poniedziałek, 14 października 2024

Piekło Niekłańskie, czyli wygrana na loterii pogodowej

W sobotę maszyna losująca zaproponowała na niedzielę deszcz, silny wiatr, zachmurzenie i niewielką nadzieję na słońce. Najpóźniej zapowiadał się deszcz w okolicach Niekłania, tam więc wyruszyliśmy. Trasę wybrałam asekuracyjną z możliwością szybkiego odwrotu w razie, gdyby jednak na loterii wygrał deszcz.

zrobiło się jesienie i zimno
 
Startujemy w lesie za Niekłaniem w pobliżu obleganego źródełka. Jest ono do tego stopnia popularne, że nie sposób je sfotografować – tyle tam zawsze plastikowych butli się czai na wodę. Maszerujemy więc szlakiem czerwonym i niebieskim w kierunku rezerwatu Piekło Niekłańskie. 
 

Zaraz jednak zatrzymujemy się przy solidnym głazie narzutowym, który okazuje się pomnikiem ku czci żołnierzy ZWZ – AK, którzy na przełomie roku 1940 i 41 utworzyli tak zwaną „placówkę odbiorczą”, która miała przejąć desant Cichociemnych. Do zrzutu żołnierzy w planowanym terminie nie doszło. Byli jednak oczekiwani przez kilka nocy na mrozie i śniegu. Szczerze powiem, że bez informacji z tablicy pamiątkowej na owym głazie, nic bym nie wiedziała o tego typu akcji. Dobrze, że go ustawiono. 
 

Szlak prowadzi do skałek ładną drogą. W lesie widać grzybiarzy, przy drodze pogardzane przez nich okazy.
 


Pierwszy dłuższy postój robimy przy wschodniej grupie skałek. Fotografujemy, wymyślamy, co nam skały przypominają swoim kształtem.
 

odrobina jesiennego złota


skalne potwory
 
ale my się ich nie obawiamy
 

Potem pora zejść do ścieżki czarnego szlaku, która doprowadzi nas do najpopularniejszych skał. 
 

Nie wiem, czy to brak słońca, czy rzeczywiście skały tracą swoje intensywnie żółte wybarwienie. Myślę, że to jednak typowe szarzenie piaskowca. 


z tej strony skałki jeszcze żółte


tu już nie
 
obserwatorzy obserwowani
 

Kiedy podchodziliśmy do skałek, zaczął siąpić drobniutki deszczyk. Szybko jednak minął, a nawet podczas postoju śniadaniowego wyjrzało słońce, zaciekawione, co tam jemy. Postanowiliśmy więc wydłużyć trasę. W tym celu dotarliśmy do niebieskiego szlaku, który kojarzy się z trudnymi do przebycia mokradłami. Ale od czego ma się mapę. Ona wskazuje miejsca podmokłe i wiem, że tam grupy nie poprowadzę.
 
przebłyski słońca na czarnym szlaku
 
tu już niebieski
 

Jeśli spojrzycie na mapkę trasy na dole wpisu, to zobaczycie dawny przebieg niebieskiego szlaku. Podczas naszej wycieczki przekonałam się, że poprowadzono go nową, mam nadzieję suchszą, drogą.
 
kolorowa rodzinka przy szlaku
 
My zaś docieramy do przyjemnego rozlewiska na bezimiennej rzeczce. Bobry nieźle się tu napracowały, ale woda nie wyszła na drogę i możemy iść spokojnie.
 

Jest tak spokojnie, że aż prawie nudno. Droga bita. W lesie po jej obu stronach czyhają na nas kolejne dorodne grzyby. Ci, co ulegli ich pokusie, targają ciężkie siaty. 
 
maślaczki
 
purchawka chropowata
 

Odporni na uroki grzybobrania zatrzymują się przy pozostałościach kopalni rudy „Piekło”. 
 

W końcu docieramy bezdeszczowo do parkingu. A tam namnożyło się aut co niemiara. Z tej to przyczyny oddalamy się na z góry upatrzone pozycje. To spotkanie na polance przy dębie „Hubal” w Furmanowie. Byliśmy tam raptem z pięć minut i cały czas padało. Dlatego też zdjęcia z plamami deszczu na obiektywie. Taki pech.
 

Pomnik przy dębie ma tak wzruszający napis, że pozwolę sobie go przytoczyć: „Dnia 5 listopada 1944 roku oddział 3 PP AK pod dowództwem kapitana Antoniego Hedy ps. Szary w bitwie „Piekiełko” zostawił na wiecznej warcie ciszy, spokoju i zapomnienia wspaniałych żołnierzy, wiernych synów Boga i Ojczyzny”. Tu następuje lista 8 nazwisk, ale nie zawsze są łatwe do odczytania, nie będę więc ich podawać, żeby uniknąć błędu.
 

Na polance pojawiła się też oryginalna kapliczka. Myślałam, że nowa. I tak i nie. Postawiono ją rzeczywiście niedawno. Jest jednak repliką kapliczki, którą w tym miejscu wystawił w roku 1945 nadleśniczy Jan Tarchalski dla upamiętnienia żołnierzy – partyzantów AK, którzy w tej okolicy walczyli i polegli. Tablica w pobliżu kapliczki podaje jeszcze informację o tym, że tu „zatrzymał się kondukt pogrzebowy ekshumowanych żołnierzy Świętokrzyskich Zgrupowań Partyzanckich Armii Krajowej „Ponury” z II Zgrupowania p. por. Cichociemnego „Robota” – Waldemara Mariusza Szwieca, którzy polegli na tej ziemi w 1943 roku.”
 

I tu kończymy wycieczkę. Na pogodowej loterii wygraliśmy przyjemny spacer w pięknej okolicy oraz ciekawe spotkanie z historią. Warto było wyjść z domu, zwłaszcza że potem mocno lało.
 
mapka trasy pieszej
 
Zdjęcia – tylko moje

8 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Tylko coraz trudniej o nowe ujęcie... tyle razy już tu byliśmy.

      Usuń
  2. Miesiąc temu byliśmy, najpierw wokół czerwoym szlakiem, robiąc pętlę, a potem dopiero do głównego celu. Skały są piękne, ale las wokół nie jest gorszy, bo poszliśmy później kawałek na wschód właśnie także niebieskim szlakiem w kierunku Kamiennej (chyba niemal 1:1 jak Wy). Na południowy wschód od skałek (z 500 metrów) widać resztki jakiś budynków, chyba po jakieś kopalni, nie wiem czy dokładnie nie to co na Waszych zdjęciach.

    Także mi się nie zgadzał przebieg niebieskiego szlaku z rzeczywistym.

    Fajna okolica jest las, są skałki, woda i jeszcze ruiny, a jeszcze trafiliśmy pięknie z pogodą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że budynki kopalni mogły być te same.
      Skoro dotarliście nad Kamienną, to czy znaleźliście jej źródło Biały Stok? Ono ma tabliczkę, to nie sposób pomylić.
      Zmiana przebiegu szlaku była konieczna, bo prowadził przez prawdziwe bagno. Ja dlatego zaczęłam wymyślać własne sposoby dojścia do skałek z pominięciem szlaku. Teraz może się odważę nim przejść, żeby sprawdzić, czy się rzeczywiście poprawił.

      Usuń
    2. Niestety, nie doszliśmy do źródła, a patrząc na zdjęcia trochę szkoda. Ale takich miejsc, gdzie warto by było pójść w sumie tylko "kawałek dalej" jest tyle, że zawsze coś się przeoczy. :-)

      Usuń
    3. Zawsze jest coś, czego się tym razem nie obejrzało. Zostaje na inną wycieczkę. Ja nierzadko czekałam kilka lat, żeby takie pominięte miejsce odwiedzić. Warto zapamiętywać takie ciekawostki, nigdy nie wiadomo, kiedy się znów znajdą na trasie.

      Usuń
    4. Ja sobie notuję takie miejsca. Problem jest taki, że lista ma kilka stron A4. :-)

      Usuń
    5. U mnie to folder w komputerze "planowane wycieczki". Tam wrzucam pomysły do realizacji później. Z jednej strony ich ubywa, a z drugiej wyskakują nowe. To jest nie do ogarnięcia.

      Usuń