A my
wędrujemy. Mgła i mżawka zupełnie nam nie przeszkadzają. No, zdjęcia może nie
najlepsze, a i trasa wielokrotnie powtarzana. Nic to, takie drobiazgi nas nie
zniechęcają.
Postanowiliśmy,
że w niedzielę zdobędziemy Altanę (408 m. n.p.m., jest szczytem w Koronie Gór Świętokrzyskich), no to tradycyjnie
wyruszyliśmy z Mroczkowa na północny wschód w kierunku lasu. Relacje z tego
odcinka trasy wielokrotnie już były.
na drodze z Kapturowa do Ciechostowic
W lesie
przechodzimy jak zwykle przez rezerwat Ciechostowice. I znów tylko główną
drogą. Spotykamy te same, co zwykle, dorodne modrzewie. Droga malowniczo krąży
przez las. Jesienne drzewa jeszcze z kolorowymi liśćmi. Umyte tylko jakby. My
też nawilżamy cerę.
modrzewie w rezerwacie
grupa na zakręcie
na prostej
relacja z tej trasy nie może się obejść bez zdjęcia tego charakterystycznego drzewa
Zauważamy
miejsce pamięci – kamień poświęcony pięciu partyzantom, którzy podczas patrolu
napotkali oddział niemiecki i polegli w nierównej walce. Zatrzymujemy się na
chwilę.
pomnik w nowym, zadbanym otoczeniu
Niedługo
szlak opuści porządną drogę i poprowadzi leśnymi ścieżkami. Gdyby nie to, że te ścieżki pamiętamy nieźle,
byłby kłopot. Zakręt szlaku wcale nie oznaczony. I w ogóle zielony szlak znakowany
marnie.
szlak skręca na północ
Na szczycie
mały postój i okazja do zrobienia grupowego foto z gatunku strażackich.
niedostrzegalna dostrzegalnia na Altanie
pozujemy
Teraz pora
rozstać się ze szlakiem. Wybieramy niezłą leśną drogę na południowy wschód i
nią docieramy do skraju lasu, gdzie skręcamy na południe – południowy zachód,
żeby iść lasem równolegle do wsi Ciechostowice. Ładna ta droga, suchutka i
zasypana kolorowymi liśćmi. Jeszcze nią nie chodziliśmy, ale raczej w
przyszłości będziemy z niej korzystać.
leśne drogi
Leśna alejka doprowadza
do bitej drogi na skraju Ciechostowic. I teraz zaczynamy odcinek asfaltowy aż
do Łazów. Co tu gadać – w powietrzu nadal wilgotno, a nawet jakby bardziej,
widoki zamglone. Kwitnie życie towarzyskie, czyli pogaduszki o tym i owym.
zamiast asfaltu - śnieguliczki (sprawdzałam, czy strzelają - nie, chyba zbyt wilgotne)
W Łazach z
pomocą Edwarda próbuję dotrzeć do tak zwanej „drogi doktorskiej”, czyli
najkrótszej drogi z tej wsi do Pogorzałego. Skutek – Edward tę drogę znajduje,
ze mnie nie będzie doktora łazologii stosowanej.
najpierw przez pola
potem skrajem lasu, a tu stary buk z ławeczką
Tę drogę też
wiele razy pokazywałam na blogu. Tym razem proponuję rzut oka na samotny modrzew, który
o tej porze roku jest widoczny, bo nie ginie na tle zieleni drzew iglastych.
niegdyś rósł tu stary, potężny modrzew; kiedy złamała go jakaś burza, posadzono młody; ładnie wyrósł przez lata
przy nim pomnik ku czci nadleśniczego inżyniera Franciszka Łagosza, którego imię nadano modrzewiowi
i takie okazy też były - Marek jest mistrzem grzybobrania
Na końcu
drogi mamy trochę problemów, bo trudno pokonać trasę nowo budowanej obwodnicy.
Ubłociliśmy się okrutnie. Co ciekawe, okazuje się, że jesteśmy na żółtym
szlaku, który w związku z budową owej drogi zmienił swój przebieg. Taka
niespodzianka! Ale na razie raczej nim nie chodźcie, bo naprawdę trudno się
przebić przez teren budowy.
najpierw malownicza kałuża
a potem plac budowy
Końcówka
trasy to już spacerek znanymi ścieżkami i na zakończenie każdy dociera do domu.
las prawie domowy
Długość
trasy wyliczyliśmy do momentu rozdzielenia się grupy. Wynosi ona 21,7
kilometra, czyli trochę sobie pochodziliśmy w ten mglisty wilgotny dzień.
Zdjęcia – Edek, Janek i ja
Silna grupa... miło popatrzeć.
OdpowiedzUsuńI w ogóle było sympatycznie. :)
UsuńMalownicze tereny, zakładam że na tą wieżę nie da się wejść...
OdpowiedzUsuńTereny rzeczywiście niebrzydkie. Co do wieży - byli tacy, co wchodzili. Ale nie tym razem, bo mgła i tak nie dawała szans na widoki. w dodatku szczeble drabiny bardzo mokre.
Usuń