piątek, 19 maja 2023

Zdobyłam mury obronne Piranu

… i nie tylko.
Otóż to słoweńskie miasto jest położone na trójkątnym półwyspie wdzierającym się w morze ostrym klinem. Najstarsza część miasta była otoczona murami obronnymi już we wczesnym średniowieczu. Później powstawały kolejne jego kręgi wysunięte  bardziej na południowy wschód aż na początku szesnastego wieku mury obronne otoczyły całe miasto na półwyspie. W tej sytuacji nie było łatwo wedrzeć się do takiej miejskiej twierdzy.
 
Piran

i jego mury obronne

Do ataku przygotowuję się z  najlepszego punktu widokowego. Logika wskazuje, że musi on się znajdować poza ścisłym centrum miasta, żeby wszystko dobrze obejrzeć i zaplanować. Takie miejsce wskazała mi nasza pilotka. No, powiem wam, rewelacyjne. W dodatku mało znane – w żadnym materiale internetowym o Piranie nie znalazłam o nim wzmianki. Otóż pomaszerowałam ulicą Grudnova po schodkach w górę. Właściwie to dziś nie jestem pewna, czy wybrałam dobre schody, bo w pewnym momencie rozdzieliły się w prawo i lewo. Poszłam bardziej stromo w lewo. Dotarłam na niewielki punkt widokowy z ławeczką. Przede mną rozpościerało się całe miasto jak na dłoni.

kompletna panorama Piranu

Kiedy już wyrównałam oddech, mogłam zaplanować atak na mury miejskie – trzeba było zejść i maszerować stale w prawo, a dotrę do nich.
Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Nie sprawdziłam, dokąd prowadziła druga odnoga schodów. Nawet nie żałuję – Piran daje duże możliwości wspinana się po przeróżnych schodach. Było w czym wybierać.

ależ gęsta zabudowa

Na dole udało mi się dotrzeć do podobno najładniejszej renesansowej bramy z trzeciej linii murów miejskich. To Porta Marciana (wszystkie nazwy występują tu w dwóch wersjach językowych – słoweńskiej i włoskiej) skutecznie zasłonięta przez markizy restauracji. Jest ona jawnym dowodem na wiele wieków panowania Wenecji w Piranie (Pirano).  Naprzeciwko bramy znajduje się malutki kościółek św. Rocha.

brama faktycznie ładna, ale te przeszkadzajki na pierwszym planie nieusuwalne

a oto i on - wenecki lew potwierdzający kilkaset lat władzy Republiki Weneckiej 
 

A w prawo prowadzi ulica – schodki. Spotkana na niej kobieta doradza najkrótszą drogę do murów miejskich. Posłuchałam. Chyba niepotrzebnie. Ta droga to kolejny milion schodów pod górę.

droga na skróty

Ale wreszcie jestem przy ładnej ostrołukowej bramie miejskiej – to Rašporska vrata. I ta brama stoi otworem. To może jednak wcale nie trzeba wojska, żeby zdobyć Piran?

brama miejska, której budowę ukończono w roku 1470

Po prawej stronie bramy wznoszą się wysokie zębate mury obronne z przełomu 15. i 16. wieku. To one były doskonale widoczne z mojej ławeczki. Ich zdobycie okazuje się dosyć proste – wystarczy 3 euro na bilet i już można rozpocząć wspinaczkę na kolejne schody i baszty.

mury obronne z bliska

i już zdobyte 

Dziwne te baszty – z jednej strony zupełnie otwarte, jedynie z balkonikami. Można co piętro się zatrzymywać i podziwiać widoki. Na schodach warto uważać, bo nawet taki jamnik niskopienny jak ja oberwał solidnie po głowie podczas podchodzenia.
 
 
widok na baszty od strony miasta

dla wroga niezdobyta

Zdobyte mury obejrzałam dosyć dokładnie, chociaż nieco mnie tam przewiało, bo dzień był chłodny i wietrzny.
 
