Znów
wybraliśmy się na wycieczkę busem w kierunku Borek. Tym razem zaplanowałam
łatwe przejście szlakiem w kierunku Chlewisk (zielony) i Szydłowca (czerwony).
Niech i ja sobie odpocznę na wycieczce.
Na
przystanku w Hucie wzbudziliśmy nie lada sensację. Jak to tak? Do Chlewisk
idziecie? A nie prościej było wysiąść od razu w Chlewiskach? Ożeż ty… nie
wpadłam na taki prosty pomysł. Człowiek się całe życie uczy i efektów nie
widać.
Pół wsi ma
ubaw, a my ruszamy zielonym szlakiem najpierw szosą, a potem polną ścieżką w
kierunku lasu. Uczciwie przyznam, miejsce zakrętu szlaku wybraliśmy jedynie na
podstawie mapy, bo w terenie znaków zabrakło.
Szlak w
lesie przyjemny, ziemia i niewielkie jodełki przyprószone śniegiem. No, miło
jest.
gdzieś na trasie
Docieramy do granicy rezerwatu przyrody Podlesie. Znajduje się on na terenie lasów przysuskich. Jesteśmy na Mazowszu, a spotykamy nasze świętokrzyskie jodły. I jest fajnie. Dorodne niektóre są naprawdę.
gdzieś na trasie
Docieramy do granicy rezerwatu przyrody Podlesie. Znajduje się on na terenie lasów przysuskich. Jesteśmy na Mazowszu, a spotykamy nasze świętokrzyskie jodły. I jest fajnie. Dorodne niektóre są naprawdę.
na skraju rezerwatu
tak mi wyszło zdjęcie
niemała ta jodła
Wydaje mi się, że koledzy nie do końca wierzą mi w ten rezerwat, bo nigdzie nie spotykamy ani śladu tablicy informacyjnej. Dawniej były tu całkiem porządne tablice. Już po opublikowaniu tego tekstu znalazłam zdjęcia sprzed 10 lat.
na skraju rezerwatu (tablica nas nie interesuje, a co?)
ten dąb!
tak wyglądał w marcu 2012
tablica wtedy jeszcze była
Zauważamy
też dęby, sosny czy inne drzewa – rezerwat wszak leśny. Podobno występuje tu
sporo gatunków roślin chronionych, ale teraz spod śniegu wyłażą jedynie huby i
mech. Ten ostatni obficie porasta kamienie licznie rozrzucone wśród drzew.
omszałe kamienie
kolonia hub
A co w
pobliżu kamieni? Otóż pozostałości dołów rudnych. Już nawet szkoda pytać, skąd my to znamy, bo
wiadomo – z naszego Staropolskiego Okręgu Przemysłowego.
jeden z dołów
I tak to
rezerwat na Mazowszu znajomy taki, że aż miło.
Ale nie tylko przyjemne chwile tu
spędzamy. Zbliżamy się do niewielkiego strumyka – to zapewne dopływ Szabasówki.
Niebrzydki jest i łatwo go pokonać, ale za nim czeka nas prawdziwa przeprawa w
postaci wielkiej kałuży zalewającej całą szerokość ścieżki.
dopływ Szabasówki
a to szlak pieszy
tak wyglądały ścieżki rezerwatu w październiku 2008
a to rezerwat w marcu 2012
Omijamy rozlewisko bokiem i docieramy do rozstajnych dróg. Nietrudno zgadnąć, że szlak prowadzi lewą z nich, ale jakoś nam już obrzydł, przechodzimy na drugą – ta kieruje nieco bardziej na północny wschód i okazuje się rewelacyjna. Żadnych tam bagienek, kałuż i innych atrakcji. Solidna leśna droga, sucha, piaszczysta. I wyprowadza nas do czerwonego szlaku w kierunku Chlewisk, a właściwie to wychodzimy nią na skraj wsi niedaleko uroczej tabliczki.
