I zawsze coś stawało na przeszkodzie. Wreszcie się udało.
Głównie z powodu czosnku niedźwiedziego, którego o tej porze powinno tam być zatrzęsienie.
Powinno… A jak było? Zobaczmy.
Wyruszamy w miejscu początku Głównego Szlaku
Świętokrzyskiego w Kuźniakach. Skoro Kuźniaki, to koniecznie trzeba zobaczyć tutejszy zabytek techniki - ruinę wielkiego pieca zbudowanego w latach 60. XIX wieku. Od biedy można się dopatrzyć i innych pozostałości zakładu metalurgicznego, ale takie zaglądanie zza płotu nie daje wielkich efektów. Obiekt jest ogrodzony, znajduje się na terenie prywatnym.
Na razie poranek chłodny, bo to pierwszy dzień
po zmianie czasu na letni, ranki więc paskudne. A my lekko niewyspani. Dzielnie
wspinamy się jednak na Kuźniacką Górę, co nas świetnie rozgrzewa.
Zatrzymujemy się przy skałkach będących pomnikiem przyrody
(tak przypuszczamy, bo tabliczka informacyjna nadal nieczytelna).
Pierwsza grupka skałek niewielka i niezbyt spektakularna.
Druga lepiej się prezentuje – skałki wyższe, ładnie
oświetlone porannym słońcem, pokryte mchem. Przy nich spędzamy nieco więcej
czasu.
Szybko schodzimy do przełęczy, gdzie z niewielkiej łąki
rozpościerają się rozległe widoki aż po Łopuszno.
Potem zaś pora wspiąć się na Perzową. Nie jest to moje
ulubione podejście, bo strome. Na szczęście to niedługi odcinek i szybciutko
robi się łagodniej.
W lesie porastającym górę pojawiają się coraz liczniej
omszałe skałki, powalone pnie (jesteśmy na terenie rezerwatu przyrody).
Rozglądam się za wyczekiwanymi roślinami. I tu jednak klapa –
przylaszczek jeszcze brak, zawilce ledwo rozchylają kwiatuszki, a czosnek
niedźwiedzi tylko z rzadka wyłania się z ziemi.
Szlak doprowadza nas do szczytu góry i położonej tuż pod nim
kapliczki świętej Rozalii. Znajduje się ona w grocie powstałej prawdopodobnie
jako szczelina tektoniczna, powiększono ją i przód zabudowano ażurową ścianką z
listewek. Dawnymi laty ścianka była zielona, teraz już nie. A na umieszczonym
we wnętrzu obrazie przedstawiającym patronkę zawsze odbija się
charakterystyczny wzór ukośnej kratki. Poza nim kapliczkę wypełniają coraz
liczniejsze dewocjonalia, czemu się nawet nie dziwię, bo to pewnie ma związek z
modłami do świętej, która jest patronką chroniącą przed zarazą. Taka ochrona
była nam ostatnio nadzwyczaj potrzebna.
Miałam w pamięci sympatyczną ścieżkę prowadzącą na szczyt
prosto z parkingu. Niestety, nie jest ona oznakowana i pociągnęłam grupę nieco
za daleko szlakiem, ale i to nie stanowiło problemu, bo spokojnie znaleźliśmy ładny
wąwóz prowadzący w dół i nim dotarliśmy do wsi, a potem do zaplanowanego jako
droga powrotna żółtego szlaku rowerowego.
Śmiało mogę powiedzieć, że z dróg powrotnych na naszych
wycieczkach ta zajmuje miejsce w czołówce – jest wygodna, prowadzi ładnym
skrajem lasu i nie sprawia żadnych problemów logistycznych. Chciałabym częściej
znajdywać takie przyjemne ścieżki.
Tym oto sposobem szybko lądujemy w Kuźniakach i wycieczka
mogłaby się skończyć. Ma jednak ciąg dalszy, który opiszę następnym razem.
Wtedy też zamieszczę mapkę obu tras.
Zdjęcia – Edek i ja
Fajna pętelka... :)
OdpowiedzUsuńTak było planowane, a okazało się, że to pół kokardki. Jutro opis drugiej pętelki.
UsuńAle fajny teren, Lubicie tam wracać...
OdpowiedzUsuńOwszem, lubimy. Brakuje nam do kompletu zimowej wyprawy - takiej z solidnym śniegiem.
Usuń