czwartek, 3 lipca 2025

Trudny wybór – Birów czy Ogrodzieniec

W gruncie rzeczy i to kusi, i to nęci. Ogrodzieniec już zwiedzałam (tu relacja), a na wzgórzu Birów jeszcze nie byłam. Ten argument przeważył. 
 
widok z zamku Ogrodzieniec na gród Birów
 
Z mapką w ręku, biletami wstępu i w towarzystwie dwójki śmiałków odłączam się od grupy.
Maszerujemy czerwonym szlakiem na północ, czyli idziemy ulicą Partyzantów. Wkrótce zmienia się ona w przyjemną leśną drogę. Przy drodze pierwsza interesująca skałka – Suchy Połeć. Nie decydujemy się na bliższe zapoznanie się z nią, bo przecież trzeba wrócić na czas na miejsce zbiórki.
 

Za kilka minut wyłania się po naszej lewej stronie góra Birów. To skaliste wzgórze częściowo porośnięte trawą i lasem. Nad nami wznosi się porządna drewniana palisada z otwartą bramą. Prowadzą ku niej schody z poręczą. Nie jest to szczyt wykwintności, ale tak właśnie powinna prawdopodobnie wyglądać droga ku przeszłości. 
 


Zdobywamy gród będący rekonstrukcją średniowiecznego grodu obronnego. Jego istnienie w tym miejscu potwierdziły badania archeologiczne. Prawdopodobnie zajmował on pozycje obronne od XII do początku XIV wieku.
Zobaczmy, jak mógł wyglądać.
 

Zrekonstruowano chatę wodza. Przepychu we współczesnym znaczeniu tam brak, ale jest gdzie spać i spożyć przygotowany przez białogłowy posiłek. 
 

 
O bezpieczeństwo dba załoga prowadząca obserwacje okolicy z wieży obronnej. 
 


Na terenie majdanu zadomowili się tymczasem dziwni mieszkańcy – bohaterowie animowanego filmu „Vaiana: Skarb oceanu”. Niezbyt tu pasują, ale są wdzięcznym obiektem do fotografowania, więc chyba się sprawdzają.
 
 
Pobyt na terenie grodu daje również możliwość przejścia galerią na zwieńczeniu palisady. Tam pewnie przechadzali się wojowie pełniący funkcje strażników.  
 

Nie tylko drewniana zabudowa broniła grodu. Był on przede wszystkim zabezpieczony przez swoje położenie na niedostępnej skale. 
 
 

Teraz, po upływie wieków wspinają się na nią  alpiniści, a turyści zwiedzający gród mogą przejść bezpiecznymi ścieżkami na skraju skał i podziwiania widoków na okolicę. Jest się czym zachwycić.
 


w dali widoczna Skała Rzędowa w Bzowie
 

Patrząc z góry zauważamy intrygującą skałę z czymś w rodzaju skalnego okienka. Kręcą się u jej podnóża ludzie. Wniosek – trzeba i można tam zejść, zobaczyć, co to za skała. 
 

Okazuje się, że podejście do skał jest proste. W dodatku dostarcza ono mnóstwa emocji i zachwytów. Skały są bardzo malownicze. Wyznaczono na nich trasy wspinaczkowe (są na stałe zamocowane specjalne uchwyty mocujące liny). 
 


Nie tylko skały są atrakcją tego miejsca. Okazuje się, że trafiamy do jaskiń, w których żyli ludzie przed około 30 tysiącami lat (i to również potwierdzili archeolodzy). 
 

Nie ma zakazu wchodzenia do jaskiń. No, może odczuwa się coś w rodzaju lęku, ale do jednej, niezbyt dużej, zaglądamy. Jest przygoda!
 


Obchodzimy grupę skał i przyjemną drogą kierujemy się na południe. 
 
 
Z drogi mamy widok na zamek Ogrodzieniec.
 

A tam pozostali członkowie grupy zwiedzają wszystkie interesujące zakamarki. Możecie je zobaczyć na zdjęciach Zosi. 
 
 


 
Na zakończenie mapka, którą dołączają w kasie do biletu. 
 
 
Trasa naprawdę nie jest długa, ale nam zajęła około półtorej godziny – sami rozumiecie – zachwyty, włażenie w różne zakamarki…
 
Zdjęcia – Zosia i ja

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz