W maju zwiedzaliśmy Pszczynę, skąd młoda mężatka, księżna
Daisy, wyjechała do posiadłości swego męża, księcia Hansa Heinricha XV
Hochberga. Udajmy się więc za nią. Jeśli zatrzymała się na najbardziej znanym
punkcie widokowym „Skała Olbrzyma” i spojrzała na zamek, to chyba zrobił na
niej wrażenie. Sami zobaczcie, jak wygląda obecnie.
Potem przejechała przez park i podjeżdżając do budynku
bramnego wyjrzała przez okno powozu. Myślę, że mogła wtedy zauważyć kartusze
herbowe rodu małżonka. Nie wiem, czy zrobiły na niej wrażenie.
I wreszcie paradny podjazd i powóz zatrzymuje się przed
imponującym zamkiem. Służba zapewne wita panią ustawiona na głównych schodach
(znam takie sceny z filmów, to może i w życiu miewają miejsce).
Skoro już drepcemy za księżną, to wejdźmy i do zamku.
Obawiam się, że będziemy mieć zupełnie inne odczucia niż ona. Ją witał piękny,
zadbany obiekt, bogato wyposażony w meble, obrazy, księgozbiór. My zaś widzimy
efekty starań obecnych właścicieli zamku, pracowników muzeum, którzy starają
się, by ogołoconemu po wojnie obiektowi przywrócić dawną świetność.
kominek w reprezentacyjnej i wyjątkowo dobrze zachowanej Sali Maksymiliana (a i tak znajdziemy tam opis dwóch skradzionych i wywiezionych z niej obrazów)
Pracownica
muzeum z dumą opowiada, że ostatnio udało się odtworzyć apartamenty księżnej
księcia. Przywracanie zamku do życia trwa od lat 70. Myślę, że obiekt stopniowo
pięknieje.
Czytałam, że jedną z pasji księżnej był ogród. Co ja mówię,
ogród? W Książu miała ogromne pole do popisu – sprowadziła angielskich
ogrodników, zarządziła wielkie zmiany w zamkowych ogrodach. Czytałam, że rocznie
sadzono w ogrodach 40 tysięcy roślin! Każdy, kto ma własny, nawet niewielki, ogródek, zrozumie, jaka to gigantyczna praca i jak wielu ludzi musiało ją wykonywać.
A jej efekty możemy podziwiać i dziś. Wybierzmy się na mały spacerek po zamkowych
tarasach.
A teraz może przemknijmy alejkami parkowymi, gdzie rosną
potężne drzewa. Niektóre maja status pomnika przyrody.
Przez bramę ze sfinksami opuszczamy zamkowy park, aby udać
się do kolejnego fascynującego obiektu
oddalonego od pałacu o jakieś dwa kilometry.
To prezent od księcia dla małżonki
– wspaniała palmiarnia, która powstawała w latach 1908 – 1911.
Sprowadzono do
niej nie tylko egzotyczne rośliny, ale też niezwykły materiał wypełniający
wnętrza pawilonów. Jest nim zastygła lawa z wulkanu Etna (podobno aż 7
wagonów!). Powstały z niej nie tylko ściany, ale też urocze groty i kaskady.
Cała palmiarnia i jej różnorodne rośliny tak nam się
spodobała, że aż żal było ją opuszczać.
Tak sobie myślę, że choć my przydreptaliśmy do palmiarni
pieszo, to księżna wcale nie musiała tego robić. Mogła przyjechać konno. Wszak
zamek Książ miał i nadal ma wspaniałe stajnie, gdzie hodowane są obecnie konie
rasy śląskiej. Jest tam i niezła kolekcja powozów na wszelkie okazje i pory
roku. Jest na co popatrzeć podczas zwiedzania Stada Ogierów Książ.
Kiedy po mnie przyjdą, żeby wyjść na łąkę?
drewniana kryta ujeżdżalnia, podobno wykonana bez użycia gwoździ
drewniana kryta ujeżdżalnia, podobno wykonana bez użycia gwoździ
Czas mija, życie ma swoje prawa i księżnej nie ominęła
starość oraz choroby. Zamek już nie był własnością Hochbergów, w czasie 2 wojny
światowej zagarnęli go Niemcy. Księżna zmuszona była zamieszkać w willi w
Wałbrzychu, gdzie zmarła w roku 1943. Została pochowana w mauzoleum Hochbergów
na tak zwanej Topolowej Górce. Początkowo był to pawilon w typie belwederu,
przekształcony pod koniec 19 wieku w kaplice grobową, gdzie spoczęli teść
księżnej, jego dwie żony oraz pierwsza córeczka księżnej Daisy, która zmarła
tuż po urodzeniu.
Zajrzeliśmy do owego mauzoleum, zeszliśmy nawet po licznych
stopniach do podziemi z sarkofagami. Puste one są jednak, bo przed wkroczeniem
Armii Czerwonej służba zamkowa w obawie przed zbezczeszczeniem zwłok przez żołdaków przeniosła
je w inne, bezpieczne miejsce. Zostały one tak bezpiecznie ukryte, że do chwili
obecnej nie wiadomo, gdzie się znajdują. Tak więc nie możemy złożyć na mogile
księżnej nawet jednej z jej ukochanych róż.
Księżna nie dożyła również potwornej przebudowy zamku, w
którego podziemiach Niemcy drążyli ogromne wzmocnione tunele. Możliwe, że miała
tu się znajdować kwatera Hitlera, a może magazyn broni czy zrabowanych podczas
wojny skarbów. Tego się nie dowiemy. Wykonawcami tej katorżniczej pracy byli
więźniowie obozów koncentracyjnych. Po przejściu podziemnymi korytarzami możemy
zatrzymać się na chwilę w miejscu ich upamiętnienia – to lista tysięcy nazwisk.
A przecież nie wszystkich znamy z imienia czy nazwiska. Bardzo przygnębiające
wrażenie robi zwiedzanie podziemi zamku.
Spacerując śladami księżnej Daisy obejrzeliśmy sporą część
zamku i otaczającego go terenu. Jest to jednak jedynie wycinek tego, co można
by tam zobaczyć. Stanowczo jeden dzień na zwiedzanie to za mało. Ale jak na
relację, to już chyba za wiele.
Odmeldowuję się więc i informuję, że to ostatnia relacja z
wyprawy naszej grupy na Dolny Śląsk. Widzieliśmy dużo, ale jeszcze więcej jest
do obejrzenia. Może kiedyś…
Zdjęcia – Edek
(archiwalne) i ja
Niczego nie opuściliście... zazdroszczę świeżych wrażeń...
OdpowiedzUsuńDużo opuściliśmy. Ale to było celowe - nie chciałam ludzi zamęczyć . Zależało mi, żeby pokazać tylko najpopularniejsze miejsca. Te mniej popularne ciągle czekają.
Usuń