Pamiętajmy, że jako Barcza funkcjonuje na naszej trasie
wieś, rezerwat i góra o tej nazwie. Jeśli ktoś pamięta 9 poprzednich opisów
wycieczek w te okolice, może już zakończyć lekturę. Ja z kronikarskiego obowiązku kontynuuję
relację.
Na początek przedstawiam nowego uczestnika wycieczki –
spotkaliśmy go na samym jej początku. Nie dotrzymał nam kroku. Liczę jednak, że
za jakiś tydzień zamknie wycieczkową pętelkę.
Stali uczestnicy wycieczki ruszyli dziarskim krokiem od razu
na starcie. Chcieliśmy się rozgrzać, bo wyjątkowo zimny poranek wybraliśmy na
tę trasę.
Jak widać na zdjęciu rozpoczęliśmy wędrówkę bitą drogą w
kierunku wsi Barcza.
Parę lat temu sama tę drogę wyszukałam na mapie. Wtedy
zapuściliśmy się na poszukiwania pozostałości kamieniołomu po jej lewej
stronie. Tym razem nie nastawałam na takie rozwiązanie – zimno było, a i trawy
bardzo mokre. Nie przedzieraliśmy się w tych warunkach przez las. Wędrowaliśmy
jedynie prosto w słońce.
Tegoroczne lato, chłodne i suche, nie sprzyjało urodzie leśnych
strumyków w tej okolicy. Jeden kompletnie wysechł, drugi ledwo dawał znaki
życia.
W tej sytuacji nagle się okazało, że nielubiane zwykle
kałuże stają się rzadką atrakcją trasy.
Po dotarciu do wsi Barcza zatrzymywaliśmy się na chwilę w
miejscach z widokami na okolicę. Najpierw to solidny dąb na początku wsi.
Potem zwróciliśmy uwagę na widoki w kierunku Pasma
Masłowskiego. I znów pojawiła się myśl, że trzeba by się tam wybrać na
przyjemna wędrówkę.
Po lewej stronie drogi zza opłotków wyłaniają się czasem
zbocza Pasma Klonowskiego.
Kilka lat temu kolega Ed wyszukał przyjemną polną drogę w
kierunku tego pasma. Wtedy była mocno podmokła. Przy obecnej suszy nie było się
czego obawiać.
Śmiało podeszliśmy porządną drogą na skraj lasu. Widoki na okoliczne
pola oczywiście się pojawiły.
Na skraju lasu znalazła się wygodna dróżka prowadząca pod
górę i to ona doprowadziła nas do szlaku.
Na tym odcinku zwykle zatrzymujemy się na postój śniadaniowy
na jednej z łąk wsi Barcza i podczas jedzenia podziwiamy widoki na południe.
Tym razem widoki, owszem były, ale silny i zimny wiatr nie pozwalał na dłuższy
postój.
Przerwę śniadaniową urządziliśmy w zacisznym zakątku lasu.
Dalsza droga prowadziła bez komplikacji szlakiem przez ładny
bukowy las. Szło się dobrze i jedno pozostaje zagadką – dlaczego nie robiliśmy zdjęć
tego przyjemnego lasu. Chyba pogaduszki bardziej nas zajęły niż podziwianie
przyrody.
Dłuższy postój urządziliśmy, jak zwykle, nad wyrobiskiem
kamieniołomu Baryła. Woda w nim nadal zielona (to zabarwienie wydobywanego tu
seladonitu).
Skałki jakby nieco bardziej zarośnięte.
Obejście wyrobiska utrudniały liczniejsze niż dawniej pnie
drzew, które leżały na ścieżkach.
I to już koniec wycieczki. Jej ostatnim akcentem było
spotkanie z dojrzałymi i podobno pysznymi mirabelkami, które obficie obrodziły
na drzewkach przy szlaku.
Trasa liczyła 14,2 kilometra. Jest prosta, jedyny nieco
wysiłkowy fragment znajduje się na podejściu pod górę Barcza. Myślę, że dla
roweru odcinek leśny szlaku nie jest dobry – ścieżki tam wąskie, nierzadko z
kałużami, gałęziami w poprzek drogi.
Zdjęcia – Edek i ja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz