Miałam
trochę stracha na początku niedzielnej wycieczki – mgła była taka sakramencka,
że nie wiedziałam, gdzie jestem. To znaczy, rozum mi mówił, że w Brodach
Iłżeckich, ale pewności nie było.
ot, i całe widoki
ten pan na szczęście na ulicę nie wyjechał 😉
Szliśmy w stronę lasu. Oczywiście
niewidzialnego. Udało się do niego trafić.
kolorowa kapliczka na skraju lasu
Teraz
miałam zaplanowane sprawdzenie drogi, którą jeszcze nie chodziliśmy. Według mapy prowadzi
ona do szlaku czarnego. Okazało się, że faktycznie prowadzi. Trochę tylko
rozjeżdżona jest przez ciężki sprzęt. Ale udało się nią przejść.
gęsiego na nowej drodze
Po dotarciu
do szlaku skierowaliśmy się na północ w stronę rezerwatu Rosochacz.
na czarnym szlaku
babie lato czy jesienna pajęczyna?
Byliśmy tam
rok temu (tu link), ale zajrzeliśmy tylko do jednej jego części, tym razem chciałam
pospacerować po całym rezerwacie.
Najpierw
zajrzeliśmy nad Świętojankę we wschodniej części rezerwatu.
schody nad potok
Świętojanka
nad Świętojanką
kaskada
Potem
przeszliśmy przez szosę, żeby zwiedzić większą część rezerwatu – zachodnią.
zalecane tempo zwiedzania
Tu
urządzono coś w rodzaju ścieżki edukacyjnej z informacjami przyrodniczymi, są
też platforma widokowa i mostki nad Świętojanką. Szkoda tylko, że słońce
jeszcze się nie przebiło przez mgłę i las wypadł nieco blado.
leśna edukacja
na pomostach
Świętojanka w zachodniej części rezerwatu już nie taka grzeczna
grzybki tylko do fotografii
Z rezerwatu
wracamy znów szlakiem w stronę kolejnego rezerwatu – Skałki pod Adamowem. Droga
niby ta sama, ale nie taka sama. Słońce zaczęło świecić i kolory ożyły,
modrzewie zaświeciły złotem igieł, pajęczyny zalśniły w słońcu.
prosto w słońce
ach, te modrzewie ...
pajęcza sieć
Szkoda tylko,
że my niezbyt zwracaliśmy na to uwagę, bo gnaliśmy przed siebie, żeby zdążyć na
pociąg. W tej
sytuacji w rezerwacie spędziliśmy kilka chwil i ruszyliśmy w drogę.
"zakochane" drzewa w rezerwacie mają się dobrze
samotna skałka
W pośpiechu
nie znalazłam zaplanowanej drogi na południe i przeszliśmy kawałek szlakiem,
ale przy szosie w pobliżu Adamowa postanowiliśmy zaryzykować przejście leśną
drogą równoległą do wsi. To mogły być miłe złego początki, bo droga okazała się
rewelacyjna – sucha, wygodna i podejrzanie dobra.
droga jak marzenie
jedna przeszkoda musiała się pojawić, żeby nudno nie było
A mapa
pokazywała, że na końcu lasu wije się coś jakby rzeka. No nie była to jakaś
specjalnie duża rzeczka. Wąziutka, nawet kładkę miała. Cóż z tego, gdy po
przejściu kładki trafiliśmy na bobrowe rozlewisko. Trzeba było naddać trochę
drogi i przedrzeć się na wschód w stronę torów. Udało się! Wyszliśmy na ścieżkę
wzdłuż torów i nią do stacji w Stykowie.
przeszkoda rzeczna
Kilka minut
czekania i mamy pociąg do domu. Trasa nie była długa – 14,1 kilometra. W sumie
niebrzydka, ale z powodu kłopotliwych połączeń kolejowych zbyt
pośpieszna.
mapa trasy - czerwone kropki to początek, niebieskie - powrót z rezerwatu
Zdjęcia – Edek, Janek i ja
Pogoda dla wytrwałych... potem się przejaśniło.
OdpowiedzUsuńDobrze, że się w ogóle przejaśniło. I, co ciekawe, drogę zgubiłam nie we mgle, a w słońcu. Bo się człowiek nie skupia.
UsuńJakie piękne miejsce, mam nadzieję, że uda mi się je kiedyś zobaczyć,
OdpowiedzUsuńNa pewno. Wiosną też jest ślicznie, jak przylaszczki wyłażą.
UsuńNiekiedy wręcz magicznie! Świetna trasa.
OdpowiedzUsuńMgła dodała magii, a trasa d koniecznie do powtórzenia kiedyś wiosną. Albo w ogóle kiedyś.
Usuń