Kiedyś koleżanka opowiedziała mi o
ślicznej uliczce w Pradze i radziła koniecznie ją zobaczyć. Zapamiętałam tę
radę, ale do uliczki nie udało mi się dotrzeć, chociaż byłam już całkiem
niedaleko. Teraz trafiła się okazja, bo dostałam ponad dwie godziny w Pradze do
własnej dyspozycji. Na szczęście plan miasta miałam przy sobie. No i
przewodniczka potwierdziła, że to niedaleko. Więc się odważyłam.
Dołączyły do mnie dwie osoby z grupy
i pomaszerowaliśmy z mapką w ręku; kompasu nie zabrałam, ale słońce świeciło i
mieliśmy kompas bez problemu. Kłopoty nastąpiły, kiedy chcieliśmy coś
przeczytać na planie, ale od czego są okulary – pan miał swoje i chętnie
pożyczał. Pani w tym czasie rozglądał się po okolicy, żeby wypatrzyć potrzebną
tabliczkę z nazwą. Z tym było gorzej, bo Czesi dosyć oszczędnie zaopatrują
ulice w stosowne tabliczki. Nic to, daliśmy radę.
Wdrapaliśmy się na Hradczany po Starych
Schodach Zamkowych. Co jakiś czas następowało odwracanie się tyłem do kierunku
marszu i podziwianie widoków na miasto. A jak się przy tym pięknie oddech
wyrównuje! Nie, żeby mi to było potrzebne, ale warto wiedzieć.
Stare Schody Zamkowe
morze praskich dachów
I wreszcie wleźliśmy na to
przepiękne wzgórze, zrobili kilka fotek widoków i pomaszerowali w kierunku
Złotej Uliczki, bo to o nią chodzi (jak by do tej pory kto się nie domyślił). Przed
wejściem bramka na bilety, ale nieczynna. Można wchodzić dowolnie, bo pora
późna się zrobiła. Na uliczce kilka osób, a domki – cudne! Takie maluśkie i
kolorowe. Przyklejone do muru zamkowego, ponumerowane, z uroczymi drzwiczkami,
okienkami, ozdóbkami. No, nie można inaczej pisać – jedynie zdrobnienia pasują,
a i tak są za wielkie do tego maleństwa. Wszystko jak w bajce o krasnoludkach.
Złota Uliczka
A przecież mieszkali tu ludzie.
Jeden bardzo sławny – Franz Kafka. Szukamy jego domu. Pani pamięta, że była na
nim tabliczka. A my żadnej tabliczki nie widzimy. Po trzecim przejściu uliczki
postanawiamy zapytać w jedynym otwartym domku. Kiedy do niego podchodzę, widzę
ją – jest tabliczka, a raczej mały pasek z informacją: „zde zil Franz Kafka”.
Wchodzę do środka, bo może tam muzeum, a tu księgarnia i panienka zza lady mówi
coś w stylu „ja ne wim, gde zil Kafka”. No, ręce i nogi opadają.
w tym domku mieszkał Franz Kafka (tabliczka to ten pasek po prawej)
Zamkowe Schody
uliczki "z łukiem"
Czy to nie św. Emeryk z jeleniem? Jak to zobaczyłam, poczułam się jak na Świętym Krzyżu.
Opuszczamy uliczkę i zaglądamy na
plac przy katedrze – coś tam remontują, więc opuszczamy szybko hradczańskie
wzgórze. Tym razem po Zamkowych Schodach. Przy okazji zapuszczamy się w kilka
praskich uliczek.
Zamkowe Schody
Czy to nie św. Emeryk z jeleniem? Jak to zobaczyłam, poczułam się jak na Świętym Krzyżu.
A skąd niedosyt? Z tego, że domki na
Złotej uliczce już były pozamykane i nie
mogliśmy zajrzeć do środka. Więc może innym razem…
I to na razie wszystko o Pradze. Co
jeszcze widziałam i jak odbyłam najdłuższą w moim życiu rozmowę w języku
angielskim, opowiem może innym razem, ale może tylko pozostanie to w przekazie
ustnym.
Zdjęcia
znów tylko moje.
Wycieczkę do Pragi obiecuję sobie od 2 lat. Może i dobrze, że tyle zwlekam, bo teraz wiem którą ścieżkę mam do przejścia.
OdpowiedzUsuńAle wybierz się koniecznie na kilka dni, bo tam trzeba się spokojnie pozachwycać. A jest czym, oj jest.
UsuńByłem w Pradze ,niestety tylko jeden dzień z wycieczką za 50 zł z Karpacza i dobrym gadatliwym przewodnikiem. To piękne miasto... już wie,gdzie warto pójść. Nie zachwyciły mnie knedliczki,byłem też na tarasie widokowym z panoramą miasta. Robiliśmy sporo zdjęć... ale jakim aparatem i gdzie one są ?
OdpowiedzUsuńUważam, że do takich miast za pierwszym razem warto pojechać z przewodnikiem, a potem czas na samodzielne wyprawy. Można wtedy zobaczyć dużo więcej.
UsuńKnedliczki próbowałam w Cieszynie (oczywiście czeskim). Dadzą się zjeść, ale, żeby to była miłość, też nie powiem.
PS. Następny wpis będzie trochę kulinarny.
Napisałam tekst i zniknął. Teraz tylko powtórzę : piękne miasto.
OdpowiedzUsuń