sobota, 19 października 2024

Mam problem z rynkiem w Lublinie

Rynek nie jest duży. Jest otoczony zabytkowymi kamienicami. Renesans, że się tak wyrażę, bije po oczach. A jednak nie jest łatwo ten rynek zwiedzać, a jeszcze trudniej opisać. Spróbuję wyjaśnić, dlaczego tak sądzę. 
 
kamieniczki widziane z Wieży Trynitarskiej
 
W centrum rynku, jak już wiecie z poprzedniego wpisu, znajduje się czternastowieczny budynek Trybunału Królewskiego. Niegdyś był to lubelski ratusz. 
 

Ciasno wokół rynku stłoczyły się kamieniczki. Śmiem przypuszczać, że w większości szesnastowieczne lub odbudowane po wojnie. I chciało by się je obejrzeć. Ale przed kamienicami naustawiano ogródków z parasolami, straganów na zbliżające się święto miasta. Ciężko się dopchać. 
 
jedna z pierzei rynku

Zrobienie zdjęcia jakiegokolwiek portalu graniczy z cudem – trzeba się przedzierać przez parasole. Lekko nie jest. 
 
manierystyczny portal kamienicy Rynek 18
 
zachowany fragment portalu kamienicy Lubomelskich z widoczna datą 1540
 

Zdecydowanie łatwiej obejrzeć piętra kamienic. Trzeba przyznać bardzo ładnie odrestaurowane. Z pięknymi sgraffitami. Opowiadają one historię kamienic, pokazują twórców literatury bądź muzyki. 
 
kamienica sama się przedstawia, a na medalionach podobizny znanych poetów renesansu
 
tak zwana "Kamienica Muzyków" poświęcona kompozytorowi Janowi z Lublina (postać w centrum) w otoczeniu grajków i instrumentów muzycznych
 
tablica upamiętniająca wybitnego kompozytora i skrzypka, który urodził się w Lublinie - Henryka Wieniawskiego
 
kamienica ze współczesną dekoracją przedstawiającą legendę o czarciej łapie

 
odbudowana po wojnie kamienica Rynek 19 z dekoracją sgraffito przedstawiającą sceny z życia Jana Kochanowskiego

Są też efektownie zdobione okna albo ciekawe rzeźby. No, tu już nie wszystkie odrestaurowane. Muszą poczekać na swoją kolej.
 
bogato zdobione okna kamienicy o wielu nazwach, np. kamienica Konopiców lub kamienica Sobieskich od nazwisk jej właścicieli
 
kamienica Pod Lwami wciąż czeka na prace renowacyjne (kamienne lwy na jej gzymsie)
 

Skoro mowa o renesansie, to wypada zapytać, co z attykami. Są, koronkowa robota.
 
efektowna attyka kamienicy Chociszewskiej
 
kamienica Sobieskich z piękną attyką
 

Czyli już rozumiecie – rynek wymaga zadzierana głowy. Takie życie. Przy okazji dodam, że w drodze na rynek wypatrzyliśmy coś, co od dawna chciałam zobaczyć – radosne, kolorowe prace lubelskiego artysty, Jarosława Koziary. Wiszą nad ulicą Złotą.
 
prace tego artysty zdobią też kamienicę Pod Lwami
 
Na rynku warto również spojrzeć w dół. Dzięki temu schodzimy do piwnicy kamienicy Lubomelskich. Nosi ona nazwę „Piwnica pod Fortuną”, a nasze szczęście polegało na tym, że Fortuna nam sprzyjała i znaleźliśmy się w tej okolicy tuż przed dwunastą, kiedy to do piwnicy przychodzi przewodniczka i można wraz z nią zwiedzić ten interesujący obiekt. Wchodzimy do wnętrza i lądujemy wewnątrz sztambucha. Jak to możliwe? Otóż ściany i sklepienie piwnicy są zdobione polichromiami wzorowanymi na rysunkach ze sztambucha „Emblemata saecularia” wydanego w roku 1595 we Frankfurcie nad Menem przez braci Bry. Autorem rycin był norymberski grafik Heinrich Ulrich.  
 
Fortuna
 
wzór kwiatowy wypełniający przestrzenie między scenkami 
 
Amor i Venus
 
ślepy los przy wybieraniu małżonków
 

Dekoracja ścienna nie zachowała się w całości, można jednak porównać ją z odbitkami rycin z zachowanego sztambucha i wysłuchać ciekawych opowieści na ich temat. Bardzo to pouczająca lekcja nie tylko historii sztuki, ale przede wszystkim obyczajów. 
 
fresk "Heraklit i Demokryt", a lewym dolnym rogu kopia oryginalnego sztychu
 
Ta malutka piwniczka okazała się kolejną lubelską perłą, których cały sznurek nazbierał mi się podczas krótkiej, a jakże bogatej we wrażenia wycieczki.
 
oryginalny zamek we wrotach piwnicy
 
Na zakończenie wpisu zaprezentuję jeszcze jedną kamieniczkę. Znajduje się ona nie w rynku, a przy ulicy Grodzkiej. Ta zabytkowa kamienica jest ozdobiona metodą sgraffito, a wzory nawiązują do twórczości lubelskiego artysty Andrzeja Kota, który tworzył w sąsiedniej kamienicy.   
 
Kocia Kamienica
 
Zbliżamy się do Bramy Grodzkiej. Po jej przekroczeniu czeka nas zwiedzanie lubelskiego zamku. O tym napiszę za jakiś czas. 
 
Co nas czeka za tą bramą?
 
Zdjęcia – Edek i ja

4 komentarze:

  1. Ostatni raz byłem w Lublinie 30 lat temu... zawsze podobało mi się stare miasto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja byłam raz, przejazdem, nawet nie wstąpiłam na Starte Miasto. Duży błąd. Teraz nadrabiam zaległości. Lepiej późno niż wcale. Bardzo mi się Lublin podoba.

      Usuń
  2. Raz byłem w Lublinie i to 11 lat temu. Miasto było w trakcie rewitalizacji. Chyba czas odwiedzić ponownie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno warto. Już na wstępie dworzec autobusowy powala swoją nowoczesnością. Stare Miasto jeszcze nie całkiem odnowione, ale jest i tak klimatycznie.

      Usuń