poniedziałek, 11 sierpnia 2025

W rezerwacie Krępiec

Start i meta naszej wycieczki do rezerwatu znajdują się na stacji kolejowej w Garbatce-Letnisku. Ta stacyjka odegrała wielką rolę w rozwoju Garbatki, która pod koniec XIX wieku nie była letniskiem. Połączenie jej ze światem dzięki budowie linii kolejowej Iwanogrodzko-Dąbrowskiej (w tym roku obchodzimy jubileusz 140 lat od jej uruchomienia) umożliwiło zainteresowanie klimatycznymi walorami miejscowości, jej rozwój jako letniska, ba nawet czegoś w rodzaju uzdrowiska.
 
stacyjka w Garbatce-Letnisku od roku 1919 wita przybyłych
 
tak powinna wyglądać "Stacyjka Zdrój" z piosenki Jeremiego Przybory
 
My odkładamy zwiedzanie letniska na koniec wycieczki. Najpierw ruszamy na szlak. Od stacji prowadzą dwa – niebieski i zielony. Oba w kierunku zbiornika Polanka na rzece Krypiance. 
 

Planując trasę jeszcze wczesną wiosną dowiedziałam się, że zbiornik i jego otoczenie są w remoncie. Musieliśmy odłożyć wycieczkę na czas jego zakończenia. Większość prac już wykonano, ale sporo jeszcze zostało. Najważniejsze jest to, że można tędy przechodzić. 
 
muszla koncertowa już prawie ukończona
 
mostek czeka na spacerowiczów
 
Z nowego mostka mamy przyjemny widok na dziką część zalewu czy glinianki w południowej części rozlewiska. To, podobno, teren zawiadywany przez wędkarzy. 
 

Brzegiem prowadzi porządna ścieżka, można podziwiać widok na wodę i rozkoszować się świeżym powietrzem.
 



Mamy nadzieję, że mapa trochę oszukuje i zdołamy przejść suchą nogą na przeciwległy brzeg stawu. Zapuszczamy się w zupełnie dzikie zakątki i przekonujemy się po raz kolejny o prawdomówności mapy – przejścia nie ma. 
Musimy zawrócić tą samą drogą. 
 
dziki zbiornik
 
widok z grobli na całą gliniankę 
 
Wracamy na mostek na zielonym szlaku i nim wędrujemy po terenie rezerwatu. Droga solidna. Początkowo prowadzi przez teren z wydmami polodowcowymi. Potem zauważamy coś na kształt nasypu dawnej kolejki wąskotorowej. 
 

Najbardziej zaskakującym miejscem okazuje się niewielka polanka w lesie, do której kieruje drogowskaz przy dwóch nadrzewnych kapliczkach. 
 

Wygodną ścieżka docieramy do miejsca, gdzie umieszczono na drzewach co najmniej kilkanaście różnych kapliczek, figurek, krzyży. Ktoś o nie dba – panuje tu wzorowy porządek, w doniczkach rosną wypielęgnowane begonie. Zagadką pozostaje, kto i dlaczego zadał sobie trud urządzenia tego zakątka. 
 

Wędrujemy dalej szlakiem. Napotykamy piękny dom – dawną leśniczówkę, dorodne dęby i docieramy prawie do szosy. 
 
potwór z leśnych ostępów
 
podobały nam się te dęby
 
Tu urządzono parking z miejscami wypoczynku. Tu też zaczyna się najciekawszy fragment ścieżki edukacyjnej prowadzącej przez rezerwat. 
 


Wita nas drewniana brama z figurami „gospodarzy” rezerwatu – duchem, opiekunem lasu – Krępcem i jego ukochaną – Anką, której ojca Krępiec wyratował z opresji. 
 
 
Legenda powiada, że Krępiec podarował ojcu ukochanej, w zamian za zgodę na ich związek, największy skarb, jaki miał – źródło krystalicznie czystej wody. Ładne drewniane schody prowadzą do tego źródła. 
 

Jest nawet nie jedno. Ale czy to rok suchy, czy z wodą krucho, bo niewiele jej ze źródełek wypływa. I sam potok Krępiec latoś skromny jakby. 
 
jedno ze źródeł
 
początek potoku Krępiec
 
 
Opuszczamy źródło i wędrujemy dalej ścieżką znakowaną na czerwono. Prowadzi ona przez ładny las.
 

