W
kalendarzu jeszcze jesień, a tu mróz. Ale słońce przyjemnie świeci, warto więc wyruszyć
na wyprawę.
jesienny liść na zimowym mrozie
Nasza
wędrówkę zaczynamy w Występie. Tu szybko wchodzimy do lasu, wybieramy jednak inną
niż tradycyjnie drogę – zaglądamy do źródła Bobrzy. Aż się wierzyć nie chce, że
ta rzeka ma takie niezbyt efektowne źródełko, ot, cembrowina jakaś i wątły
strumyczek płynący od niego.
pola Starej Występy
przy źródle Bobrzy (tu relacja z poprzednich odwiedzin)
na leśnej drodze
W lesie
decyduję się na przejście z bitej drogi na leśne ścieżki. Świetne są i warto z
nich korzystać. Najpierw suniemy na północ – droga szeroka, ale nie pozwala zapomnieć,
że jednak w górach jesteśmy – trzeba się trochę wdrapywać na niewysokie
wzniesienie.
turystyczna stonoga pnie się mozolnie w górę
Po zakończeniu podejścia mamy świetną drogę na zachód. Prowadzi skrajem ładnego bukowego lasu. Liście już wprawdzie opadły, ale drzewa rzucają malownicze długie cienie. Czasem z drogi widać pola Belna, idziemy przecież równolegle do tej wsi.
jeden z licznych buków
leśna droga w słońcu
pola Belna
Przecinamy
dwie porządne drogi. Jedynie odcinek lasu miedzy nimi trochę trudniejszy. Ale
cóż to dla nas po środowej wycieczce? Nawet rzeczka, którą wskazuje mapa,
wyschnięta i przekraczamy suchy rowek wijący się miedzy drzewami.
ścieżka a świetle i cieniu
Nasza droga
doprowadza do niebieskiego szlaku rowerowego, który na razie ignorujemy, żeby
przejść nad zalew w Borowej Górze. Już
kilka razy zaglądaliśmy nad ten zalew, ale zawsze warto odwiedzić starego znajomego (tu i tu linki do relacji). Zobaczcie, jak wyglądał w
niedzielę.
droga do Borowej Góry
Wracamy na
szlak, który prowadzi nas w stronę lasu. Za wsią zauważamy spore rozlewisko na
Krzyku. Bobry mają tu używanie. Ścięły
większość drzew. Niektóre leżą powalone, po innych ledwo pnie zostały. A Krzyk
rozlewa się po okolicy. Trzeba uważać, bo teren podmokły.
bobrowe rozlewisko (to z drugiego zdjęcia mocno grząskie)
to drzewo już długo nie postoi
nawłoci nie ruszają
bobrowe rozlewisko (to z drugiego zdjęcia mocno grząskie)
to drzewo już długo nie postoi
nawłoci nie ruszają
Pora jednak
skierować się do lasu, bo w końcu wypadało by zrobić gdzieś przyzwoity postój
na posiłek. Odpoczywamy, trochę się wygłupiamy. Jak to staruszkowie.
Po
odpoczynku zmieniamy kierunek marszu na zachodni. Przechodzimy raz jeszcze nad
Krzykiem, który na tym odcinku pokonujemy po niewielkiej kładce. Przy szlaku
rzut oka na dwie leśne kapliczki, a za leśniczówką porzucamy szlak rowerowy, by
przejść ładną drogą na skraju lasu do Jasiowa. Okazuje się, że tą drogą
prowadzi szlak konny.
W Jasiowie
już musimy iść szlakiem zielonym i przy okazji asfaltem. Nie ma innej
możliwości dotarcia do Bartka, bo oddziela nas od niego Bobrza. Zatrzymujemy
się tylko na chwilą przy kapliczce w Janaszowie – jest ładnie odnowiona, choć
niestara, bo pochodzi z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku.
I w końcu
nadchodzi czas na spotkanie z głównym celem naszej niedzielnej wędrówki. To,
rzecz jasna, dąb Bartek. Dzielnie się trzyma nasz starowina. Wokół niego trwają
prace nad przygotowaniem dróżki dla turystów. Niestety słońce już nie świeci i
Bartek prezentuje się nieco szaro. Ale jest! I to jest najważniejsze.
dąb Bartek
zbliżenie na połatany pień naszego starca (warto zauważyć figurę odwróconego Chrystusa)
udało nam się nie zasłonić dostojnego drzewa w tle
Teraz to
już nam pozostało jedynie dotrzeć do stacji i poczekać na pociąg do domu. Dodajemy
sobie nieco spaceru po lesie, żeby za długo nie czekać i nie marznąć.
budynek stacji w Zagnańsku
I po
wycieczce. Liczyła 16,1 kilometra. A po powrocie do Skarżyska zostaliśmy lekko
zaskoczeni niewielkim śniegiem, który prószy na naszą mieścinę. Cóż, mamy zimę,
proszę państwa.
Zdjęcia – Edek, Janek i ja
Bartek bidula... a na dodatek coraz młodszy ?
OdpowiedzUsuńI to jest cud. Grunt, że jeszcze się trzyma.
UsuńAle "staruszkowie"... Wiesz co by Domagała na to zaśpiewał?
OdpowiedzUsuńA trasa ciekawa, wiesz że ja jeszcze nigdy takiego zakrętasa nie zrobiłem? Zawsze pętle, albo proste, aż sobie coś takiego muszę zaplanować.
Nie wiem, co by zaśpiewał. Szczerze mówiąc, pierwsze słyszę, muszę poszukać, kto to jest. Toś mnie zagiął.
UsuńZakrętasy wymuszone przez komunikację, bo jak do jakiegoś punktu jedzie pociąg, to nie bus i odwrotnie. Zaplanować trasę trzeba pod kątem istniejących warunków komunikacyjnych. A 10 osób tak łatwo w byle co nie wepchniesz.
Z tym, że dzięki temu człowiek musi pomyśleć i nie rdzewieje w schematach.:)