Potem
spacer przez Chlewiska. I zwiedzanie muzeum, które wywołało u panów całą serię
zachwytów, o nim więc napiszę w kolejnym poście. O ile nadmiar techniki mnie
nie przytłoczy. Zobaczymy.
Z Chlewisk
wychodzimy drogą szlaku prowadzącą obok cmentarza. Dziś zaglądamy tam, żeby poszukać grobów powstańców styczniowych. Nie
jest to jakoś szczególnie trudne, bo wszystkie są oznaczone kokardami w barwach
narodowych.
nagrobek księdza Ludwika Woźniakowskiego, który jako siedemnastolatek poszedł do powstania, walczył w wielu bitwach, przeżył ciężkie ranienie w głowę, był też zesłany na Sybir
grób Antoniego Lityńskiego, uczestnika wielu bitew, więzionego przez Austriaków, zmuszonego do emigracji; na skutek rany w bitwie pod Kraśnikiem stracił rękę
grób rodziny Sokołowskich, w którym pochowano powstańca Antoniego Sokołowskiego, zesłanego za udział w powstaniu na Syberię
Piotr Rychlik - kowal, który w walcowni w Rzucowie przygotowywał broń (kosy) dla powstańców
i jeszcze ciekawostka niezwiązana z powstaniem: to oryginalne drzewo na mogile Wiktora Kozłowskiego zmarłego 23 stycznia 1858r., autora "Słownika leśnego" wystawili jego przyjaciele i koledzy w uznaniu zasług zmarłego
Udajemy się
w kierunku Stanisławowa, gdzie tradycyjnie zaglądamy nad niewielki staw z
zakazem połowu. Na szczęście zakazu fotografowania brak.
bez słońca taki staw smutny się wydaje
Za
Stanisławowem szlak prowadzi przez las w kierunku Wymysłowa. Sprawdzamy, jak
sobie radzą tamtejsze bobry. Można powiedzieć, że świetnie – leśne rozlewisko
zdecydowanie większe niż parę lat temu.
rozlewisko w lesie (na drugim zdjęciu za drzewami prześwituje żeremie)
Najtrudniejszy
odcinek szlaku to ten tuż przed Szydłowcem i w samym mieście. A to z powodu
nieprzyjemnego wiatru, przed którym nic nas już nie chroni. Cóż, w szary,
wietrzny dzień można się było spodziewać, że nas lekko przewieje. Nie
narzekamy. Zwłaszcza, że nie musimy marznąć na przystanku, a możemy komfortowo
posiedzieć w ciepłej poczekalni.
przechodziliśmy obok szydłowieckiego zamku
Wycieczka
nie była długa. Z powodu braku przyrządów pomiarowych uznajemy, że tak ok. 15 –
16 kilometrów.
Zdjęcia – Edek, Janek i ja
Uliczka Babci Gieni to rzeczywiście urocza nazwa. Zainteresowała mnie też postać uczestnika bitwy pod Kraśnikiem.
OdpowiedzUsuńO babci nie mogę więcej opowiedzieć, bo to historia rodzinna, choć miałam przyjemność poznać tę panią będąc dzieckiem.
UsuńA historie powstańcze najpełniej i rzetelnie opisał niezastąpiony pan Kowalczyk na swojej, już niestety archiwalnej, stronie. Tu link do informacji o Chlewiskach http://powstanie1863.zsi.kielce.pl/index.php?id=c04
Faktycznie można było prościej zaliczyć Chlewiska... ludzie przesiedli się do samochodów. :(
OdpowiedzUsuńDużo rzeczy można prościej... Ale nie zawsze trzeba chodzić na skróty. A, niech sobie chodzą; a my naokoło dla nabrania rozpędu. :)
UsuńZnów potężny zastrzyk krajoznawczy. Sporo ciekawostek.
OdpowiedzUsuńA taki mały spacerek...
Usuń