Kiedy młoda angielska arystokratka Maria Teresa Oliwia Cornwallis-West (nazywano ją Daisy) wyszła za mąż za księcia Hansa Heinricha XV von Hochberg, opuściła rodzinne strony i udała się do majątku rodzinnego małżonka. Początkowo zamieszkała w Pszczynie, będącej własnością jej teścia. Znalazłam kilka wzmianek o tym, że Pszczyna ze swoim sztywnym protokołem dworskim niezbyt jej się podobała. Ale bądźmy wyrozumiali dla młodziutkiej, dziewiętnastoletniej dziewczyny – kto czuje się dobrze w domu teściów? Nie zabawiła tam długo, bo przeniosła się „na swoje” – do Książa, gdzie u boku męża była panią na włościach.
Choć księżna opuściła Pszczynę, to jednak wciąż w niej jest
pamiętana i szanowana. Można ją spotkać na pszczyńskim rynku, gdzie przysiadła
na ławeczce. Nie wdaje się w konwersację z przysiadającymi się do niej osobami,
ale dumnie reprezentuje swoją więź z rodem Hochbergów i Pszczyną.
Niedaleko ławeczki znajduje się tak zwana Brama Wybrańców,
czyli niegdysiejsza wartownia pszczyńskiego zamku. Przez tę bramę możemy teraz
spokojnie przejść na teren parku otaczającego zamek i podejść do owej budowli.
Jest jeszcze wcześnie, czyli kolejka do kasy niewielka,
zaraz więc udajemy się na zwiedzanie zamkowych komnat. Są doprawdy piękne. Trochę
nie rozumiem księżnej, której się one nie podobały. Na mnie zrobiły ogromne
wrażenie – są bogato wyposażone, eleganckie. Nie wiem, jak by się tam
mieszkało, ale czuć ducha epoki. Nie będzie żadnych zdjęć przedstawiających te
wnętrza, bo mimo upływu dwóch miesięcy nie otrzymałam zgody dyrekcji muzeum w
Pszczynie na ich publikację. Tak czy inaczej, zachęcam do wybrania się na
zwiedzanie – warto.
Po zwiedzaniu pałacu wybieramy się na spacer po parku. Nie
wiem, czy księżna Daisy lubiła jazdę konną, ale w Pszczynie miała do dyspozycji
stajnie z końmi, powozy i możliwość udziału w polowaniach.
A same spacery po parku, jaka to przyjemność! Przez park
przepływa rzeczka o nazwie Pszczynka, są też liczne stawy. Mam wrażenie, że co
kilka kroków napotykamy urocze mostki, w wodzie odbijają się kwitnące krzewy magnolii
i azalii (w Pszczynie byłam na początku maja), przyjemnie spacerować cienistymi
alejkami.
Teren jest urozmaicony. Na niewielkim wzniesieniu znajduje
się dawna pałacowa lodownia. U jej podnóża rozpościera się rozległy trawnik,
gdzie nasi współcześni rozkładają się z kocykami, a księżna Daisy podczas
spaceru miała możliwość spojrzenia na południe w kierunku zamku.
neoromańska lodownia - obiekt najtrudniejszy do sfotografowania, bo jest ulubionym miejscem zabaw dziecięcych, świetnie nadaje się do biegania naokoło
Na otoczonej wodą wysepce ustawiono uroczy pawilon. To
herbaciarnia Daisy. Pawilon jest tak mały, że mieści się w nim jedynie obsługa
herbaciarni, a goście piją herbatę i jedzą ciasteczka na trawniku obok. Mają w
nagrodę możliwość napawania się kolejnym widokiem na zamek.
Pszczyński park jest również miejscem pochówku. W czasach
pobytu księżnej były tam już groby członków rodziny Anhalt-Koethen, którzy
władali księstwem pszczyńskim. Nekropolia powstała tu z inicjatywy księcia
Henryka Anhalta, który zlecił umieszczenie na parkowym wzgórzu grobów swoich
rodziców i rodzeństwa.
nekropolia Anhaltów z sentencją "Zmartwychwstaniesz, tak, zmartwychwstaniesz, prochu mój, po krótkim spoczynku" (moja wersja tłumaczenia)
W innej części parku na tak zwanym Kukułczym Wzgórzu są
pochowani dwaj najbliżsi księżnej – jej syn, Bolko, który zmarł w roku 1936 i
mąż, Hans Heinrich, zmarły w roku 1938 (byli już wtedy rozwiedzeni). Wybrano
to miejsce na tymczasowy pochówek, dlatego jest tak skromne. Jak wiemy, historia
potoczyła się tak, że już nie przenoszono ich zwłok do rodzinnego Książa.
Księżna, nieobecna od lat w Pszczynie, wspominała może za
życia niektóre pokazane tu miejsca. Może wcale o nich nie myślała… Nie wiem.
Przeszliśmy jeszcze spacerkiem po parku, który
opuściliśmy efektowną Chińską Bramą, minęliśmy niewielką kapliczkę i dom
ogrodnika.
A dalej przeszliśmy inną częścią parku w stronę Skansenu Zagroda Wsi
Pszczyńskiej. Jego się tu pewnie księżna nie spodziewała. Myślę, że hodowli żubrów też nie oczekiwała. My zresztą również nie zainteresowaliśmy się tamtą częścią parku. Może innym razem...
Jeszcze tylko pożegnalne spojrzenie na pszczyński rynek i
już możemy wracać.
Jak nietrudno się domyślić, niedługo zajrzymy do
ważniejszego dla księżnej miejsca – zamku Książ.
Zdjęcia – Edek i ja
O! kurde jest na czym oko zawiesić...
OdpowiedzUsuńW pełni się z Tobą zgadzam. Idealnie wybraliśmy termin zwiedzania parku i zamku.
Usuń