Najbardziej spektakularne jest jednak miejsce, gdzie ścieżka spotyka niebieski szlak. Rośnie tam wiekowy dąb (ponoć ponad 300 lat), pochylony, ale mocny. Powiadają ludzie, że to na nim Rosjanie wieszali powstańców styczniowych w marcu 1864 roku. Tę datę przypomina napis na krzyżu ustawionym pod dębem.
 

Po krótkim postoju maszerujemy dalej. Droga przepiękna – spotykamy kolejne potężne dęby, dorodne sosny, czasem jakiś niemłody modrzew się przewinie. To zdecydowanie mój ulubiony fragment rezerwatu. Przynajmniej na razie. Potem się okaże, czy coś go przebije.
 

Idziemy sobie spokojnie, wyczekujemy spotkania z Krypianką, która przedziera się tu przez las. O, ładnie się przedziera – w lesie ciemno, tajemniczo, rzeczka tworzy meandry. 
 

 
W tym miejscu prowadzono kolejkę wąskotorową. Zachowały się fragmenty mostu na jej trasie. Musicie mi uwierzyć na słowo, że są – z powodu leśnego mroku żadne zdjęcie się nie udało.
Wychodzimy z lasu na drogę, a tu za zakrętem kolejny ciekawy widok. To zbiornik retencyjny Budowa (no, nazwy to tu wymyślają jakieś takie niezbyt romantyczne). Jest on dosyć duży, ma ładne zalesione brzegi, na których rosną kolejne dorodne dęby.
 


Za zbiornikiem szlak lekko odchodzi pod rzeczki, ale w oczy rzuca się  nieoznakowana, a wyraźna ścieżka tuż przy brzegu. Głupio nie sprawdzić, co to się tam kryje. Warto było przejść tą ścieżką. Jak się okazuje nie prowadzi ona brzegiem rzeki, bo rzeka płynie teraz w czymś w rodzaju wąwozu u naszych stóp. Jego wysokie brzegi tworzą wydmy polodowcowe, do wody wpadają drzewa, które nie utrzymały się na brzegu wąwozu. Jest tajemniczo i pięknie. 
 


Szkoda tylko, że pogoda już się zdecydowanie psuje i w wąwozie panuje mrok przed deszczem. Ten przełom Krypianki to zdecydowanie mój drugi ulubiony fragment całej trasy.
 

Wracamy do punktu wyjścia, czyli nad zbiornik Polanka. 
 

Tu ma się rozpocząć zwiedzanie Garbatki-Letniska z jej uroczymi willami. No i klapa. Deszcz już nie udaje, że go nie będzie. Zmierzamy najkrótszą drogą na stację. 
 
skwer im. mjr. Szymanowskiego
 
jedna z rzeźb przy skwerze (zdjęcie zrobione rano)

 
figurka św. Franciszka przy Zespole Szkół Drzewnych i Leśnych
 
Udaje nam się tylko zobaczyć Willę Róż (prawie całkowicie schowaną w zieleni ogrodu) i Willę Nadleśnictwa z jej piękną stolarką okienną i ozdobnymi kominami.
 
Willa Nadleśnictwa z roku 1922
 
Po deszczu zostało jeszcze trochę czasu do odjazdu pociągu, poszłam więc na Plac 12 Lipca 1942 roku. To miejsce, gdzie na terenie zabudowań dawnego tartaku w tym właśnie dniu Niemcy zgromadzili 800 mieszkańców Garbatki, których torturowali, gnębili, a wieczorem wywieźli w wagonach towarowych do obozów koncentracyjnych. Większość już nigdy nie wróciła. Ta okrutna pacyfikacja była próbą odwetu okupantów za działalność oddziałów podziemia antyniemieckiego. 
 

I to już wszystkie wrażenia z naszej wycieczki. Trasa liczyła około 10 kilometrów. Była tak zaplanowana, żeby mieć czas na zwiedzanie. Pogoda spłatała nam psikusa – trudno. I tak było warto się tu wybrać. Cała trasa zdecydowanie doskonała na rower, czego dowodem było spotkanie z uczestnikami dużej imprezy rowerowej, która zakończyła się równo z naszą wycieczką w Garbatce. Trzeba dodać, że Puszcza Kozienicka ma mnóstwo świetnych tras rowerowych. Zawsze podczas naszych wycieczek w tej okolicy spotykamy rowerzystów, a pociągi bez problemu przewożą ich jednoślady. 
 

Zdjęcia – Edek i ja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz