No, może nie wszyscy, ale ja – tak.
Dlaczego? Bo wyrosłam wśród pszczół. Nie pamiętam lata z czasów dzieciństwa bez
użądlenia, ale mimo wszystko kocham pszczoły. Za cudowny dźwięk, jaki wydawała
kwitnąca w ogrodzie lipa, w której brzęczały setki pracowitych owadów, za świeży
miód prosto z wirówki, za mięciutki
wosk, który się wysysało, jak tylko dziadek odszedł od wirówki, a my z siostrą
odklejałyśmy nosy od szyby w drzwiach, przez którą obserwowałyśmy pracę dziadka
i wyciągałyśmy kawałki wosku. A cóż może być pyszniejszego niż chleb z masłem i
miodem popijany mlekiem prosto od krowy?
a buzię to sobie nie miodem wymazałam, czekoladę też lubiłam w dzieciństwie (ale blondynką byłam zawsze, nieprawdaż?)
Tak, kraina mojego dzieciństwa była
rzeczywiście mlekiem i miodem płynąca. Wystarczyło wyjść przed dom i już za
małym płotkiem była pasieka dziadka. A w niej kilka uli i zarośla malin. Nie
udawało się nazbierać malin i nie natrafić na pszczołę. A jaka była sensacja,
kiedy cały rój obsiadał wielką wiśnię na podwórzu! I dziadek na drabinie,
ubrany w specjalny kapelusz, w ręku trzymał podkurzacz. Babcia i dziadek nauczyli nas też zasady
bezpieczeństwa przy pszczołach – te owady nie znoszą zapachu potu i alkoholu. Idąc
do pszczół musisz być czysty i trzeźwy. Piękna nauka na całe życie.
dziadek Władek i jego pasieka (w tamtym czasie dziadek nie był jeszcze ani dziadkiem, ani nawet ojcem)
to pasieka w okolicy Orzechówki
Ale pszczoły to także specjalne
rośliny wokół domu. Lipy to oczywistość. Rosły też u nas dziwne wielkie kwiaty
nazywane przez nas pszczelimi kwiatkami, mama ich nie lubiła, bo zarastały
wszystko, ale to były nietykalne rośliny dziadka. Nie spotykałam ich przez
wiele lat po opuszczeniu wsi, aż do niedawna, kiedy natrafiłam na nie w
Skarżysku. Nareszcie przestały być bezimienne – to trojeść amerykańska.
trojeść amerykańska - nie radzę zrywać liści, bo wypływa z nich gęsta i lepka biała ciecz
Poza
tym, jeśli kto chce, żeby jego ogród odwiedzały te pracowite owady, powinien
zasadzić pospolite kwiaty, jakie przez lata królowały w babcinych ogródkach.
Pszczoły to lubią. Żadne eleganckie iglaki i magnolie – proste marcinki,
rudbekie, floksy i macie radość z kontaktów z pszczołami.
A kto jednak się obawia użądlenia,
może pojechać do Kielc i obejrzeć na skwerze pomnik pszczoły miodnej, na którym
autor Stefan Dulny umieścił napis „Tam, gdzie pszczoła żyć nie będzie, nie będzie
mógł żyć człowiek”. Pamiętajcie o tym nie tylko dziś – w Dniu Pszczoły.
Zdjęcia: archiwalne z albumu rodzinnego, Edek i ja
Świetny tekst, zdjęcia i całość :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Staramy się.
UsuńPodziwiam państwa mobilność i obszar zainteresowań ! :)
OdpowiedzUsuńNie można się zasklepić w jednej szufladce, bo nagle ta szufladka okaże się trumienką. A tak to zawsze coś się dzieje i człowiek wie, że żyje. :))
UsuńPszczoły i mnie nie są obce. Może dlatego nie boję się ich, Tojeść kiedyś był ,bez mała lasem , dla małych dziewczynek. Bluzeczka z pszczółką i umorusana , czekoladowa buzia. Cudowne. Wspomnienia , które wywołują uśmiech na twarzy.
OdpowiedzUsuńTo se ne vrati, pane Havranek.
Usuń