 
widok na Piran z murów obronnych - takiego  miasta chce się bronić
 
Chwila odpoczynku i schodzę (nareszcie w dół!) na starówkę. Przechodzę obok kolejnej części pirańskiego muru obronnego i wciskam się w naprawdę wąziutkie uliczki. Przy jednej prawie nie zauważyłam piętnastowiecznego kościółka MB Śnieżnej. Można do niego zajrzeć przez drzwi, co pozwala obejrzeć barokowy ołtarz główny, a w łuku tęczowym malowidło powstałe w latach 1450 – 60 przedstawiające Ukrzyżowanie.
 
w kościele MB Śnieżnej
 
Tuż obok kościół i klasztor Minorytów. Bardzo stary lecz wielokrotnie przebudowywany – sporo w nim baroku. Ładnie się prezentują krużganki klasztorne, które wyglądają jak renesansowe, a powstały na przełomie 18. i 19. wieku.
 
klasztorne krużganki
 
gotyckie biforium

podobno najcenniejszy obraz w kościele - Maria ze świętymi autorstwa Vittoro Carpaccia
 

Klasztor okazał się ważnym miejscem dla najbardziej znanego muzyka wywodzącego się z Piranu. Tu zdobywał muzyczne wykształcenie włoski skrzypek i kompozytor Giuseppe Tartini, większość życia spędził z dala od rodzinnego miasta, ale rodacy pamiętają o nim i jego imieniem nazwali główny plac miasta powstały w drugiej połowie 19. wieku na miejscu zasypanego basenu portowego.  
 
widok na Plac Tartiniego
 
Plac otaczają eleganckie budynki będące siedzibami miejskich instytucji, a przed ratuszem wystawiono pomnik kompozytora.
 
ratusz widziany z murów miejskich
 
jeszcze jeden wenecki lew

postać Tartiniego na pomniku pokryta patyną, zwróćcie uwagę na smyczek w jego ręku to wyraz uznania dla niego jako nauczyciela gry na skrzypcach, któremu zawdzięczamy współczesny styl gry na tym instrumencie (nie zaznał jednak szacunku od wandali, którzy go czasem podkradali kompozytorowi)
 
Z ciekawszych obiektów przy placu warto zauważyć trzynastowieczny kościół św. Piotra przebudowany na początku 19. wieku i gotycką kamieniczkę nazywaną „Wenecjanka”. Ma ona eleganckie kamienne zdobienia na frontonie, a najbardziej uroczo prezentuje się narożny balkon. Zza tej kamieniczki wygląda skromna kamienica secesyjna, której chyba nikt nie zauważa.
 
fasada kościoła św. Piotra (nad wejściem płaskorzeźba przedstawiająca wręczenie kluczy do Nieba świętemu Piotrowi)
 
triforium Wenecjanki
 

słynny balkonik chwilowo pusty, bo zwykle okupowany przez turystów - ja też na nim stałam
 
żadna secesyjna kamienica się przede mną nie ukryje, nawet taka z plastikowymi oknami
 
Kontynuuję zdobywanie miasta. Przechodzę obok barokowej bramy św. Jerzego, do której dobudowano Pałac Sędziowski i mało kto uważa ową bramę miejską za bramę, wszyscy myślą, że to część pałacu.
 
brama św. Jerzego (podobno Piran jest wyjątkowo mało obełganym przez turystów miastem, nie mogę się z tym zgodzić) 
 
Jestem już poza obrębem murów miejskich, ale mam na oku pewien cel. To pomnik Dragana Sakana, człowieka, który zasłużył się dla reklamy. Może to brzmi głupio, ale pomyślcie sami, jak wyglądała siermiężna reklama, a raczej propaganda w demoludach. Sakan podszedł do niej nowocześnie i profesjonalnie, naukowo. Zdobył wiele prestiżowych nagród.  I pewnie dlatego po śmierci zasłużył na niezwykle oryginalny pomnik, który jest formą makiety jego ukochanego miasta zbudowaną z książek.
 

