Zaplanowałam tę trasę na grudzień. Na szczęście wystąpiły
wtedy intensywne opady śniegu, które uniemożliwiły wyjazd. Jestem pewna, że nie
byłby nawet w połowie tak przyjemny, jak w słoneczną majową niedzielę.
Początek wycieczki był dla mnie dosyć nerwowy, bo zależało
mi na tym, żeby zdążyć wejść do kościoła pod wezwaniem Św. Szczepana w Skrzynnie
przed pierwszym nabożeństwem. Udało się!
kościół wznosi się na wzgórzu i jest prawie całkowicie skryty wśród drzew (o, zimą to by był widoczny...)
Dzięki temu mogliśmy obejrzeć ów późnorenesansowy kościół,
zachwycić się ołtarzami, uroczą figurką Madonny z Dzieciątkiem z 1420 roku.
Najpierw obejrzeliśmy kaplicę św. Barbary, potem ołtarze i sklepienie
kościelne. Oglądany przez nas kościół jest trzecią świątynią na tym miejscu, ma
w swej przeszłości epizod bycia zborem ariańskim, kiedy to Duninowie przeszli na arianizm. Obecna świątynia została ufundowana przez Macieja Wrzeciążą i
powstała w latach 1628 – 1638, w późniejszych latach dobudowano do niej kolejne kaplice.
Warto wspomnieć o legendzie mówiącej, że pierwszy z Łabędziów
– Duninów, Piotr Włostowic, wzniósł jakoby aż 7 kościołów na siedmiu wzgórzach
w Skrzynnie. Nie bardzo dowierzano tej legendzie do czasu, aż podczas prac
porządkowych na tutejszym cmentarzu odnaleziono pozostałości jednego z owych
kościołów. Prawdopodobnie był to kościół Św. Ducha. Po jego rozbiórce
wykorzystano podobno kamienie na budowę ogrodzenia cmentarnego. Informacje na
ten temat znalazłam w tym linku.
herb Duninów (portale pokazywałam we wpisie sprzed ośmiu lat - tu link, więc teraz z nich rezygnuję)
Oczywiście i my zajrzeliśmy na cmentarz, aby obejrzeć stare
nagrobki i oryginalną kapliczkę słupową (prawdopodobnie siedemnastowieczną), o
której przeczytałam w interesującym artykule (tu link). Mnie przypomina ona
latarnię umarłych, jest bowiem zwieńczona czworoboczną kamienną latarnią.
efektowny nagrobek naczelnika Kontroli Skarbowej w Radomiu, dziedzica dóbr Żukowa - Jakóba Miernickiego
skryty w chaszczach pomnik nagrobny dziedziców Zbożenny Szydłowskich (trudno odczytać imię męża, żona to Józefa z Klopickich)
Z cmentarza kierujemy się do pobliskiego dworu Zbożenna. Sporo
czasu minęło od poprzedniej tam bytności, ale dobrze pamiętam ładny staw w
dworskim parku. Jak tylko zobaczyłam wodę wyłaniającą się zza płotu przy ulicy,
poleciałam sprawdzić, czy idąc nad wodą da się przyjemniej niż asfaltem dotrzeć
do dworu. W ten oto sposób wtargnęliśmy
nieproszeni na teren posiadłości „Sielanka” utworzonej na terenie dawnej
zagrody młyńskiej. Mój pomysł z dotarciem do dworu nie był taki zupełnie bez
sensu, bo część posiadłości stanowią dawne grunty dworskie. Nie pomyślałam
jedynie o płocie oddzielającym oba obiekty. Nic to, dzięki mojej bezmyślności
obejrzeliśmy przyjemne stawy na Radomce.
W końcu dotarliśmy do parku dworskiego. Trochę się zmienił
od naszego poprzedniego pobytu – brak już wielkoformatowych zdjęć rodziny
Witwickich, ostatnich właścicieli dworu, ich miejsce zajęła niewielka tablica
informująca o historii dworu. O dworze i jego historii pisałam poprzednio, to teraz tylko link do
relacji.
Park nadal przyjemny, można tu spacerować, posiedzieć na
ławeczce, skorzystać z huśtawki czy hamaka. My na początku trasy jeszcze nie
byliśmy zmęczeni, więc jeszcze nie odpoczywaliśmy, a tylko dla przyjemności spacerowaliśmy po parku i nad
wodą.
