wtorek, 23 maja 2023

Młynkowska w słońcu i zieleni

W lutym ubiegłego roku dwukrotnie wędrowaliśmy nad tą rzeką (tu i tu linki). Zaskoczyła mnie wtedy swoją urodą i pracowitością – przez wieki dzięki niej rozwijały się fryszerki, na niej powstawały stawy rybne, młyny czy kuźnica. Wtedy doszliśmy do granicy mapy Gór Świętokrzyskich. Przy pomocy internetowych map planowałam kolejne spotkanie z Młynkowską, ale co to za wyprawa bez mapy w ręku. Dzięki uprzejmości Marka mam wreszcie dostęp do mapy, na której jest zaznaczona cała nasza trasa.
 
Młynkowska o poranku
 
Wyruszamy z Baryczy, gdzie na Młynkowskiej utworzono spory staw, ale będziemy go oglądać na zakończenie wycieczki. Spoglądamy na rzekę, na której woda spływa sporą kaskadą, a dalej odpływa wijąc się malowniczo na północny zachód w kierunku ujścia do Drzewiczki.
 
najpierw kaskada
 
i dalej do ujścia
 

My zaś udajemy się na południowy zachód, aby obejść rzekę niewielkim łukiem i dotrzeć do kładki na niej. Jak widać na zdjęciach, gęsta roślinność uniemożliwia przejście brzegiem.
 
chciałam pokazać, jaką malowniczą ścieżkę wybrałam
 
kolega Ed pokazał prawdę z perspektywy uczestników

Okolice kładki to rozległe łąki. Ścieżka wzdłuż rzeki wygląda na taką, co nam zmoczy buty rosą.
 
łąki
 
tu nic nikomu nie mówiąc podjęłam decyzję, że rezygnuję  z planu przejścia nad rzeką
 

Idziemy więc  przyzwoitymi ścieżkami na północ. Delikatne leśne ścieżki zaznaczone na mapie zarośnięte. Chcąc nie chcąc musimy iść dobrymi, omijamy teren składu paliwa i docieramy do szosy.
 
żarnowiec miotlasty na poboczu
 
na zakręcie
 
pracowita pszczółka na głogu

Po przekroczeniu szosy najpierw kierujemy się ku miejscu pamięci. Wiem, ta pamięć niewygodna. Bo miejsce to cmentarz żołnierzy radzieckich, którzy zginęli w walkach w tej okolicy i są pochowani w zbiorowych mogiłach. Ja zaś twardo stoję na stanowisku, że właśnie teraz trzeba przypominać o takich cmentarzach, żeby za każdym razem uświadamiać sobie bezsens wojny i agresji na inne kraje, które niosą śmierć i zniszczenie.
 
i cóż, że napiszą "bohaterowie"...
 
Ciąg dalszy trasy to spokojny spacer leśnymi drogami. Po intensywnych opadach deszczu obawiam się, że drogi mogą być mokre. Są różne – z mokrą trawą, lekko błotniste, piaszczyste. Nie ma nudy ani narzekania.
 
bywa tak
 
albo tak

a przy drodze chrobotek Floerkego
 

Spostrzegam, że jest dosyć wcześnie, nawet śniadania nie jedliśmy. W tej sytuacji korzystam z podpowiedzi mapy, która sugeruje, jak lekko wydłużyć trasę i dotrzeć do znanych nam z poprzednich wycieczek niewielkich stawów we wsi Rzeka (obecnie to ulica Rzeczna w Rogowie, ale pozostawię nazwę zgodną z mapą).
Robimy dwa podejścia. Pierwsze doprowadza do samej szeroko rozlanej Młynkowskiej. Drugie prowadzi do solidnej metalowej kładki, a potem do stawów.
 
tu rzeka zagrodziła nam drogę
 
a tak widzieliśmy ją z kładki
 

Przy stawach miła niespodzianka – wychodzą nam naprzeciw dwaj mieszkańcy Rzeki. Panowie oprowadzili nas po groblach, pokazali malutki stawik z karasiami, naopowiadali o gęsiach, stawach i wsi. No i psów się przy nich nie baliśmy.
 
na prywatna kładkę nad rwącym nurtem Młynkowskiej pozwolili wejść 
 


stawy w Rzece

Po miłym zwiedzaniu wyruszamy na szlak – tym razem rowerowy, który doprowadza nas do dużego i niezwykle malowniczego stawu w Baryczy (drogowskaz nazywa go „Kąpielisko”). Nad tym stawem słychać kumkanie żab. Cóż za przemiły hałas!
 
na szlaku rowerowym
 
duży staw w Baryczy
 

Po chybotliwej kładce przechodzimy na jego południowy brzeg i obchodzimy staw aż do upustu. Koledzy przypuszczają, że był tu niegdyś młyn. Jest to bardzo prawdopodobne, bo  strona końskie.org podaje, że w Baryczy działał młyn turbinowy Lipskiego. Niestety nie określa lokalizacji tego młyna. Tak czy inaczej gdzieś na Młynkowskiej w Baryczy był młyn.
 
kładka niebogata 
 
 

ale sam staw bardzo nam się spodobał 

wiem, grążel żółty to oklepany motyw, ale nie mogłam się powstrzymać

Po przekroczeniu szosy wędrujemy jeszcze przez wieś i docieramy do stawu, przy którym zaczynaliśmy wycieczkę. Zamierzamy go obejść, co zajmuje nam prawie pół godzinki. Towarzyszy nam świergot ptaków. Niestety żadnego  nie widać.
 
stanowiska wędkarskie nad stawem
 
widok na wyspę 
 
północny brzeg

Mimowolnie stajemy się kibicami na rozgrywających się na zalewie zawodach wędkarskich. Ja mam szczęście być świadkiem złowienia przez jednego z uczestników leszcza, którego inni od razu nazywają „leszczyk” (faktycznie, wielki nie był). Zosia dostąpiła zaszczytu potrzymania wędki. Muszę jeszcze dodać, że w tym zalewie wolno łowić ryby, ale nie wolno ich zabierać. Zważona i zmierzona ryba wraca do wody.
 
staw i grupa wędkarzy
 
jedyny wędkarski akcent w bliskim kadrze, leszczyk za bardzo się miotał, a panów z wędkami  nie pytałam o zgodę na publikację ich zdjęć
 

My zaś wracamy do domu.
 
mapka trasy
 
I po wycieczce.

Zdjęcia – Lena, Zosia, Edek i ja

1 komentarz:

  1. Widoki i odgłosy jak szum wody, wiatru, świergot ptaków - to co daje nam natura, jest to dobra forma dla osobistego relaksu.
    Też jestem pod wrażeniem prezentacji, za co dziękuję!

    Pozdrawiam - Wiesiek
    Dziękuję, Wiesiu, że zaglądasz i komentujesz.
    Cała grupa Cię pozdrawia
    Ania

    OdpowiedzUsuń