Tak właśnie zrobiliśmy dzisiaj –
zapowiadano opady deszczu, ochłodzenie i inne problemy. No to się wybrałam z
parasolką, peleryną, kurtką przeciwdeszczową. Na wszelki wypadek zabrałam też
okulary przeciwsłoneczne. I te się akurat przydały! Pogoda była wymarzona do
wędrowania i wykorzystaliśmy ją maksymalnie – jest materiał na przynajmniej dwa
wpisy. I jeszcze zostanie mały „zaskórniak” na inne okazje.
Na początek pojechaliśmy do
Jędrzejowa. Tu czas płynie szybko, a co warto z tego miasta pokazać, to
zobaczycie, jak ogarnę materiał fotograficzny. A jest tego sporo.
Z Jędrzejowa zabrał nas przygodny
kierowca „na łebka”. Watro było, bo człowiek miły, rozmowny i podrzucił nas do
Brzegów w okolice cmentarza – jeszcze go wcześniej nie odwiedzaliśmy, a jest on
pięknie położony wśród pól, ma kilka ładnych nagrobków. Potem zaś przeszliśmy
przez Brzegi i dotarli do Nidy – to już
ta główna Nida, powstała z połączenia Białej i Czarnej Nidy. Mocno się rozlała
po ostatnich deszczach.
rzeźba na jednym z nagrobków na cmentarzu w Brzegach
Nida widziana z mostu w Brzegach
Dalej wybraliśmy czarny szlak
rowerowy prowadzący w kierunku Wolicy. Na szosie asfaltowej był nieźle
znakowany, a w lesie to już nim sobie nikt nie zawracał głowy. No to szliśmy,
jak to mawia kolega Ed, na rozum. I udało nam się tą metodą dotrzeć do Tokarni.
A ile się przy okazji nawdychaliśmy świeżego sosnowego powietrza! Roślinki też
napotkaliśmy niebrzydkie. Za wsią
mieliśmy zaś do przejścia porządną polną drogę plus widoki na okolice.
tych grzybków nie zbieraliśmy (chrobotek strzępiasty)
polna droga w kierunku Tokarni
Zapas leśnego i polnego powietrza w płucach
bardzo się przydał w tej części Tokarni, gdzie poleźliśmy oglądać kamieniołom.
Zajmuje on rozległy teren i ma sporo pieców do suszenia kamienia. Dymiło to
paskudnie i pachniało nie najlepiej. Nawet myśleliśmy, że to pożar jaki, ale
napotkany przypadkiem mieszkaniec wytłumaczył nam, że to normalny tryb pracy.
Cóż, kwestia przyzwyczajenia. W każdym razie nigdy wcześniej tu nie
zaglądaliśmy, a raczej warto.
kamieniołom w Tokarni - piece działają
rzut oka na wyrobisko tego kamieniołomu
No, a z Tokarni to już bliziutko do
Podzamcza Chęcińskiego. Postanawiamy poświęcić mu godzinkę. Idziemy najpierw
poboczem koszmarnie ruchliwej szosy, a potem ścieżką brzegiem Czarnej Nidy,
która w okolicy Brzegów wpłynie do Nidy. Ta rzeka też nabrała wody, zrobiła się
szeroka i potężna. Po drodze napotykamy ciekawy zrujnowany budynek (chyba jakiś
dawny obiekt przemysłowy – może ktoś coś o nim wie, bo dla mnie to zagadka), a
dalej nieczynny kamieniołom.
Czarna Nida naprawdę czarna
tajemniczy budynek na skraju lasu
I wreszcie Podzamcze Chęcińskie!
Ciekawi jesteśmy zmian. I zaraz je zauważamy. Pierwsza – bardzo dla nas przykra
– aleja trzystuletnich lip jest w złym stanie. Niektórych drzew brak, po innych
zostały spalone pnie, widać też połamane gałęzie. Uchował się jedynie ostatni odcinek alei.
Drzewa przegrywają walkę z czasem i umierają stojąc. Szkoda wielka. Zobaczcie,
jak było dawniej. Pisałam o tym w ubiegłym roku.
jedna z najstarszych lip jeszcze się trzyma
ocalały fragment alei; w głębi widać potężne odłamane konary, widocznie efekt niedawnych szaleństw pogodowych
widok na ogród włoski i pałac z Bramy Sobieskiego
A wokół pałacu praca wre. Robotnicy
dopieszczają nowy budynek Centrum Nauki Leonardo da Vinci, na dachu są sadzone
rośliny, obok powstaje jakaś wodna instalacja, podziwiamy odrestaurowany pawilon. I napawamy się ciszą i spokojem. Po pięknym włoskim ogrodzie spaceruje kilka
matek z maluchami w wózkach. To mieszkanki pobliskich bloków. Regionalne
Centrum Naukowo-Technologiczne jest otwarte dla wszystkich.
Na pewno tu jeszcze zajrzymy, obejrzymy zmiany. Jak było rok temu, przypomnijcie sobie zaglądając do tego wpisu.
Na pewno tu jeszcze zajrzymy, obejrzymy zmiany. Jak było rok temu, przypomnijcie sobie zaglądając do tego wpisu.
dawniej zaniedbany pawilon już po remoncie
prace przy budowie Centrum Nauki Leonardo da Vinci - tu będzie ogród na dachu
chwila spokoju z widokiem na zamek w Chęcinach
Byłabym zapomniała o statystyce –
zrobiliśmy 18,9 km pieszo.
Zdjęcia
– Edek i ja
Piękne miejsca. Cudowne aleje. Tajemnicze kamieniołomy. I te grzyby. Że też się nie skusiłaś ;)
OdpowiedzUsuńNo wiesz... A ja one trujące?! :)
UsuńTajemniczy budynek... bardziej mnie inspiruje niż reszta nowych obiektów.
OdpowiedzUsuńI właściwie to trzeba było podejść do niego bliżej, może miał gdzieś ukrytą tabliczkę informacyjną. Ale te zarośla wokół nie nastrajają dobrze. Zwłaszcza, że komary stale prowadzą nadzór.
UsuńWygląda to super. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCiekawe - drugi komentarz identycznej treści od osoby o innym nazwisku. Kolejne będę usuwać jako spam. Pozdrawiam.
Usuń