niedziela, 21 maja 2023

Wystawa rzeźb w ogrodzie oliwnym

Brzmi ekstrawagancko, ale jest prawdziwe. Ten ogród, a właściwie duży park znajduje się na wzgórzu nad słoweńskim miastem Portorož (Portorosa) przy ulicy Seča (chociaż to chyba jednak oddzielna miejscowość). Szczerze powiem, podejście tą ulicą od mariny to raczej słaby pomysł – uliczka wąziutka, kręta, bez chodnika i porządnego pobocza. Miałam lekkiego pietra, że jakieś auto nagle wyskoczy z piskiem opon zza zakrętu. Nie wyskoczyło, a podejście trwa kilka minut i ruch na tej ulicy zerowy, jeśli  nie liczyć mnie.
Na szczycie wzgórza otwarta na oścież brama z tablicą informującą, że oto jesteśmy na terenie ekspozycji „Forma viva” w miejscowości Seča obok miasta Portorož. Przechodzę dalej i faktycznie widzę rzeźby – wielkie kamienne kloce ustawione pod wyglądającymi na stare drzewami oliwnymi.
 

na początek takie rzeźby wśród drzew oliwnych 

to drzewo faktycznie bardzo stare

Skąd się tu wzięły? Od jak dawna stoją? Domyślam się z tekstu umieszczonego na tablicy, że w tym miejscu odbywa się od roku 1961 biennale rzeźby. Pomysłodawcami tego święta rzeźby było dwóch słoweńskich rzeźbiarzy Jakob Savinšek i Janez Lenassi. Pierwszy z nich nie dożył rozkwitu owej idei, bo zmarł właśnie w roku 1961. Panowie zainicjowali plenerowe wystawy rzeźb w lesie na chorwackiej wyspie Krk i właśnie tu w miejscu dawnego kamieniołomu w Seča. Ta inicjatywa trwa nieprzerwanie do dziś, w roku 2021 uroczyście świętowano jubileusz sześćdziesięciolecia „Forma viva”. Co ciekawe, najnowsze rzeźby znalazłam na uboczu terenu wystawowego. Możliwe, że czekają na transport na właściwe miejsce prezentacji.
 
te oliwki  nie tak stare, ale za to z widokiem na okolicę
 
Jure Markota - rzeźba z roku 2021
 

W pracach biennale brali udział rzeźbiarze z całego świata. Udało mi się znaleźć tabliczki z nazwiskami rzeźbiarzy z Japonii, USA, Szwcji, Kuby, dawnej Czechosłowacji. Z Polski, oczywiście, również.
 
rzeźba bez tytułu z roku 2011, autor Jose Ramon Villa Soberon z Kuby
 
rzeźba bez tytułu z roku 2009, autor Gorazd Poposki z Macedonii 
 
i znów rzeźba bez tytułu z roku 1975, autor Kazimierz Łukasz Żywuszko z Polski (rzeźbiarz w latach 80. wyemigrował do Australii)
 

"Adriatycki sen" z roku 2001, autor Emir Krajisnik ze Szwecji
 
Niestety, nie wszystkie tabliczki się zachowały. Tak więc duża część autorów rzeźb pozostaje dla mnie anonimowa.
 


Duże lub wielkie rzeźby (małych tu nie uświadczysz) rozmieszczone są nie tylko w ogrodzie oliwnym. Znajdują się w ładnym parku pod drzewami lub na polanach z widokiem na Portorož.
 
rzeźba Mirsada Begica z Jugosławii (1979) ma świetny punkt z widokiem na
Portorož
 
wiosenna polana z rzeźbami
 
na skraju innej polany "Szacunek dla patriotów" izraelskiego rzeźbiarza Achiama (1963 r.)
 
Nie do wszystkich mogłam podejść (jest ich podobno ok. 130), bo akurat zaczęło padać i śliczna wiosenna trawa mogła przemoczyć mi buty.
 
Yoshin Ogata z Japonii "Ślad wodny" (rok 1993)
 
Największą zagadką artystyczną i przyrodniczą pozostają dla mnie rzeźby Taheshi Tanabi, który w roku 1983 zamknął drzewa oliwne w kamiennych pierścieniach. Jak on to zrobił? Nie mam pojęcia.  
 
 
Wypada przyznać się do największego niepowodzenia. Nie znalazłam rzeźb inicjatorów biennale. Może są tam gdzieś pozbawione tabliczek, może ich nie ma. Nie wiem.
 
jedna z najstarszych rzeźb, bo z roku 1962 (może wtedy "Forma viva" nie była jeszcze biennale?) - Teddy Carasco z Boliwii (bez tytułu)
 
Kiedy już byłam na wzgórzu, zapragnęłam rzucić okiem na widok z niego w stronę morza. Oto, co wypatrzyłam.
 

prostokątne pola sprawiają wrażenie salin, gdzie z płytkiej wody po jej wyschnięciu pozyskuje się sól morską

To zapewne wody farmy rybackiej „Fonda”, która zajmuje się hodowlą ryb i skorupiaków w morzu. Teraz robię sobie wyrzuty, że nie zeszłam na wybrzeże. Zmęczenie wygrało. Trudno.
 

Wróciłam wąską uliczką do Portorož, gdzie spędziłam kilka chwil w marinie.
 
prosto w morze
 
Ot i to wszystko, co obejrzałam w słynnym kurorcie na wybrzeżu Adriatyku. Na spacer elegancką promenadą i wizytę w kasynie już po prostu nie miałam siły. Ale wizyta w SPA to by mi się wtedy bardzo przydała…
 
spokój na wodzie
 
Mogę jednak pokazać, jak wygląda Portorož na zdjęciach koleżanki, która spacerowała jego ulicami.
 

kurort nad wodą

I to już zdecydowanie ostatnia relacja z pobytu na Istrii. Wracam na własne, świętokrzyskie śmieci.
 
PS Gdyby ktoś miał ochotę obejrzeć wirtualną wystawę "Forma viva" na niewielkich filmikach, zapraszam na stronę Coastal Galleries of Piran - tu link.

 Zdjęcia – Małgosia i ja

2 komentarze:

  1. Trochę jak w Orońsku...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie tak. Z tym, że tutaj jedynie kamienne rzeźby. No i brak pawilonu wystawowego. Wszystko tylko pod gołym niebem, a nawet te stare nieporośnięte mchem.

      Usuń