Olbrzymy to z nich nie są. Nawet taka niskopienna góralka
świętokrzyska jak ja musi to przyznać. Ale w nazwie mają góry, więc szanujemy
ich status. Ścieżki, które na nie prowadzą zaczynają się w jednym miejscu – w
pobliżu siedziby dyrekcji
Roztoczańskiego Parku Narodowego. A piękna ta siedziba jak malowanie.
Zajmuje jeden z budynków dawnej Ordynacji Zamoyskich – Dom Plenipotenta. Różni
się on architekturą od oficyn pałacowych – to elegancka drewniana willa w
stylu, który kojarzy się z alpejskimi uzdrowiskami.
Zanim wyruszymy na trasę (albo po jej zakończeniu – Basia i
ja tak zrobiłyśmy) warto zajrzeć do pobliskiego Ośrodka Edukacyjno-Muzealnego
RPN. My stwierdziłyśmy, że mamy dość edukacji, ale koniecznie chciałyśmy
zawrzeć znajomość z roztoczańskimi krasnalami, które tu znalazły przytulisko. Wierzcie
mi, nie istnieje górna granica wieku na taką znajomość. Przytulisko to urocze
domki, w których urządzono wnętrza zamieszkane przez krasnale znane z powieści
Lusi Ogińskiej. Wszystko wykonano z wielkim smakiem i pietyzmem – każdy
szczegół dopracowany, w domkach spotkamy nie tylko krasnale, ale też ich gości
– choćby owady. Krasnoludki żyją swoim życiem, organizują mecze, częstują gości
pierogami, ba nawet oglądają „Hamleta” w telewizji.
Wyruszmy wreszcie na szlak. Najpierw na Piaseczną Górę (298 m
n.p.m.). Startujemy z ulicy Biłgorajskiej, skąd prowadzi czerwona ścieżka
dydaktyczna. Jej początku nie przegapicie – to usytuowany nieco ponad ulicą
pomnik – zbiorowa mogiła powstańców styczniowych, którzy zginęli w bitwie pod
Panasówką we wrześniu 1863 roku.
Polskimi oddziałami dowodzili
pułkownik Marcin "Lelewel” Borelowski i znany nam z bitwy w Kowali Kajetan
„Ćwiek” Cieszkowski (tu link). Polacy wyszli z potyczki zwycięsko, Rosjanie
ponieśli zdecydowanie większe starty w ludziach. Zmarłych powstańców pochowano
w mogile przy wjeździe do Zwierzyńca. Jest tu i oddzielna mogiła – węgierskiego
arystokraty, majora Edwarda Nyary, który
dowodził piechotą, został ciężko ranny i zmarł na skutek ran. Jego mogiła jest
ozdobiona charakterystycznym kopijnikiem, wysokim drewnianym słupem, typowym
dla sztuki seklerskiej.
Znakowana ścieżka prowadzi dalej w las, gdzie napotykamy
kolejny cmentarz.
Prawdopodobnie pochowano tu początkowo jedynie powstańców
styczniowych, później zaś dodano pochówki żołnierzy, którzy ginęli w innych bitwach.
Są tu mogiły żołnierzy 1 wojny światowej oraz tych, którzy polegli bądź zmarli
z ran w 1939 roku.
W tym miejscu wypada dodać, że powstańcy styczniowi, którzy
dożyli swych dni po zakończeniu walk, mają swoje groby na zwierzynieckim
cmentarzu parafialnym.
Zagłębiamy się dalej w las i wędrujemy teraz znakowaną na żółto
ścieżką (to ona prowadzi od siedziby RPN). Las bardzo przyjemny, sosnowy,
widny.
Docieramy do sporych rozmiarów polany na skłonie Piasecznej
Góry. Przedzieramy się przez wysokie trawy w nadziei na obiecany w
przewodnikach widok na Zwierzyniec i okolice. Na górnym skraju łąki robimy
krótki postój i próbujemy podziwiać widoki.
