Start i meta naszej wycieczki do rezerwatu znajdują się na
stacji kolejowej w Garbatce-Letnisku. Ta stacyjka odegrała wielką rolę w
rozwoju Garbatki, która pod koniec XIX wieku nie była letniskiem. Połączenie
jej ze światem dzięki budowie linii kolejowej Iwanogrodzko-Dąbrowskiej (w tym
roku obchodzimy jubileusz 140 lat od jej uruchomienia) umożliwiło
zainteresowanie klimatycznymi walorami miejscowości, jej rozwój jako letniska,
ba nawet czegoś w rodzaju uzdrowiska.
My odkładamy zwiedzanie letniska na koniec wycieczki.
Najpierw ruszamy na szlak. Od stacji prowadzą dwa – niebieski i zielony. Oba w
kierunku zbiornika Polanka na rzece Krypiance.
Planując trasę jeszcze wczesną wiosną dowiedziałam się, że
zbiornik i jego otoczenie są w remoncie. Musieliśmy odłożyć wycieczkę na czas
jego zakończenia. Większość prac już wykonano, ale sporo jeszcze zostało. Najważniejsze
jest to, że można tędy przechodzić.
Z nowego mostka mamy przyjemny widok na dziką część zalewu
czy glinianki w południowej części rozlewiska. To, podobno, teren zawiadywany
przez wędkarzy.
Brzegiem prowadzi porządna ścieżka, można podziwiać widok na
wodę i rozkoszować się świeżym powietrzem.
Mamy nadzieję, że mapa trochę oszukuje i zdołamy przejść
suchą nogą na przeciwległy brzeg stawu. Zapuszczamy się w zupełnie dzikie zakątki
i przekonujemy się po raz kolejny o prawdomówności mapy – przejścia nie ma.
Musimy zawrócić tą samą drogą.
Wracamy na mostek na zielonym szlaku i nim wędrujemy po
terenie rezerwatu. Droga solidna. Początkowo prowadzi przez teren z wydmami polodowcowymi.
Potem zauważamy coś na kształt nasypu dawnej kolejki wąskotorowej.
Najbardziej zaskakującym miejscem okazuje się niewielka
polanka w lesie, do której kieruje drogowskaz przy dwóch nadrzewnych
kapliczkach.
Wygodną ścieżka docieramy do miejsca, gdzie umieszczono na
drzewach co najmniej kilkanaście różnych kapliczek, figurek, krzyży. Ktoś o nie
dba – panuje tu wzorowy porządek, w doniczkach rosną wypielęgnowane begonie.
Zagadką pozostaje, kto i dlaczego zadał sobie trud urządzenia tego zakątka.
Wędrujemy dalej szlakiem. Napotykamy piękny dom – dawną
leśniczówkę, dorodne dęby i docieramy prawie do szosy.
Tu urządzono parking z
miejscami wypoczynku. Tu też zaczyna się najciekawszy fragment ścieżki
edukacyjnej prowadzącej przez rezerwat.
Wita nas drewniana brama z figurami „gospodarzy” rezerwatu –
duchem, opiekunem lasu – Krępcem i jego ukochaną – Anką, której ojca Krępiec
wyratował z opresji.
Legenda powiada, że Krępiec podarował ojcu ukochanej, w
zamian za zgodę na ich związek, największy skarb, jaki miał – źródło
krystalicznie czystej wody. Ładne drewniane schody prowadzą do tego źródła.
Jest nawet nie jedno. Ale czy to rok suchy, czy z wodą krucho, bo niewiele jej
ze źródełek wypływa. I sam potok Krępiec latoś skromny jakby.
Opuszczamy źródło i wędrujemy dalej ścieżką znakowaną na
czerwono. Prowadzi ona przez ładny las.
Najbardziej spektakularne jest jednak miejsce, gdzie ścieżka
spotyka niebieski szlak. Rośnie tam wiekowy dąb (ponoć ponad 300 lat),
pochylony, ale mocny. Powiadają ludzie, że to na nim Rosjanie wieszali powstańców
styczniowych w marcu 1864 roku. Tę datę przypomina napis na krzyżu ustawionym
pod dębem.
