Przechodziliśmy je ostatnio odcinkami – raz z jednego końca,
raz z innego. I wreszcie wybraliśmy się na przejście od Kuźniackiej Góry do
Baraniej.
Startujemy w Kuźniakach. Wypada sprawdzić, jak się miewa
nasz ulubiony zabytek techniki – dziewiętnastowieczny wielki piec „Jadwiga”.
Gdyby nie to, że dobrze go pamiętamy, to przeszlibyśmy obojętnie obok płotu,
zza którego prawie wcale go nie widać. Taki jest zarośnięty wybujałymi drzewami
i krzakami.
Podejście na Kuźniacką niezbyt napawa optymizmem –
zapowiadana słoneczna pogoda zdaje się nie nadchodzić. W pochmurny poranek
wypatrujemy skałek na zboczu góry. Tym razem pierwsza grupa mniejszych skałek
jest lepiej widoczna.
Duże skałki zupełnie schowane wśród zieleni. A taki sobie
jesienny spacer wymarzyliśmy…
Na przełęczy między Kuźniacką a Perzową zaczynamy mieć
nadzieję na pojawienie się słońca. Jeszcze podejście na Perzową bez słońca, ale
już w partii szczytowej zauważamy przebłyski światła między gałęziami drzew.
W kapliczce spore zmiany. Pojawił się nowy obraz świętej
Rozalii. Na dowód zmiany zaprezentuję również zdjęcie sprzed kilku lat.
Zejście z Perzowej w pełnym słońcu.
Ono też oświetla pola wsi Niedźwiedź i widoczną w oddali
Siniewską. Pojawiły się i malownicze chmurki.
U podnóża Siniewskiej czeka nas nieco emocji. Przy drodze
pasie się stadko bydła. Przeważają dorodne byki. Jeden biega luzem. Na
szczęście moja pomarańczowa kurteczka nie sprowokowała go do ataku.
Na Siniewską podchodzimy długo i mozolnie. Co ciekawe, na
tej górze nie występują duże skałki. A i grzybów jakoś brak.
Zasłużyliśmy na odpoczynek. Oczywiście w pobliżu platformy
widokowej. Odpocząć się udało, gorzej z widokami, bo na platformę nie wolno
wchodzić. Szkoda.
Przed nami jeszcze krótkie przyjemne podejście na szczyt
Siniewskiej i zejście ładnym wąwozem.
U podnóża góry trwają prace polowe. Pola już obsiane oziminą
albo czekają na siew wiosenny.
Podejście na Baranią pełne emocji. Pojawiły się pierwsze
prawdziwki. U mnie zaś dominuje obawa, że przegapimy miejsce wejścia na czarny
szlak. I rzeczywiście, przegapiliśmy. Chyba nas tak prawdziwki omamiły. Trzeba
było zawracać.
Tym razem już szlak znaleziony i zaczyna się przyjemne
zejście malowniczymi wąwozami. Grzybów tu zatrzęsienie. Ale innych niż
prawdziwki.
Stare potężne pnie zalęgające w poprzek wąwozu coraz
bardziej spróchniałe. Strach pod nimi przechodzić. Dodatkowych emocji
dostarczyło nam spotkanie niewielkiego stadka dzików. Na szczęście to one
bardziej się nas wystraszyły niż my ich i nie doszło do konfliktu.
Zrobiło się dosyć późno, nie zaglądamy więc do pałacyku w
Oblęgorku, tylko maszerujemy lipową aleją ku mecie naszej wyprawy.
Lipy jeszcze
zielone. Przyjdzie poczekać na złotą jesień.
Długość trasy niezbyt imponująca, bo kilometrów niewiele,
ale za to wycieczka trwała dosyć długo. Chyba nas pogoda rozleniwiła. A może
starość…
PS Do Pasma Oblęgorskiego należą również góry Gomek (byliśmy na nim parę lat temu - tu link) i Zachętna, którą widzieliśmy z drogi do Chełmiec w ubiegłym roku(tu link)
Zdjęcia mojego
autorstwa
Po drodze dom znanego piosenkarza. (AP).. miła wycieczka.
OdpowiedzUsuńZnany, ale nie osobiście, więc nie niepokoimy. :) A wycieczka niezwykle sympatyczna. Zwłaszcza jak się popatrzy na dzisiejszą paskudną pogodę.
Usuń