Parkowy staw nie był ostatnim na naszej trasie. Idąc na
południe przechodziliśmy obok przyjemnych stawów rybnych. A te nie dość, że
ładne, to jeszcze zamieszkane przez żabi chór.
Dalsza droga prowadzi przez las. Początkowo dobra, potem
robi się podmokła, ale można nią przejść bez problemów.
Doprowadziła nas do wsi
Wydrzyn. Tu mapa obiecuje kolejne stawy. Są w oznaczonych miejscach, ale gęste zarośla
kompletnie uniemożliwiają dostęp do nich. Zatrzymujemy się jedynie przed
przydrożnymi krzyżami.
Po dotarciu do szosy rozpoczynamy powrót do Skrzynna. Nie
może on być jednak najkrótszy, powinien być najatrakcyjniejszy. Dlatego
wybieram polne drogi, dzięki którym możemy podejść do Skrzynna od południowego
wschodu.
Co mogę o nich powiedzieć? Wygodne, raz tylko natrafiliśmy
na spory obszar podmokły. Okolica przyjemna – a to sad, a to plantacja
porzeczki, a to łąki kwitnące jaskrami i firletką. Niby wszystko gra, ale to
nie to, co nasze świętokrzyskie pola. Że się czepiam? Mogę, sama zaplanowałam
trasę, to sama ją mogę skrytykować. Ale tak naprawdę, to świetna była.
Wracamy do Skrzynna. Część grupy zagląda do tutejszego
opuszczonego młyna nad niewielkim stawem na Radomce. Nawet jakimś cudem
wleźliśmy do środka – drzwi stały otworem. Jeszce tylko mały spacer po grobli
stawu i już prawie koniec wycieczki.
Mijamy niewielki skwerek z kamieniem upamiętniającym
950-lecie Skrzynna. Trochę mi się w
głowie daty mieszają – od kiedy mieszkańcy liczą początek miasta? Prosty rachunek
matematyczny wskazuje na rok 1066. Problem w tym, że udokumentowane wzmianki o
Skrzynnie pochodzą z roku 1120, kiedy to z rozkazu Władysława Łokietka
przeniesiono tu stolicę kasztelanii, jej nadanie otrzymał wspominamy w
legendzie Piotr Włostowic z rodu Łabędziów – Duninów. Widocznie nie udało mi
się dotrzeć do bardziej dokładnych informacji, bo przecież tak na zdrowy rozum,
Skrzynno powinno istnieć wcześniej, żeby było gdzie tę stolicę przenieść.
Przed opuszczeniem wsi zaglądamy jeszcze na jej wschodni
skraj. Tam ustawiono kolejną kapliczkę słupową w formie latarni na wysokiej
kolumnie. Tak jak kapliczka cmentarna, nie ma żadnych napisów informujących o czasie
powstania bądź fundatorze. Jest dużo wyższa, chyli się jednak mocno ku ziemi. Jej
latarnia jest ozdobiona płaskorzeźbami z trzech stron. Są to Ukrzyżowanie, MB z
Dzieciątkiem i trudna do zidentyfikowania postać mężczyzny. Autorka tekstu
przypuszcza za księdzem Wiśniewskim, że może to być św. Łukasz.
I teraz to już koniec wycieczki.
Zdjęcia – Lena,
Zosia, Edek i ja
Dwór jest piękny i otoczenie też... czy można zwiedzać w środku?
OdpowiedzUsuńMożna zwiedzać, poprzednim razem zwiedzaliśmy. Teraz byliśmy w niedzielę i kiedy zadzwoniłam z pytaniem o zwiedzanie, otrzymałam informację, że państwo mają dużą imprezę i z tego względu nie mogą nas przyjąć we wnętrzu. Park był do naszej dyspozycji. To jest jednak działający obiekt hotelowy z restauracją, dlatego lepiej wcześniej zadzwonić i się upewnić.
UsuńPiękne miejsca wraz z opisami, które zwiedzacie.
OdpowiedzUsuńDziwi mnie jedno, że nie napotykacie podobnych grup, propagujących podobną formą wypoczynku.
Pozdrawiam - Wiesiek
Może te grupy wędrują innymi trasami? Zauważ, że my unikamy szlaków i może dlatego mało kogo spotykamy.
Istnieje też możliwość, że taka forma turystyki jest na wymarciu i stanowimy grupę dinozaurów, po nas nastąpi nowa era turystyki, niekoniecznie pieszej.
Ania