Piran na pomniku Dragana Sakana (ołówek w centrum to dzwonnica katedry św. Jerzego)

Skoro i taki Piran obejrzałam, to kieruję się do obiektu, który na makiecie wygląda jak korek od szampana. Jest to kościół MB od Zdrowia z kolejnym najlepszym punktem widokowym, czyli latarnią morską.
 
kościół MB od Zdrowia (dawniej św, Klemensa), zza niego wyłania się fragment latarni morskiej 
 
tu latarnię - dzwonnicę widać lepiej
 

Kościół i latarnia znajdują się na samym końcu półwyspu. Kiedy już tu się dotrze, ma się tylko nabrzeżną promenadę, kamienistą plażę i bezkres morza przed sobą.
 
promenada z widokiem na lądową część miasta
 
syrenka z Piranu
 
plaża widziana z innego fragmentu murów miejskich (no, cóż - i tam mnie poniosło)

lekko wzburzony Adriatyk

Można też dostać się na koniec półwyspu zdobywając kolejne pozostałości murów miejskich w postaci otwartych dla wszystkich bram miejskich. Ja się trochę naszukałam gotyckiej bramy o nazwie Dolfinowa vrata, nazwanej tak od nazwiska burmistrza Dolfina. Zdobi ją herb burmistrza z trzema delfinami i wyryta data budowy – 1483 rok.
 
Dolfinova vrata

sympatyczny herb
 
Zdobyłam też bramę prowadzącą do morza (Milijska vrata) i jeszcze jedną tuż za Placem Tartiniego Poljska vrata. Wiem, że to jeszcze nie wszystkie, ale i tak bezkrwawo wdarłam się do  miasta. To tyle bram mi wystarczy.
 
Poljska vrata (Porta campo)
 
Został jeszcze jeden ważny obiekt – widoczny z daleka, prawie niemożliwy do sfotografowania z bliska. To, oczywiście, katedra św. Jerzego, patrona miasta, z pięknymi obrazami i pomnikami św. Jerzego oraz św. Mikołaja. Nie ma możliwości wejścia do wnętrza, mogłam je tylko podziwiać od drzwi.
 
ogromne wnętrze nie dało możliwości zrobienia lepszego zdjęcia
 
Podobnie ma się sprawa z siedemnastowiecznym baptysterium. Zaglądam tylko od drzwi, ale mogę zobaczyć i ołtarz i rzymski nagrobek przerobiony na chrzcielnicę (mocne, nie?).
 
chrzcielnica i ołtarz baptysterium
 
Między kościołem a baptysterium wznosi się kolejny najlepszy punkt widokowy miasta – wzorowana na dzwonnicy kościoła św. Marka w Wenecji dzwonnica. Podobno z galeryjki na szczycie można zobaczyć nawet Alpy. Tego nie sprawdzałam.  Spoglądałam tylko na wieńczącą hełm dzwonnicy figurę św. Michała Archanioła, która podobno się obraca. Przez cały czas ani drgnęła.
 
tu najlepiej widać dzwonnicę (a obok  niej dialog: "Tato,ile kosztuje bilet? 3 euro, ale mamie powiedz, że 2,50.")
 
katedra, dzwonnica i baptysterium doskonale widoczne z małej ławeczki za miastem
 
Schodząc ze wzgórza z katedrą wiem, że mury miejskie i  miasto zdobyłam, ale chętnie bym tu jeszcze wróciła, żeby się z nim zaprzyjaźnić. A na pożegnanie z Piranem dwa zdjęcia zrobione w okolicach mariny. 

zatłoczona marina
 
w Piranie czerwona latarnia nie kojarzy się źle - wszak to latarnia morska

Zdjęcia znów mojego wyrobu

2 komentarze:

  1. Super fotorelacja... palce lizać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Kiedy robiłam zdjęcia, cały czas miałam wrażenie, że są nieostre. Chyba błękit nieba tak mnie mylił.

      Usuń