Poprzedni wpis zakończyłam na leśnej ścieżce czerwonego
szlaku po zejściu z Bukowej Góry. Szlak dochodzi do szosy, a po jej prawej
stronie zauważamy platformę widokową, ogrodzenie i rozległa zieloną przestrzeń.
Oj, chyba będą widoki…
Są! Dotarliśmy otóż nad stawy Echo. Założono je na przełomie
lat 20. i 30. ubiegłego wieku na bagnistym terenie w dorzeczu strumienia
Świerszcz. Obecnie są tu cztery stawy podzielone groblami i częściowo
ogrodzone. Co ciekawe, nie są to zbiorniki całoroczne – jesienią spuszcza się z
nich wodę na okres zimowy. W czerwcu nie było w nich wiele wody, ale była i to
się liczy.
Stawy, ich groble i otoczenie są miejscem, gdzie przebywają
dziko żyjące koniki polskie. Ta rasa powstała ze skrzyżowania tarpanów z końmi
domowymi. Skąd tarpany w okolicy Zwierzyńca, zapytacie. Otóż były one hodowane
wraz z innymi zwierzętami w zwierzyńcu
na terenie Ordynacji Zamoyskiej. Na początku XIX wieku rozdano je okolicznym
chłopom. Ci zajęli się nimi, krzyżowali je z takimi końmi, jakie hodowali w
gospodarstwach i tak powstała nowa rasa – koniki polskie. Od roku 1982 koniki
są mieszkańcami Roztoczańskiego Parku Narodowego. Żyją tam na swobodzie, zimą
są dokarmiane, a w leśniczówce Florianka, do której nie udało się nam dotrzeć,
działa Ośrodek Hodowli Zwierząt, w którym są hodowane koniki polskie. Ich
hodowla przebiega pod kątem utrwalania w nich genetycznych cech tarpanów.
Marek, który dotarł do stawów przed nami opowiadał, że nad
stawami zatrzymała się grupa dzieci, a koniki podchodziły do nich, pozwalały
się głaskać. Cóż, pomyślałam, gdzie nam do dzieci, czym zwabimy koniki, pewnie
żaden nawet się nie pojawi. Myliłam się tylko częściowo. Koniki już odeszły od
ogrodzenia, ale wciąż pasły się na terenie stawów. Było ich kilka – takie
niewielkie, nadzwyczaj spokojne stado.
Wśród nich łatwo było zauważyć źrebaki –
wyróżnia je sierść, jeszcze skręcona, dziecięcy puszek.
Koniki pasły się spokojnie, napatrzyliśmy się do woli i
można było iść dalej – każdy w swoją stronę.
My szliśmy w stronę miasta szlakiem wzdłuż stawów.
Podeszliśmy do czwartego stawu na wysokości plaży. Rozciąga się tu widok na
cały wodny kompleks.
Brzeg stawu jest chroniony przed erozją przez specjalne
drewniane pomosty, po których można się poruszać nie narażając systemu
korzeniowego rosnących tu sosen.
Po krótkim odpoczynku zdecydowaliśmy się przejść ładną leśną
drogą na północ.
I tak dotarliśmy nad kolejny staw o dziwnym wydłużonym, prostokątnym kształcie.
To nawiązanie
do pierwotnego Długiego Kanału, wzdłuż którego prowadziła droga dojazdowa do
pałacu, który w dziewiętnastym wieku rozebrano. Na szczęście kanał udało się
odtworzyć. Ba, połączono go z malowniczymi stawami.
Spacery ułatwiają
romantyczne drewniane mostki. No, może trochę tu zbyt geometrycznie, ale to
zapewne z czasem się zatrze, kiedy rozrosną się rośliny na brzegach
stawów.
I właśnie nad stawami spotykamy się z malarstwem. Tu i ówdzie rozstawiono
sztalugi z reprodukcjami obrazów Aleksandry Wachniewskiej, malarki, której
twórczość była związana z Roztoczem.
Urodziła się we Floriance, a większość
życia spędziła w Zwierzyńcu (jest tu nawet ulica jej imienia, przy której
mieszkała, ale dom w złym stanie, to nie szłam go szukać). Wychowana wśród
przyrody przez matkę, nauczycielkę, i ojca – ogrodnika, miłośnika lasu,
botanika, wyrosła na osobę wrażliwą na piękno przyrody. Znalazło to odbicie w
jej pracach. Oglądamy je podczas spaceru
trasą, która nazwano „Ścieżka z obrazami Aleksandry Wachniewskiej”.
Kolejny obraz znajduje się
w pobliżu kościółka św. Jana Nepomucena. Są
też obrazy na Floriance, ale tych nie udało nam się obejrzeć.
Samą artystkę też możemy poznać. Na ścieżce umieszczono i
jej autoportret.
I to jeszcze nie wszystko. Wachniewska nie tylko malowała. Zajmowała
się również ochroną przyrody – uwieczniała jej piękno na obrazach i
fotografiach, dokładała starań, by tworzyć rezerwaty przyrody, była również w
grupie inicjatorów utworzenia Roztoczańskiego Parku Narodowego. W tamtych
czasach przysparzało jej to wielu problemów, teraz jej zasługi są doceniane,
czego dowodem jest mural na ścianie dużego sklepu przy ulicy Zamojskiej, na
wjeździe do Zwierzyńca.
Malarka zmarła w Zwierzyńcu w roku 1989, pochowana jest wraz
z mężem i rodzicami w grobie rodzinnym na zwierzynieckim cmentarzu.
W tym miejscu kończę relacje ze Zwierzyńca. Dołączam mapkę
naszych wycieczek po tej okolicy.
niebieskie kropki - popołudniowy spacer na Piaseczna Górę, czerwone - wycieczka na Bukową Górę, do Stawów Echo i nad Długi Kanał
Inne miejsca, które zwiedzaliśmy, zaprezentuję za jakiś
czas.
Zdjęcia jak zwykle –
tyko mojego autorstwa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz