poniedziałek, 23 maja 2022

Biała magia, czyli jak to z mąką było

Idziesz do sklepu, kupujesz kilogramową torebkę mąki, może dwie. I już. Proste.
Nie zawsze tak było. Ba, nawet i teraz nie każdy tak robi.
No to poszukaj mąki na poniższym obrazku.
 
 
   
Jak nasi przodkowie dokonywali cudu zamiany zboża w mąkę? Ile pracy to wymagało?
Najpierw trzeba było zaorać i zabronować pole. Potem zasiać zboże i czekać, aż wyrośnie. 
 

Wyrosło. Dojrzało. Nadszedł czas żniw. 
 
 
Pora zwieźć zboże do stodoły. Rozłożyć w zapolu. Niech czeka na młócenie.
A te stodoły różne – zwykle przestronne, z szerokimi wrotami i przejezdnym centralnym boiskiem. Wszystkie podobne jedna do drugiej. Wielkością się różnią i szczegółami budowy, których niewprawne oko nie dostrzega.
 
stodoła z Brzezin
 
stodoła dworska z Radkowic obecnie pełni funkcję masztalni
 
stodoła plebańska z Suchedniowa
 
stodoła z Radkowic
 

W Tokarni jest jedna stodoła – perełka. Już na pierwszy rzut oka się wyróżnia, bo jej ściany wykonane z belek sosnowych wypełniono wiklinowa plecionką. Tu zboże miało świetny przewiew! 
 
stodoła z Ciuślic jak koszyk
 
Boisko stodoły służyło nie tylko do tego, żeby wjechała na nie fura ze zbożem.  Rolnicy trzymali tam i niezbędne do pracy maszyny. Mój dziadek nie był zamożnym gospodarzem, to zboże młócił na boisku cepami, ale zamożniejsi potrzebowali młocarni. Biedniejsi oczyszczali ziarna z plew wiejąc je na wietrze z sita na płachtę. Zamożniejsi mieli wialnię. 
 
młocarnia
 
wialnia
 
młocarnia dworska z Ogonowic odtworzona w zrekonstruowanej stodole
 

Co potem? Oczyszczone ziarna można było umieścić w workach i trzymać w przewiewnej stodole. A jeśli było go dużo? W dużym gospodarstwie lub dworze? 
Tu w sukurs przychodzi spichlerz. I on musiał zapewnić przewiew, żeby zboże nie zatęchło. 
 
osiemnastowieczny spichlerz klasztorny z Chęcin
 
spichlerz dworski ze Złotej ( z początku 18. wieku)
 
zbudowany w drugiej połowie 18. wieku spichlerz ze Staszowa
 

Większość spichlerzy w skansenie, jak zauważyliście, jest drewnianych. Jeden tylko wyróżnia się konstrukcją. To spichlerz z Rogowa. Pierwotnie drewniany, zbudowany w 1684 roku stał 200 lat nad Wisłą, aż został przeniesiony do Rogowa. Wtedy to zyskał podmurówkę i parter z cegły. Taki to oryginał.
 
zwróćcie uwagę na miedziane chorągiewki wieńczące kalenicę spichlerza, umieszczono na nich herby właścicieli Firlejów i Wodzickich
 
Do mąki już tylko jeden krok. Trzeba tylko zemleć zboże. Najprościej, bo za darmo, na domowych żarnach. Ale to procedura wielce praco- i czasochłonna.
 
 
Można odwieźć worki ze zbożem do pobliskiego wiatraka. Niech tam wiatr pracuje.
 
wieś z nadzieją spoziera na wiatraki i czeka na wiatr
 
Jan Curyło, który od najmłodszych lat pracował obsługując wiatrak w Jałowęsach, tak wspomina: „Młynarze najbardziej bali się podmuchu wiatru z dużych, płowych chmur w porze letniej. Zawsze wtedy wiatrak musiał być stawiany śmigami do chmury, bo w chwili, gdy chmura nadciągnęła, był od niej podmuch.”* Kto się zajmował stawianiem wiatraka, zdejmowaniem i zakładaniem płacht napiórowych na jego śmigi? Oczywiście, młynarz i jego pomocnicy. Pomyślcie, ile to trzeba siły i pomysłowości, żeby odpowiednio obrócić cały ciężki wiatrak i nie narazić go na to, że się wywróci. Bo i takie sytuacje się zdarzały.
 
jak te chmury wpłyną na siłę wiatru?
 
Wiatrak typu „koźlak” obracał się na podstawie, którą nazywano „kozioł”, rzecz jasna. Młynarze do obrotu wykorzystywali łatwy do zauważenia drąg wystający na zewnątrz. Ten typ wiatraka rozpoznacie na pierwszy rzut oka.
 
"koźlak" z Janika (drąg dobrze widoczny, ale zauważcie, że wiatrak zdaje się lekko unosić nad ziemią)
 
"koźlak" z Dębna
 
Wiatrak typu „paltrak” obracano za pomocą ręcznego kołowrotu z liną. Całej konstrukcji nie będę opisywać, ale i ta robota nie była lekka.
 