Po krótkim postoju maszerujemy dalej. Droga przepiękna –
spotykamy kolejne potężne dęby, dorodne sosny, czasem jakiś niemłody modrzew
się przewinie. To zdecydowanie mój ulubiony fragment rezerwatu. Przynajmniej na
razie. Potem się okaże, czy coś go przebije.
Idziemy sobie spokojnie, wyczekujemy spotkania z Krypianką,
która przedziera się tu przez las. O, ładnie się przedziera – w lesie ciemno,
tajemniczo, rzeczka tworzy meandry.
W tym miejscu prowadzono kolejkę wąskotorową. Zachowały się fragmenty
mostu na jej trasie. Musicie mi uwierzyć na słowo, że są – z powodu leśnego
mroku żadne zdjęcie się nie udało.
Wychodzimy z lasu na drogę, a tu za zakrętem kolejny ciekawy
widok. To zbiornik retencyjny Budowa (no, nazwy to tu wymyślają jakieś takie
niezbyt romantyczne). Jest on dosyć duży, ma ładne zalesione brzegi, na których
rosną kolejne dorodne dęby.
Za zbiornikiem szlak lekko odchodzi pod rzeczki, ale w oczy
rzuca się nieoznakowana, a wyraźna ścieżka
tuż przy brzegu. Głupio nie sprawdzić, co to się tam kryje. Warto było przejść
tą ścieżką. Jak się okazuje nie prowadzi ona brzegiem rzeki, bo rzeka płynie
teraz w czymś w rodzaju wąwozu u naszych stóp. Jego wysokie brzegi tworzą wydmy
polodowcowe, do wody wpadają drzewa, które nie utrzymały się na brzegu wąwozu.
Jest tajemniczo i pięknie.
Szkoda tylko, że pogoda już się zdecydowanie psuje i
w wąwozie panuje mrok przed deszczem. Ten przełom Krypianki to zdecydowanie mój
drugi ulubiony fragment całej trasy.
Wracamy do punktu wyjścia, czyli nad zbiornik Polanka.
Tu ma
się rozpocząć zwiedzanie Garbatki-Letniska z jej uroczymi willami. No i klapa.
Deszcz już nie udaje, że go nie będzie. Zmierzamy najkrótszą drogą na stację.
jedna z rzeźb przy skwerze (zdjęcie zrobione rano)
figurka św. Franciszka przy Zespole Szkół Drzewnych i Leśnych
figurka św. Franciszka przy Zespole Szkół Drzewnych i Leśnych
Udaje nam się tylko zobaczyć Willę Róż (prawie całkowicie schowaną w zieleni
ogrodu) i Willę Nadleśnictwa z jej piękną stolarką okienną i ozdobnymi
kominami.
Po deszczu zostało jeszcze trochę czasu do odjazdu pociągu, poszłam
więc na Plac 12 Lipca 1942 roku. To miejsce, gdzie na terenie zabudowań dawnego
tartaku w tym właśnie dniu Niemcy zgromadzili 800 mieszkańców Garbatki, których
torturowali, gnębili, a wieczorem wywieźli w wagonach towarowych do obozów
koncentracyjnych. Większość już nigdy nie wróciła. Ta okrutna pacyfikacja była
próbą odwetu okupantów za działalność oddziałów podziemia
antyniemieckiego.
I to już wszystkie wrażenia z naszej wycieczki. Trasa
liczyła około 10 kilometrów. Była tak zaplanowana, żeby mieć czas na
zwiedzanie. Pogoda spłatała nam psikusa – trudno. I tak było warto się tu
wybrać. Cała trasa zdecydowanie doskonała na rower, czego
dowodem było spotkanie z uczestnikami dużej imprezy rowerowej, która zakończyła
się równo z naszą wycieczką w Garbatce. Trzeba dodać, że Puszcza Kozienicka ma
mnóstwo świetnych tras rowerowych. Zawsze podczas naszych wycieczek w tej
okolicy spotykamy rowerzystów, a pociągi bez problemu przewożą ich jednoślady.
Zdjęcia – Edek i ja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz