niedziela, 7 maja 2023

Umag – moje pierwsze zetknięcie z Istrią

Nigdy nie chciałam jechać do kraju, którego języka nie znam. Obawiałam się, że sobie nie poradzę – zaginę, umrę z głodu lub pragnienia, no lipa będzie. Aż tu nagle pojawiła się możliwość wyjechania na Istrię. Pojechałam. Wróciłam. A skoro piszę tę relację, to znaczy, że żadne z moich obaw się nie spełniły. Jak to było możliwe, opowiem w tej i kilku następnych relacjach. Tak czy inaczej bez spotykania świetnych i pełnych zrozumienia ludzi, mogłabym mieć trochę problemów. 
 
Jak się oprzeć urokowi takiego wybrzeża?
 
Już na początek, zanim jeszcze dotarłam na miejsce, otrzymałam informację od pilotki naszej grupy wycieczkowej, że po Umagu kursuje „pociąg turystyczny”, który ułatwi mi zwiedzanie odległych zakątków tego pozornie niewielkiego (nieco ponad 7 tysięcy mieszkańców), a jednak rozciągniętego wzdłuż wybrzeża miasta.
 
takim oto przewiewnym pojazdem podróżowałam po Umagu (włoska nazwa miasta - Umago)
 
Hotel, gdzie nas zakwaterowano, znajduje się w 2/3 odległości między starówką, a miejscem wykopalisk. I to kusi, i to nęci. A czasu niewiele. W tej sytuacji w sukurs przyszedł nieduży pojazd.  
 
 
 jeden z plażowych widoczków uchwyconych w czasie przejażdżki
 
Najpierw podwiózł mnie wzdłuż wybrzeża do nadmorskiej promenady w pobliżu portu rybackiego. Skąd wiem, że port akurat rybacki? Nos mi to powiedział. A poza tym na promenadzie umieszczono pomnik „Era Pisces (Patronka Rybaków)”.
 
Patronka Rybaków
 

widok z nabrzeża

Miałam niespełna 40 minut do odjazdu mojego pociągu (kursuje co 20 minut; bilet kosztuje 4 euro), postanowiłam więc pobieżnie rzucić okiem na starówkę. I od razu napatoczył się starszy pan, który formalnie mnie doprowadził do jednej z wież dawnych murów obronnych. Nie pytajcie, jak się porozumieliśmy. Skutecznie.
 
furta w stronę morza
 
średniowieczna wieża obronna widziana od strony plaży Dante
 

Potem wypatrzyłam między murami wysoką dzwonnicę. 
 
oto ona
 
Nietrudno się domyślić, że w jej pobliżu powinien być kościół. To barokowy  kościół Wniebowzięcia NMP i św. Peregryna (jest on patronem miasta). 
 
barokowy kościół na Placu Wolności (podobno fasada nie została dokończona)
 
publiczna cysterna z roku 1677 umieszczona na podwyższeniu po zachodniej stronie kościoła
 

Sama zaś dzwonnica pochodzi z roku 1651, a jednym z ważniejszych jej elementów jest płaskorzeźba przedstawiająca weneckiego lwa. Świadczy to o wielowiekowym związku miasta z Republiką Wenecką. Trzeba jednak dodać, że owa płaskorzeźba pierwotnie znajdowała się na budynku ratusza, a na dzwonnicę przeniesiono ją po zniszczeniu ratusza przez pożar w latach 20. ubiegłego wieku.
 
wenecki lew z łapą opartą na otwartej księdze (później dowiedziałam się od przewodniczki, że podobno otwarta księga świadczy o tym, że miasto dobrowolnie przeszło pod opiekę Republiki Weneckiej, czytaj: poddało się  bez walki)
 
Kościół i dzwonnica znajdują się na Placu Wolności, od którego prowadzą ku morzu urocze ciasne uliczki, nad którymi nierzadko powiewa jak flagi na wietrze  rozwieszone od domu do domu pranie.
 
spokojna uliczka

gotyckie biforium w jednej z kamieniczek
 
jeszcze jedna uliczka
 

Jedna z uliczek doprowadziła mnie znów do murów miejskich i jednej z ich kamiennych wież – to obecnie budynek muzeum, a niegdyś część średniowiecznego systemu fortyfikacji – Wieża Biskupia.
 
fragment średniowiecznych murów obronnych z widoczna Wieżą Biskupią
 
widok z murów w stronę morza
 

W drodze na przystanek pociągu rzuciłam jeszcze okiem na niewielki kościół pod wezwaniem św. Rocha zbudowany po epidemii dżumy w 1507 roku. Podobno ma interesujące malowidła na stropie, ale nie miałam czasu, aby tam zajrzeć. 
 
kościołek św. Rocha
 
Czemu się tak spieszyłam? Zależało mi, żeby zdążyć przed przypływem na cypel położony na północ od Umagu. To cypel Sipar, na którym znajdują się ruiny zatopionego starożytnego miasta Sipar. W czasach rzymskich istniało tu miasto, które zostało zniszczone około roku 867 w walkach między księciem Chorwatów a wenecjanami.
 
ruiny miasta Sipar
 
Przypływ już się zbliżał. Większość zwiedzających teren wykopalisk zmierzała ku brzegowi. A ja twardo brnęłam w głąb morza, żeby zobaczyć pozostałości murów. Gdzieś tu podobno znajdowała się wielka sala, gdzie indziej pięciokątna wieża. Widok ruin daje spore pole do popisu dla wyobraźni.
 
"uliczką" w stronę brzegu
 
może tu po lewej była wielka sala, a może nie...

wyobrażam sobie, że tu mógł być magazyn

Archeolodzy znaleźli tu liczne przedmioty codziennego użytku. Teraz można jedynie wypatrzyć pozostawione przez nich ciekawostki.
 
tu ewidentnie widać fragment pylonu wspierającego ścianę jeden z budowli
 
znalazłam w sieci informację, że to jest kamień z otworami do tłoczenia oliwek, a pochodzi z przełomu 3. i 4. wieku n.e.

już prawie nieczytelny fragment przypuszczalnie łacińskiej inskrypcji 

ale to mi wygląda na odcisk jakiejś prehistorycznej rośliny, chociaż podobne do prac artystki NeSpoon 
 

Zagapiłam się na ciekawostki, a tu przypływ coraz bliżej. Właściwie już się zaczął i cypel z wolna zmienia się w wyspę. Zdążyłam się jeszcze wydostać na brzeg, ale już nie sucha stopą.
 
ta część cypla jeszcze sucha
 
tu już wdziera się woda

pospieszna ewakuacja
 
Na zakończenie krótkiej i siłą rzeczy niepełnej opowiastki o Umagu zachód słońca na jednej z adriatyckich plaż tej miejscowości.
 
 
I to tyle na początek. Innym razem opowiem o kolejnych miasteczkach Istrii, do których udało mi się zajrzeć.
 
taka roślinę spotkałam na cyplu, nie wiem, jak się nazywa
 
PS Oprócz starszego pana spotkałam jeszcze kilku pomocnych Chorwatów (komunikacja na migi lub domysły), którzy pomogli mi odnaleźć moje zgubione w pociągu „telefoniszcze”, Niemca, który mnie skierował prosto na wykopaliska i Rumuna z córką, którzy zostali na cyplu dłużej niż ja (oby nie do porannego odpływu).
 
wszędzie kwitły glicynie

Zdjęcia mojego wyrobu

2 komentarze:

  1. Podziwiam,sama w nieznane... no.no.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pojechałam z grupą, ale zwiedzać lubię po swojemu. Zażyłam więc swobody.

      Usuń