"paltrak" z Grzmucina
 
Najnowocześniejszy typ wiatraka „holender” nie jest obracany w całości. Obraca się tylko jego górna kondygnacja, tak zwana "czapa". Podobnie jak w "koźlaku" "czapę" obraca się z zewnątrz za pomocą drewnianego dyszla.

"holender" z Grzymałkowa 
 
"holender" z Pacanowa
 

Pan Curyło pięknie podsumował pracę przy wiatrakach: „Tak to pracę młynarską porównać można do pracy załogi na płynącym po morzu żaglowcu, gdzie tu i tam wszystko zdane jest na łaskę wiatru – z tą różnicą, że żaglowiec może zatonąć, a wiatrak może być wywrócony i zdruzgotany.”* Pomyślcie o tym czasem widząc nieruchome stare wiatraki, które dotrwały do naszych czasów dzięki wysiłkom wielu pokoleń młynarzy.
 

na straży pamięci
 
Warto też pamiętać, że wielu młynarzy zapadało na choroby płuc, które były spowodowane ciągłym wdychaniem drobin mąki i plew unoszących się przy pracujących maszynach i kamieniach młyńskich.
 
mlewnik 
 
koło sztorcowe duże i wał sztorcowy wiatraka
 

Nieco inaczej, choć też nielekko, wyglądała praca młynarzy w młynach wodnych. Tu koła młyńskie były napędzane siłą wody. Wprawiały one w ruch cały system maszyn we wnętrzu młyna. Prawie bajka, nieprawdaż? No to wnieście kilkadziesiąt worków wypełnionych ziarnem na drugie piętro.
 
w drodze do młyna
 
Dwa młyny wodne w skansenie to moi ulubieńcy.
Jeden z nich – młyn z Parszowa – stał nad rzeką mojego dzieciństwa – Żarnówką. Zbudował go w roku 1853 Antoni Miernik (to jedno z popularniejszych nazwisk w okolicy). Rzeka napędzała dwa nasiębierne koła wodne, a te wprawiały w ruch cały mechanizm młyński.
 

młyn z Parszowa z przybudówką 
 

urządzenia młyńskie

Drugi młyn odwiedzaliśmy w jego pierwotnym miejscu pracy – we wsi Piasek nad rzeką Młynkowską. Wacław Janiszewski zbudował go w roku 1931. Cały mechanizm młyna jest nadal sprawny. Szkoda tylko, że w Tokarni brak rzeki, która by uruchomiła jego kolo nasiębierne.
 

młyn z Piasku
 

maszyny czekają na sygnał, by ruszyć

No to mamy już mąkę. W zależności od jej gatunku możemy z niej upiec chleb, placek albo ugotować kluski czy pierogi. 
 
 prawdziwy wiejski chleb z Wiącki

Tyle było tu opowieści, ale musimy wspomnieć i uhonorować jeszcze jednego uczestnika naszej białej magii. Bez jego czujności cała ludzka praca poszłaby na marne. To on pilnował zboża i mąki przed żarłocznością myszy. Jest skromny, nie dba o zaszczyty, ale naszą relację kończy on – jego wysokość KOT.
 
 
*cytaty z książki Z. Nosala „Ściegny”
 
Zdjęcia – Edek i ja

4 komentarze:

  1. Pięknie, pięknie... Bardzo tę tematykę lubię, co prawda znam cięższe prace niż przy obsłudze wiatraka, ale faktycznie lekki chleb to nie był, choć młynarze do najbogatszych należeli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez wątpienia są cięższe prace, ja tak napisałam na podstawie wspomnień opisanego tu młynarza, który jako szesnastolatek w zimowe noce musiał ciężko pracować, żeby pomóc bratu. To jednak wyzwanie dla chłopaka. A mimo to miłość do tej pracy w nim została. Ze wspomnień innego młynarza przebija żal za niszczonymi młynami. Ta ich praca była z pasji. I to było piękne.

      Usuń
  2. Pamiętam wiatrak stojący przy polnej drodze między Skarżyskiem Książęcym a Podosinami, wiodącej od dawnej wsi Borki. Mam modele jakie wykonałem wiatraka i młyna wodnego.
    Z tym, że śmiga wiatraka napędzana jest silniczkiem, a koło młyńskie pompką wodną.
    Dodam tylko, że młyny wodne miały koła z łopatkami nasiębiernymi i podsiębiernymi
    w zależności od wysokości poziomu wody, zatrzymywanej przez śluzę przed zaporą.

    Pozdrawiam: Wiesiek
    P.S.
    Podosiny, tak dawniej nazywano obecne Skarżysko Książęce II, a Borki to aktualnie ul. Chopina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Wiesiowi za wspomnienie wiatraka, którego ja już nie spotkałam.
      Zaś modele - świetna robota i doskonały materiał poglądowy dla tych, co nie mają ani wiatraka, ani skansenu w pobliżu.

      Usuń