No gdzie?
Na mapie,
oczywiście! Bo w terenie to już różnie bywa.
I w moich
wspomnieniach.
jesienna leśna droga
Od
dłuższego czasu „chodziła” za mną dawna trasa ze Stanisławowa przez Koszorów do
Budek i na Altanę. Pamiętam te leśne i polne ścieżki, tych strażaków w wozie
bojowym zagubionych w lesie, te buty, co mnie niemiłosiernie uciskały i
musiałam je nieść w plecaku, te grzybobrania połączone z zagubieniem się w lesie i wiele, wiele podobnych historii.
Od ostatniej
wyprawy tą trasą minęło dokładnie 9 lat i 5 dni.
Wyruszyliśmy w środę. Wysiedliśmy
w tym samym miejscu, co dawniej - za Pawłowem. Ale pomaszerowaliśmy już nie polnymi
ścieżkami, a normalnym czarnym asfaltem w kierunku Stanisławowa.
oczko wodne przy drodze do Stanisławowa
leśne wyrobisko w pobliżu drogi
ciekawy stary dom w Stanisławowie
drzwi do obórki
Asfalt
doprowadził nas do Koszorowa, gdzie znajduje się spory zbiornik wodny na rzece Kobyłce. Już po
sezonie, więc cicho tam i spokojnie. Spotkaliśmy jednego wędkarza, który
spokojnie łowił „na żywczyka”. Nie bardzo wierzył, że zrobimy ładne zdjęcia.
Jakie wyszły, można zobaczyć.
sielski bieg rzeki po opuszczeniu zalewu
zalew we wsi
leśne brzegi zalewu
Po obejściu
zalewu pomaszerowaliśmy raźnym krokiem w las. Pierwsza droga wprowadziła
nas w rzekę (tu sprostowanie - nie wiem, co to było, bo nie dotarłam do tego miejsca, a koledzy tak zawile opowiadają, że nie wiem, czy to rzeka, czy jej zakole, odnoga, a może tylko ogromna kałuża), druga w bagno, a trzecia w leśne ostępy. Czwartej nie szukaliśmy. Przedzieraliśmy
się przez krzaki, wychodzili nieoczekiwanie na śliczne leśne dróżki i znów
znikali w leśnej głuszy. Nudno nie było ani trochę. Ja dostałam gałęzią po
oczach, ale to drobiazg.
borówka bagienna z owocami
bagno zwyczajne
pierwsze jesienne barwy
Żadne błoto
nas nie wciągnęło i w końcu pokonaliśmy coś, co przed laty było zapewne łąką i wylądowali
w Budkach I niedaleko remizy strażackiej, tej samej, której przed laty szukali
zagubieni strażacy.
już nie las, a jeszcze nie wieś
to nie drzewko owocowe, a młody dąbek z liśćmi obrośniętymi przez galasy
potwierdzenie na zbliżeniu
zamiast słońca - topinambur
to nie drzewko owocowe, a młody dąbek z liśćmi obrośniętymi przez galasy
potwierdzenie na zbliżeniu
zamiast słońca - topinambur
Trochę
sobie w tych Budkach I odpoczęliśmy, a potem zaczęliśmy szukać polnych dróg do
Budek II. Na szczęście napotkaliśmy sympatycznego mieszkańca wsi, który pokazał
nam swoją drogę do szkoły. Nie on jeden nią chodził, furmanki też jeździły. I
żeby kto nie myślał, że starca pytaliśmy – mężczyzna młody. Bardzo nam
dokładnie ten sympatyczny człowiek ową drogę opisał i ruszyliśmy zgodnie ze
wskazówkami. Pierwszy punkt orientacyjny stanowił dąb – ten jest! Na końcu
drogi miał być kościół. I do niego doszliśmy. Gorzej było z drogą. W pewnym
momencie widziałam przed sobą jedynie czapkę Janka, reszta ginęła w wysokiej
trawie. Ale i tak mieliśmy szczęście, bo podobno dawniej było tu spore bajoro. Bez obaw – wyschło.