Cóż, ze Zwierzyńca widać co
najwyżej komin dawnego tartaku. Rozumiemy, że na kwaterę daleko. Pora wracać.
Idziemy dalej ścieżką przez las. Ten jest teraz bukowy. Ma
dużo pięknych starych drzew. Wiele z nich upadło na ziemię ze starości – las
nabiera tajemniczego wyglądu. Jest niesamowicie i pięknie.
Nasz spacer kończymy schodząc z góry tak zwanym Puchalskim
Gościńcem. Nie jest to droga znakowana, ale dozwolona do pieszych wędrówek na terenie
RPN.
Wyprawa na Bukową Górę (306 m n.p.m.) miała miejsce innego
dnia. Rozpoczęliśmy podejście od bramy RPN.
Droga jest początkowo nadzwyczaj łagodna i łatwa. Spokojnie
się wznosi, podłoże ma suche. Po bokach szerokiej ścieżki pojawiają się
stopniowo kolejne coraz większe głazy. Podobno jest ich około sześćdziesięciu
(nie liczyliśmy, ale robią wrażenie). Nie są to roztoczańskie kamienie –
przywieziono je z Bełchatowa, aby w ten sposób uczcić 225 leśników
Lubelszczyzny i ich rodziny, którzy polegli za Ojczyznę.
Największe, centralnie
ustawione głazy mają stosowne napisy i płaskorzeźby przedstawiające orły. Co
ciekawe, pochodzą one z różnych lat – jeden z orłów, pewnie ten z 1974 roku,
kiedy ustawiono monument, jest bez
korony, drugi już ma koronę. Płaskorzeźby uzupełniają liście dębu bądź
żołędzie.
Po krótkim postoju wędrujemy dalej. Przy ścieżce ustawiono
kolejny głaz. Ten informuje o tym, że wchodzimy na teren rezerwat ścisłego,
utworzonego w roku 1934. Rezerwat Bukowa Góra nosi imię swojego twórcy,
hrabiego Maurycego Zamoyskiego. To między innymi ten rezerwat stał się podstawą
utworzenia Roztoczańskiego Parku Narodowego.
Las w rezerwacie żyje według własnych praw, bez ingerencja
człowieka. Jedynym jej przejawem są schodki prowadzące w górę.
Po obu stronach ścieżki stare, omszałe drzewa, huby, mrok i
tajemnica.
Ścieżka nie prowadzi na szczyt, omijamy go łagodnie i
wychodzimy z rezerwatu na kolejny punkt widokowy.
Ten umieszczono na polance
pod dorodnym drzewem, są nawet miejsca wypoczynku.
I najważniejsze – jest widok! Przed
nami pola w okolicy wsi Sochy, do której prowadzi ścieżka.
Nie wiem, jak to się stało, ale zeszliśmy ze znakowanej
ścieżki (a przecież jest tylko ona jedna, w dodatku bardzo wygodna) i wylądowali na szosie daleko od Soch. Już nie było siły, żeby zawrócić
(to nie był nasz pierwszy dzień na Roztoczu i zmęczenie zaczynało dawać się we
znaki). I tak nie poznaliśmy tej wsi z tragiczną wojenną historią. Wypada wyjaśnić, że Niemcy spacyfikowali Sochy 1 czerwca 1943 roku.
Przeszliśmy na ścieżkę czerwonego szlaku, która wprowadziła w ładny
las.
I tak dotarliśmy do kolejnego miejsca wartego odwiedzin. Co
to było, opowiem innym razem. Powiem tylko – warto było się tam wybrać.
Zdjęcia nadal tylko mojego wyrobu
Cudne to roztocze,niestety znam tylko z opowieści... choć nieświadomie byłem w młodych latach w Suścu na obozie harcerskim.
OdpowiedzUsuńMy też byliśmy w Suścu. Kiedyś o tym opowiem.
Usuń