niej
okazałym dębom. Jeden z nich jest pomnikiem przyrody, a wyróżnia się swoim
usytuowaniem w ciągu ulicy. Mieszkańcy Zwierzyńca naiwnie wierzą, że to jedyny
taki dąb rosnący na środku ulicy. Nie udało mi się przekonać napotkanej
mieszkanki, że znam drugi – w Wałsnowie (tu link).
Ulica prowadzi do zwierzynieckiego cmentarza ufundowanego,
rzecz jasna, przez ordynatów Zamoyskich. Podczas spaceru cmentarnymi alejkami
zauważyłam sporo grobów pracowników Ordynacji oraz leśników. To, zdaje się,
szczególnie ważne profesje w tej okolicy.
Przy jednej z cmentarnych bram znajduje się spora kwatera
żołnierzy 2 wojny światowej. Są tu pochowani francuscy jeńcy wojenni, zmarli w
obozie jeniecki, który Niemcy urządzili w zwierzyńcu. Był tu też lazaret i
część zmarłych to jego pacjenci. Wśród mogił znajdziemy też pomnik poległych
żołnierzy ZWZ-AK działających w rejonie Zwierzyńca. W tylnych rzędach kwatery
znajduje się też i zbiorowa mogiła z czasów 1 wojny światowej.
Spacer po Zwierzyńcu okazał się bardzo długi, a wiele miejsc
pozostało do zaprezentowania. Czyli cdn…
Zdjęcia mojego wyrobu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz