wtorek, 30 lipca 2024

Na trasie ze Stawu Kunowskiego do Brodów Iłżeckich


Słońce nie wyjrzało ani razu. Drobny deszczyk sprawdzał co jakiś czas, czy uda mu się nas wystraszyć. Nie udawało się, więc znikał. I tak przeszliśmy całą zaplanowaną trasę plus suplement. 
Wystartowaliśmy na stacji w Stawie Kunowskim i dziarsko pomaszerowali nad Kamienną.
 
Kamienna opuszcza Staw Kunowski

Dalej droga miała być leśna. I taka była. Przy czym nie zawsze to była droga. Mieliśmy spory odcinek polegający na przedzieraniu się przez mniej lub bardziej mokre krzaki. Co ciekawe, grzybów w tym lesie jak na lekarstwo.
 
jedyny pomarszczony kozaczek, ale grzybiarza spotkaliśmy
 
Wreszcie dotarliśmy do solidnej bitej drogi, która doprowadziła nas na skraj wsi Gębice.
 
przy drodze pyszni się starzec jakubek
 
a to dwie trzecie grupy

kapliczka nadrzewna w Gębicach
 
cykoria podróżnik we wsi
 
Tu przeszliśmy na szlak rowerowy (droga nadal doskonała), żeby odwiedzić dwa miejsca pamięci o ofiarach dwóch pacyfikacji wsi Gębice. W pierwszej (w maju 1943 r.) zginęło 52 osoby, w drugiej (w listopadzie owego roku) – 28 osób zamordowanych w leśniczówce za wsią. Odwiedzaliśmy te miejsca dwa lata temu (tu link), ale nadal warto o nich przypominać.
 

tu była niegdyś leśniczówka - miejsce kaźni mieszkańców Gębic


miejsce egzekucji w maju 1943

Dalsza droga prowadziła szlakiem czerwonym do rezerwatu Skały w Krynkach. Po drodze chwila nad niewielkim stawem, a potem podejście w las.
 
drugi (i ostatni) grzyb tego dnia
 
ale trasa przyjemna
 
niewielki staw na skraju lasu

Miałam wrażenie, że kierownictwu okrutnie się spieszy i dlatego rzuciliśmy jedynie okiem na jedną grupę skałek – i w drogę!
 
ścieżka do rezerwatu
 


 
w rezerwacie

Niestety, co nagle, to po diable. Szlak w tej okolicy jest jakoś marnie znakowany i zgubiliśmy go. Skutek – żmudne przedzieranie się przez dawną porębę – teren nierówny, zarośnięty jeżynami. Straciliśmy dużo czasu i zdobyli kilka nowych dziur w spodniach. Udało się dotrzeć do drogi na skraju Krynek.
 
tak było
 
Tu jedynie kolega Ed nie stracił nadziei i zarządził szybki marsz na pociąg. No to maszerowaliśmy, a właściwie nawet przeszliśmy w galop. W efekcie tylko krótkie rzucenie okiem na Krynki z odrestaurowanym kościołem Wniebowzięcia NMP i zabytkową modrzewiową bramą oraz moje ulubione figury przydrożne.
 
święty Stanisław (figura przed kościołem) 
 
kościół w Krynkach 

i stale pokazywany Frasobliwy

Niezależnie od naszego wysiłku zabrakło nam 10 minut, żeby zdążyć na pociąg. Zmieniliśmy wiec tempo marszu na spacerowe, spędzili miły kwadrans na ławeczce w parku, potem zajrzeli nad zalew brodzki.
 
gmina sama się reklamuje
 
zalew w pochmurny dzień
 
nad zalewem nie kaczka, a wrona siwa

Nadal mieliśmy sporo czasu do odjazdu pociągu. Zajrzeliśmy więc nad Mały Staw (Ruśnia), nad którym byliśmy wiosną (tu link). Pogoda nie sprzyjała, to i wędkarzy nad wodą nie było, a piękny kamienny krzyż w pobliżu torów zupełnie niedostępny. Cóż, zarósł letnią roślinnością.
 
zabytkowy krzyż widziany od strony torów
 
i od strony ulicy

zerwał się wiatr i pomarszczył taflę wody
 
Naszą wycieczkę zakończyliśmy w sklepiku z lodami. Godne to było zakończenie. A po drodze do sklepu taka niespodzianka:
 
nie do wiary, ale w ostatnią niedzielę lipca spotkaliśmy kwitnącą magnolię
 
Na zakończenie relacji jeszcze mapka trasy. I już - po wycieczce!



Zdjęcia – Edek i ja

4 komentarze:

  1. Tak jakby nie można było zrobić samych skałek na spokojnie... ale kto zabroni inaczej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna trasa. Rozmawialiśmy wczoraj o tamtych terenach pod kątem wypadów rowerowych

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie miejsce na rower odpowiednie. Tam jest sporo szlaków rowerowych. Jedynie ten trudny odcinek pieszego czerwonego - nie polecam. Ale do skałek warto podejść.

      Usuń