Wiele
miejsc się kojarzy, ale mało kto mówiąc „Chęciny” pomyśli „Grząby Bolmińskie” i
„Grzywy Korzeczkowskie”. Jeśli nie mam racji, to się cieszę.
Nasza grupa
zaniedbuje te dwa pasma. Moim zdaniem niesłusznie. Co będzie do okazania.
Jest środa. Startujemy
w Bolminie. Kierownictwo wycieczki oczywiście przegapia przystanek, więc
zdezorientowany kierowca, żeby tej zrozpaczonej kobieciny z plecakiem już
zupełnie nie dobić, wyrzuca nas z busa na pierwszym bezpiecznym miejscu za przystankiem.
Dzięki temu możemy znów zajrzeć do bolmińskiego kościoła p.w. Narodzenia NMP.
pola Bolmina
kościół w pełnym słońcu
Matka Boska Bolmińska
nie tylko sam kościół jest stary, ale i drzewa obok niego
Potem
ruszamy na moje wymarzone spotkanie z dworem obronnym, którego nie widzieliśmy
już siedem lat (Dacie wiarę?). Dwór zbudowano na przełomie XVI i XVII wieku. I całkiem nieźle się zachował. W
pamięci mam wyłaniający się zza drzew kolisty ryzalit – to była moja miłość od
pierwszego wejrzenia.
ryzalit dobudowany po pożarze dworu w XVII wieku (zdjęcie z maja 2009)
Inne
elementy dworu też niczego sobie. Chętnie je znów zobaczę.
we wnętrzu (maj 2009)
I co widzę?
Krzaki widzę, krzaki. Zarośla okrutne otoczyły dwór i zawładnęły nim
całkowicie. Drzewa, które niegdyś rosły w oddaleniu, przechyliły się i
zagrażają ścianom. O zobaczeniu ryzalitu nie ma co myśleć nawet.
dwór wśród drzew (maj 2009)
drzewa w natarciu (teraz)
I ma się
wrażenie, że dwór stracił oddech. Wszystkie otwory ma zamurowane cegłami.
puste miejsce po oknie (maj 2009)
zamurowane okna
I więcej
ani słowa o dworze, bo mi serce pęknie.
W takim
nastroju ruszam z kolegami na grzbiet Grząb Bolmińskich. I jestem pewna, że będzie
do bani – Grząby zarosły, szlak słabo znakowany – na pewno się zgubimy.
Nic z tego
– już na podejściu zaczyna działać magia miejsca. Na gałązkach wiszą malutkie
ślimaczki, słońce świeci, widać najwyższe wzniesienie, na które zamierzamy
wejść. A z niego roztacza się rozległa panorama. I ten zapach ziołowy! To jest
najpiękniejsze na Grząbach.
jeden z malutkich ślimaczków
widok z Grząb Bolmińskich na wschód
No i szlak
żółty – świeżutko pomalowany – znakowanie jak złoto. Nikt się tu nie zgubi.
Nawet, jeśli ta rachityczna sosenka zapamiętana jako znak rozpoznawczy przy zakręcie
w prawo, już jest dużym drzewem.
Idziemy
sobie tym szlakiem, fotografujemy rośliny, widoki na okolicę. I stukamy się w
głowę, dlaczego tak dawno nas tu nie było.
widok na Pasmo Oblęgorskie
głodek mrzygłód
czosnek skalny
gałązka jałowca - kwintesencja kłującej roślinności porastającej Grząby
Po zejściu
z tego pasma odrobina asfaltu, rzeka Hutka i podejście na Grzywy Korzeczkowskie. Tu się spodziewamy, że będzie nudno w lesie.
No i komary nas zjedzą. Nie zjadły. Nudno nie było, bo mamy trzy podejścia na
niewysokie, ale zauważalne wzniesienia. Najwyższe nazywa się Glinianki i osiąga
niebotyczną wysokość 336 metrów.
rzeka Hutka
Poza tym co
jakiś czas trafiamy na miejsce z widokami na okolicę. To korzystamy. I są
kolejne fotki.
widok z podnóża Grzyw Korzeczkowskich na północ
widok na Rzepkę i Górę Zamkową
Ale pora
się rozstać z tym pasmem. Przed nami Chęciny.
polną drogą w stronę Rzepki
na drodze z Korzecka do Chęcin
Skoro do
tej pory było niestandardowo, to teraz zmieniamy nastawienie i zdobywamy Górę
Zamkową.
Tu też
ruiny. Ale jakże inne od tych w Bolmine. Zadbane, wypucowane, pokazane z każdej
strony. Ba, odnowione. Zamek królewski wzniesiony w XIV wieku przeżywa drugą
młodość. Dwie jego wieże udostępniono do zwiedzania, można spojrzeć z góry na
sam zamek i okolicę.
władcy Polski wskazują drogę na szczyt
dwie wieże widziane z trzeciej
widok z Góry Zamkowej na pasmo Zelejowskie
Schodzimy z
góry do miasta. Te marne 11 kilometrów, co je mamy w nogach, tak nas zmęczyło, że
tradycyjnie nie zwiedzamy. Nie sposób jednak pominąć kościoła św. Bartłomieja
Apostoła, obok którego przechodzimy. Można zajrzeć do wnętrza przez kratę,
trochę żal, bo chciało by się obejrzeć kościół dokładniej. Może innym razem.
kościół p.w.w Św. Bartłomieja Apostoła
jego wnętrze z wczesnobarokowym ołtarzem
na rynku
Mam
nadzieję, że jednak udało mi się udowodnić tezę z początku tekstu i wybierzecie
się na spacer po opisanych górkach.
Oczywiście bez mojego pesymistycznego nastawienia na wstępie.
Zdjęcia – Edek, Janek i ja
Piękna wycieczka... :)
OdpowiedzUsuńMnie się podobała.
UsuńNie wiem tylko, dlaczego tak rzadko tam jeździmy.
Nigdy tym pasmem nie wędrowałem a w samych Chęcinach i na zamku byłem jak jeszcze Miłosza na świecie nie było a Mikołaj był maleńkimczyli jakieś 12/13 lat temu... prehistoria - zamku trudno poznać. Figury w drewnie to się powoli polska specjalność robi, sam dziś kilka sfotografowałem.
OdpowiedzUsuńW Oblęgorku jak Bóg da, będziemy jutro, ale na paśmie wzniesień to raczej nie.
To życzę miłego zwiedzania Oblęgorka. Jeśli będziecie własnym autem, a nie z wycieczką zorganizowaną, zawsze przy okazji można zajrzeć do Chełmiec i rezerwatu Barania Góra. Piękny wąwóz.
UsuńChęciny w gruncie rzeczy niedaleko, czego dowód na jednym ze zdjęć, ale nie sposób "zaliczyć" wszystkiego. Lepiej spokojnie zwiedzić coś wybranego i zapamiętać.