kościół w Budkach II
stary dom w Budkach II
kościół w Budkach II
stary dom w Budkach II
Umęczeni
przeprawą przez byłą drogę postanowiliśmy nie opuszczać asfaltowej szosy z
Budek do Huciska. W ten sposób zrelaksowani doczłapaliśmy do szlaku zielonego,
który wprowadził nas na Altanę. Podchodziliśmy świetną leśną drogą, bez
chaszczy i innych niespodzianek.
owoce konwalijki dwulistnej (uwaga - trujące!)
dzieżka pomarańczowa (jadalna, ale podobno bezsmakowa)
owoce konwalijki dwulistnej (uwaga - trujące!)
dzieżka pomarańczowa (jadalna, ale podobno bezsmakowa)
Na szczycie
zrobiliśmy sobie mały odpoczynek i się poszło dalej szlakiem w dół. Tu przy
drodze dużo efektownie ułożonych stert drewna. Odgłosy prac leśnych słyszeliśmy gdzieś daleko w
tle.
martwa ściana lasu
idziemy
coś jednak wyrasta przy ściętych pniach
martwa ściana lasu
idziemy
coś jednak wyrasta przy ściętych pniach
Miejsce
wolne od wyrębu to teren rezerwatu Ciechostowice. Modrzewie mogą tam sobie
spokojnie rosnąć i ze współczuciem patrzeć na współbraci, którzy padają w
pobliżu. Na niektórych pniach zauważyliśmy oznakowania GDN. Dzięki uprzejmości
znajomych wiem już teraz, że to gospodarczy drzewostan nasienny. Będą się nasze
modrzewie rozmnażać i rozrastać w tym lub innych lasach.
kapliczka w rezerwacie (chyba już ze trzeci raz na blogu)
pnie modrzewi
kapliczka w rezerwacie (chyba już ze trzeci raz na blogu)
pnie modrzewi
Na
zakończenie wycieczki zahaczamy o Mroczków i na przystanku dokonujemy
obliczenia długości trasy (20,6 km). Wydaje mi się, że raczej nie będziemy się
wybierać na nią kolejny raz. Sponiewieramy się w jakim nowym miejscu.
Zdjęcia – Edek, Janek i ja
Warto było odświeżyć pamięć... a ścieżki obeschną. :)
OdpowiedzUsuńFakt - było warto, a ścieżki były w miarę suche. Gdyby było deszczowe lato, to już samo zajrzenie w kierunku bagna mogło się skończyć nieprzyjemnie. A tak to przynajmniej mogliśmy się wycofać.
UsuńNie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki...
OdpowiedzUsuńCzasem dobrze odświeżyć wspomnienia, ale wspomnienia nie zawsze wychodzą zwycięsko z takim konfrontacji.
Jak dla mnie pierwszorzędna trasą, jest się gdzie przytyrać ale i gdzie odpocząć.
Masz rację co do wspomnień. Większość wydarzeń jest w nich podkolorowana. Ale czasem warto zajrzeć w stare kąty.
UsuńPoza tym, jak ktoś wędruje, tak jak ja, pół życia z okładem, to już ma coraz mniej nowych miejsc. Trzeba wracać do starych.
Bardzo przyjemna ta wycieczka i piekne tereny:) podobają Nam się te stare domy, dzielnie się jeszcze trzymają . Widuję nieraz takie stare domy, prawie zabytkowe ale zameszkałe. Co prawda w śródku cywilizacja jest ale z zewnątrz wygladają cudownie :)
OdpowiedzUsuńTe dwa domy wyglądały na opuszczone. A obok rozkwita wiejska elegancja - efektowne ogrodzenia, wypielęgnowane ogródki, porządne domostwa. Tylko te staruszki takie przycupnięte przy ziemi nie wiedzą, co ze sobą w tej nowoczesności począć.
Usuń